Ustawa zmieniająca zasady finansowania wyrobów medycznych jest już niemal gotowa i w najbliższych tygodniach pewnie zostanie przyjęta przez rząd. Analizując ostatni dostępny projekt nowelizacji ustawy refundacyjnej, jako pacjent mogę powiedzieć jedno, nareszcie! Pierwszy raz od wielu lat jest szansa, że na rynku wyrobów medycznych zapanuje porządek, a standard produktów będzie zbliżony w całej Polsce. Pacjent czekający np. na operację zaćmy czy wszczepienie endoprotezy będzie klientem szpitala, a nie petentem. Czy do tego dojdzie – w dużej mierze zależy od woli politycznej i determinacji Ministerstwa Zdrowia.
Rynek wyrobów medycznych jest bardzo bogaty. W chwili obecnej w Polsce można nabyć blisko 250 tys. różnego rodzaju produktów. Eksperci dzielą go na trzy podstawowe obszary: wyroby na zlecenie (używane głównie przez osoby starsze i obłożnie chore, a także wykorzystywane w procesie rehabilitacji), produkty szpitalne i aparaturę diagnostyczno-zabiegową.
Nowy system przewiduje, że docelowo duża część produktów zostanie objęta systemem refundacji na zasadach zbliżonych do tych, jakie w chwili obecnej obowiązują na rynku farmaceutycznym. W praktyce więc wyroby medyczne (np. wózki inwalidzkie, aparaty słuchowe, rozruszniki serca, aparat do elektrochirurgii czy też USG) będą miały przypisaną cenę urzędową i po takiej lub niższej będą mogły być nabywane przez pacjentów, placówki szpitalne czy też przychodnie. Proponowany model finansowania w podobnym kształcie występuje w wielu krajach UE.
Wśród zalet proponowanych rozwiązań wymienić trzeba przede wszystkim standardy jakościowe dla produktów finansowanych w systemie ubezpieczeń zdrowotnych. Dziś anonimowy pacjent nie ma w praktyce żadnej możliwości wpływu na standard wyrobów medycznych, np. używanych w czasie operacji. Szpitale kupują produkty różnej jakości, a państwo płaci jedną cenę. To, czy otrzymamy przyzwoitej jakości rozrusznik serca czy endoprotezę, zależy niekiedy od kondycji finansowej placówki czy też profesjonalizmu działu zamówień publicznych. W praktyce więc, oczekując w kolejce na zabieg, pacjent wolne chwile powinien spędzić na stronach internetowych szpitala, śledząc z wypiekami na twarzy, jakiej jakości produkty są nabywane przez placówkę w przetargu. Nowa ustawa wyeliminuje w dużej mierze tę loterię. Podstawą ma być wystandaryzowany produkt nabyty przez placówkę w cenie rządowej. Do tej pory nadal niska cena stanowi podstawę dla szpitalnych zakupów. Pierwszy raz w historii także pacjenci uzyskają możliwość wypowiedzi, jaki standard produktów powinien być zapewniony przez płatnika, bo ich organizacje zostaną włączone do procesu oceny wyrobów. Nikt lepiej niż użytkownik nie wie, jakich wyrobów chce używać.
Ważna jest też zmiana roli pacjenta w procesie leczniczym. Będzie świadomie podejmował decyzję, jak chce być leczony. Czy decyduje się na model podstawowy, w pełni refundowany, czy też skorzysta z bardziej zaawansowanych produktów. Istotne w całym procesie jest to, iż model podstawowy będzie oferował kilka alternatywnych rozwiązań, które w połączeniu ze standardem jakościowym będą dawały gwarancję jakości za rozsądną cenę. Obecnie osoba zainteresowana produktem o wyższym standardzie nie ma wyboru, musi oszczędzać i sfinansować zabieg w 100 proc. Niekiedy są to koszty sięgające kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy złotych, przekraczające możliwości wielu chorych.
Jakości służyć ma też zapis, że placówka medyczna otrzyma osobno wynagrodzenie za przeprowadzony zabieg, a osobno za wyroby, np. implanty. Jeżeli pacjent zdecyduje się na zastosowanie ponadstandardowych rozwiązań, zapłaci tylko nadwyżkę w cenie wyrobu. Podobne rozwiązania planowane są na rynku produktów rehabilitacyjnych – tam premiowane przy refundacji będą produkty wysokiej jakości, które są chętniej nabywane przez pacjenta.
Ale nowe regulacje mają też wady. Jedną z kluczowych spraw, którą moim zdaniem decydenci powinni ponownie przeanalizować, jest kwestia maksymalnego zaopatrzenia w darmowe produkty wszystkich pacjentów z wyłonioną stomią. Projekt w obecnej formie zakłada bowiem, iż tylko część produktów będzie bezpłatna. Do pozostałych, nawet trzech czwartych, pacjent będzie musiał dopłacić z własnej kieszeni. W mojej ocenie należy zadbać o to, aby proporcje te zmienić.
Długookresowo należy się spodziewać, iż z uporządkowanego rynku wyrobów medycznych eliminowane będą produkty, które nie znajdą uznania w oczach decydentów i pacjenta. Zmiana filozofii finansowania produktów ze środków publicznych w dłuższej perspektywie przyniesie ład na rynku oraz eliminację nierzetelnych dostawców oferujących wątpliwej jakości towar. Można szacować, iż pełne wprowadzenie zmian doprowadzi też do ograniczenia wydatków płatnika o min. 20 proc., czyli co najmniej półtora miliarda złotych.
Jeżeli miałbym się pokusić o wystawienie oceny proponowanym zmianom, to w starej skali ocen dałbym czwórkę z plusem na zachętę. Wierzę, iż już niedługo wysoki standard usług w placówkach oparty na wyrobach medycznych dobrej jakości będzie powszechną regułą.
Jest szansa, że na rynku wyrobów medycznych zapanuje porządek, a standard produktów będzie zbliżony w całej Polsce
Wojciech Szefke, prawnik, prezes Organizacji Pracodawców Przemysłu Medycznego „Technomed”