Ograniczenie dostępności pigułki "dzień po" uniemożliwi pacjentkom skorzystanie z tej formy antykoncepcji - ocenia Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar w kolejnym piśmie do ministerstwa zdrowia. Resort przekonuje, że wprowadzenie recept zwiększy bezpieczeństwo pacjentek.

W lutym Bodnar zwrócił się do ministra Konstantego Radziwiłła z pismem, w którym oceniał, że wprowadzenie wymogu przedstawienia recepty na antykoncepcję awaryjną może uniemożliwić skorzystanie z niej dużemu gronu pacjentek.

W odpowiedzi na to pismo resort zdrowia przekonywał, że ograniczenie dostępu do pigułki "dzień po" zwiększy bezpieczeństwo pacjentek. Zdaniem ministerstwa leki hormonalne mają silne działanie i mogą powodować szereg działań niepożądanych oraz skutków ubocznych.

"Przyjęcie przez pacjentkę przedmiotowego produktu leczniczego powinno być poprzedzone wizytą u lekarza ze specjalizacją w zakresie ginekologii, której nieodłącznym elementem jest badanie fizykalne" - uważa MZ. Dzięki takiemu rozwiązaniu lekarz będzie kontrolował częstotliwość zażywania tabletek i ich wpływ na stan zdrowia kobiety.

W piśmie czytamy także, że do resortu "wpływa wiele sygnałów dotyczących zastępowania regularnej antykoncepcji hormonalnej wydawanej z przepisu lekarza, poprzedzonej badaniem fizykalnym i konsultacją lekarską doraźnym stosowaniem antykoncepcji". Wprowadzenie dostępności hormonalnych tabletek antykoncepcyjnych jedynie na receptę ma - zdaniem MZ - "zapobiec upowszechnianiu (ich) stosowania i nieuzasadnionej konsumpcji".

W odpowiedzi na wyjaśnienia resortu Bodnar skierował kolejne pismo do Radziwiłła, w którym przypomniał, że Europejska Agencja Leków oceniła, że przyjmowanie ellaOne bez opieki lekarza nie zagraża pacjentkom. Agencja za mało prawdopodobną uznała możliwość częstego i powszechnego stosowania tego leku niezgodnie z przeznaczeniem.

"Ponadto należy zauważyć, że ograniczenie dostępności leku poprzez wprowadzenie wymogu uzyskania recepty od lekarza, mając na uwadze czas oczekiwania na wizytę u ginekologa oraz fakt, że preparat ellaOne jest skuteczny do 120 godzin od stosunku płciowego, faktycznie uniemożliwi pacjentkom skorzystanie z tej formy antykoncepcji" - czytamy w piśmie opublikowanym we wtorek.

Bodnar przypomniał, że w swoim wystąpieniu - oprócz kwestii dostępności lekarza ginekologa - wskazał także na szereg innych czynników mogących utrudnić dostęp do ellaOne. Wśród nich znalazła się kwestia możliwości powołania się przez lekarza na klauzulę sumienia w przypadku odmowy wystawienia recepty na preparat ellaOne oraz prawne ograniczenie możliwości skorzystania z konsultacji ginekologicznej przez pacjentki małoletnie powyżej 15. roku życia.

Rzecznik wskazywał także na potrzebę skutecznej edukacji seksualnej oraz na problem ciąż wśród nastolatek, a także brak wsparcia państwa dla młodych matek.

"W mojej ocenie decyzję o ograniczeniu dostępu do tzw. antykoncepcji awaryjnej należy postrzegać w przedstawionym przeze mnie szerszym kontekście. Dopiero świadomość współwystępowania zasygnalizowanych w niniejszym wystąpieniu, a opisanych szczegółowo w poprzednim piśmie czynników, pozwala na realną ocenę skutków projektowanych zmian. Niestety, w przesłanej przez Pana Ministra odpowiedzi nie odniesiono się wskazanych przeze mnie problemów" - czytamy w piśmie rzecznika.

Bodnar poprosił MZ o informację, w jaki sposób resort planuje ograniczyć negatywne skutki zmniejszonej dostępności do tabletek ellaOne. Poprosił również o wskazanie, kto sygnalizował ministerstwu, że regularna antykoncepcja hormonalna jest zastępowana doraźnym stosowaniem antykoncepcji awaryjnej.

Projekt przewidujący ograniczenie dostępu do pigułki "dzień po" w minionym tygodniu poparła sejmowa komisja zdrowia. Wiceminister zdrowia Zbigniew Król mówił wówczas, że receptę na lek może wypisać każdy lekarz, nie tylko ginekolog. Drugie czytanie projektu ma odbyć się na najbliższym posiedzeniu Sejmu.