Spór o prywatny biznes w zdrowiu: Kluczowy projekt dla MZ o sieci szpitali został wstrzymany, przynajmniej czasowo. To bardzo zła wiadomość.
Wicepremier Mateusz Morawiecki fot. Wojtek Górski / Dziennik Gazeta Prawna
Wszystko za sprawą wicepremiera i ministra finansów Mateusza Morawieckiego, który chce rozpatrzeć ustawę pod kątem ekonomicznym. To już druga interwencja wicepremiera w stosunku do projektu resortu zdrowia.
Projekt ustawy, dzięki której aż 91 proc. pieniędzy na leczenie szpitalne miałoby trafiać do z góry ustalonej liczby placówek – głównie publicznych – na dniach miał być rozpatrywany przez Stały Komitet Rady Ministrów. Ale został skierowany do Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, czyli pod lupę szefa resortu finansów, o czym poinformował portal PolitykaZdrowotna.com. Potwierdziło to Ministerstwo Rozwoju. – Wszystkie gospodarcze projekty trafiają na KERM – podkreśla Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju. Tyle tylko, że dotychczas twierdzono, iż sieć nie będzie miała znaczącego wpływu na gospodarkę i firmy.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł fot. Wojtek Górski / Dziennik Gazeta Prawna
Prywatne podmioty od początku w to nie wierzyły. Podkreślały, że wicepremier Morawiecki mówi wiele o partnerstwie publiczno-prywatnym i inwestowaniu w zdrowie, a Ministerstwo Zdrowia swoją ustawą zaprzecza tej idei. W listopadzie wicepremier interweniował – o czym jako pierwszy pisał DGP – i wysłał list do ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, przypominając, że: „W Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju mowa jest o zwiększeniu poziomu inwestycji prywatnych jako jednym z wyzwań rozwojowych kraju. Zatem prywatne podmioty medyczne powinny być zachęcane do inwestowania na rzecz polskiego rynku ochrony zdrowia”.
Wiceminister zdrowia Piotr Gryza, który nadzoruje prace nad ustawą, pytany, czy jej wejście zablokuje rozwój prywatnych placówek, mówi dyplomatycznie, że „potrzeby pacjentów zostaną zabezpieczone”. Jednym z zarzutów co do sieci było jednak m.in. to, że w wymogach decydujących o wejściu do sieci jest np. obowiązek posiadania izby przyjęć lub SOR w ramach kontraktu z NFZ. Wiele prywatnych placówek ich nie ma. Zdaniem prywatnych podmiotów to kryterium zostało przygotowane specjalnie po to, żeby je wykluczyć z rynku.
Celem ustawy miało być zagwarantowanie pacjentom dostępu do podstawowego leczenia szpitalnego. A przy okazji zahamowanie rozdrabniania się rynku – główny zarzut był taki, że powstaje dużo małych podmiotów, które sięgają po pieniądze z NFZ, a następnie przyjmują tylko najintratniejszych pacjentów, czyli takich, za których fundusz dużo płaci.
Stworzenie sieci miało temu zapobiec. Jednak od początku projekt budzi emocje. Nawet publiczne placówki medyczne, które teoretycznie miałyby być przez zmianę premiowane, twierdzą, że sieć w takim kształcie nie będzie aż tak korzystna.
– Sytuacja jest więcej niż napięta. Boimy się, że sieć będzie totalną klapą i spowoduje niepokoje w regionach – mówi jeden z parlamentarzystów PiS z komisji finansów.
– Morawiecki wie, że może mieć inne, większe problemy. Jeśli sprawa wypłynie w międzynarodowych kręgach, dostaniemy znów łatkę państwa walczącego z inwestorami, a na dodatek może się to skończyć sankcjami z Brukseli czy odbić na naszych ratingach – wyjaśnia. Stąd wielu polityków rządzącej koalicji projekt najchętniej by głęboko zakopało. – Ale wycofać się z sieci nie bardzo możemy. To był ważny element naszego programu wyborczego – mówi nasz rozmówca.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł proponował, żeby do roku 2025 na zdrowie było przeznaczane 6 proc. PKB, teraz jest niewiele ponad 4 proc. Zielonego światła rządu na zwiększenie nakładów na razie nie ma. A gdy minister zdrowia konsultuje projekty swoich ustaw, zwykle dostaje adnotacje, że musi to robić bezkosztowo.
Wycofanie projektu sieci szpitali z prac Rady Ministrów, jeżeli nawet nie zniszczy projektu, może bardzo opóźnić przyjęcie ustawy. Tymczasem do 27 marca ma powstać lista szpitali, które otrzymają finansowanie z NFZ na kolejne 4 lata. Nowy system ma zaś ruszyć już od 1 lipca.