W nielegalny eksport medykamentów zamieszani są nie tylko aptekarze, lecz także śledczy – wynika z ustaleń głównego inspektora farmaceutycznego i jednej z prokuratur regionalnych.
Koszt szczepionki przeciw pneumokokom / Dziennik Gazeta Prawna

Mamy do czynienia ze zorganizowanymi grupami przestępczymi zajmującymi się bezprawnym obrotem lekami. Składają się one z byłych i obecnych prokuratorów, lekarzy i farmaceutów – wprost formułuje zarzuty GIF. I nie jest w swojej opinii odosobniony. Identycznie problem definiuje Ministerstwo Zdrowia.

Resort sprawiedliwości kierowany przez Zbigniewa Ziobrę sprawy do tej pory nie komentuje. Ale – jak wynika z ustaleń DGP i radia TOK FM – departament ds. przestępczości gospodarczej w Prokuraturze Krajowej już przygląda się problemowi.

Co wzbudziło wątpliwości GIF i MZ? Na 95 postępowań przeciw mafii lekowej prowadzonych od roku 2013 do czerwca 2016 trzy czwarte zostało albo umorzonych, albo warunkowo zawieszonych. O podejrzeniach co do zamieszania śledczych w proceder wywozu leków poinformował wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz. Zrobił to w odpowiedzi na interpelację posła Jerzego Kozłowskiego z Kukiz’15. – Sprawa jest bulwersująca. Wysłałem już do ministra zdrowia pismo z wnioskiem o udostępnienie nazwisk oskarżycieli, którzy byli i są zamieszani w sprawę – zapewnia Kozłowski.

– W polu naszego zainteresowania jest szczególnie Prokuratura Apelacyjna w Lublinie, która pilotowała większość postępowań w zakresie odwróconego łańcucha dystrybucji, czyli nielegalnego wywozu leków za granicę – usłyszeliśmy od jednego z zajmujących się sprawą śledczych.

Najbardziej restrykcyjną karą za udział w mafii lekowej było jak do tej pory... osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. W większości przypadków nie doszło nawet do wydania aktów oskarżenia. Co najmniej zaskakujące, biorąc pod uwagę, że jedna z farmaceutek została przyłapana na nielegalnym eksporcie medykamentów o wartości 30 mln zł. Jej sprawę umorzono, gdyż – jak wskazała prokuratura – „przeprosiła i obiecała, że nigdy więcej nie będzie wywoziła leków”.

W innym postępowaniu, w sprawie podejrzanego, który miał wywieźć z kraju medykamenty za 45 mln zł, jako powód umorzenia podano niską szkodliwość społeczną czynu.

O problemie odwróconego łańcucha dystrubucji DGP i TOK FM informowały wielokrotnie. Polega on na nielegalnej wyprzedaży leków z aptek za granicę. Efektem jest ich brak w Polsce.

Prokuratura Krajowa proponuje zmianę przepisów, które ukróciłyby nielegalny proceder. Konkretne propozycje przesłała już Ministerstwu Sprawiedliwości. Jedną z opcji jest zaostrzenie kar.

Na proceder wywozu leków zarówno służby, jak i śledczy przez lata patrzyli przez palce. Nawet gdy specjalizujący się w polityce lekowej inspektorzy farmaceutyczni błagali prokuratorów o podjęcie działań, ci nie widzieli problemu. Lub oskarżali zgłaszających nieprawidłowości inspektorów.
Gdyby kilka lat temu ukrócono te praktyki, dziś pacjenci nie chodziliby od apteki do apteki w poszukiwaniu specjalistycznych leków.
– Problem z nielegalnym wywozem leków związany jest nie ze złymi przepisami, bo te są przyzwoite, lecz z tym, że nie są stosowane – uważa wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej Marek Tomków.
Paweł Trzciński, rzecznik Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, wskazuje zaś, że bez realnej odpowiedzialności karnej – a tej, jak mówi, nie ma – walka z wywozem jest niemożliwa.
– To, co możemy zrobić, to cofnąć danej osobie zezwolenie na prowadzenie apteki. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by wystąpiła o kolejne następnego dnia – twierdzi.
Sprawa nie jest jednak zero-jedynkowa. Wielu śledczych publicznie wskazywało, że nie są w stanie nikogo zamieszanego w proceder wywozu leków oskarżyć. Powód: źle sformułowane przepisy.
W styczniu 2015 r. Prokuratura Apelacyjna w Lublinie (dziś Prokuratura Regionalna w Lublinie) umorzyła wiele postępowań przeciwko wywożącym leki. Spytaliśmy o powód. – Brak czynu zabronionego ustawą – brzmi odpowiedź.
– Artykuł 127 prawa farmaceutycznego przewiduje odpowiedzialność karną osób, które prowadzą aptekę lub hurtownię bez zezwolenia. Te placówki jednak zezwolenie posiadały – wyjaśniał Andrzej Jeżyński, naczelnik V wydziału ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji lubelskiej prokuratury.
Rację Jeżyńskiemu przyznali parlamentarzyści. Krótko po naszym tekście ustawa – Prawo farmaceutyczne została znowelizowana w sposób wskazany przez śledczego.
– Rzecz w tym, że szefowie nie panowali nad tym, co robiły podległe im osoby – mówi nam jeden z farmaceutów.
Wielu prokuratorów liniowych umarzało bowiem sprawy z powodu niskiej szkodliwości społecznej czynu. To zaś oznacza, że nie widzieli problemu w sformułowaniu przepisu prawa farmaceutycznego, lecz po prostu uważali, iż nic poważnego w związku z wywozem brakujących w Polsce leków się nie stało.
– I to jest szokujące. Gdy DGP i TOK FM informowały o patologiach i konsekwencjach wynikających z wywozu leków, prokuratorzy uważali, że nie ma niczego złego w tym, że leki znikają z polskich aptek – twierdzi Paweł Trzciński. Zwraca uwagę, że na analogiczną taryfę ulgową nie mogli liczyć inspektorzy farmaceutyczni, bo prokuratorzy coraz chętniej dopatrują się w ich działaniach nadużywania uprawnień przysługujących funkcjonariuszowi publicznemu. – Jedna z pań inspektor została oskarżona i musi się bronić w sądzie. Powodem oskarżenia było to, że podjęła działania po wykryciu, że za pomocą jednej ze skontrolowanych przez nią aptek wywożone są leki – opowiada rzecznik GIF.
O zarzutach wobec prokuratorów, że mogą być wmieszani w nielegalny wywóz leków, był już informowany prokurator generalny Andrzej Seremet.
Główny inspektor farmaceutyczny zarzucał prokuraturze wiele zaniedbań i zbyt powierzchowne traktowanie sprawy. Chodziło między innymi o podzielenie spraw dotyczących poszczególnych aptek na konkretne jednostki prokuratury. To zdaniem inspektorów uniemożliwiło pokazanie sieci powiązań między podmiotami działającymi na rynku. Nie widać było także skali zjawiska. W efekcie sprawy były umarzane. GIF zarzucał prokuraturze, że jego pracownicy byli szykanowani przez organy ścigania. Z dokumentów, do których dotarły TOK FM i DGP, wynika, że Andrzej Seremet zapoznał się z zarzutami, ale w odpowiedzi pisze, że się z nimi nie zgadza. Jego zdaniem prokuratura działała zgodnie z procedurami i na podstawie obowiązującego prawa. Uznał, że nie ma powodów, by twierdzić, że powstała zorganizowana grupa przestępcza, w skład której wchodzą byli i obecni prokuratorzy, i radzi inspektorowi: – Jeśli główny inspektor farmaceutyczny w związku ze swoją działalnością uzyskał takie dane, winien zgodnie z art. 304 kodeksu postępowania karnego złożyć w tym zakresie stosowne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Z informacji płynących z Prokuratury Krajowej wynika, że planowane jest wprowadzenie zmian legislacyjnych, które uszczelnią system pod względami karnym i administracyjnym. Jedną z propozycji jest zaostrzenie kar pozbawienia wolności: obecnie grożą dwa lata. Ale przede wszystkim dopisanie również odpowiedzialności hurtowni. Obecnie można ukarać tylko aptekę, nie ma kar dla hurtowni, która sprzeda leki na wywóz. Jak tłumaczył to dyrektor departamentu ds. przestępczości gospodarczej Michał Ostrowski: „Konstrukcja obecnych przepisów uniemożliwia pociągnięcie do odpowiedzialności karnej hurtowni (...). Tymczasem proceder wynikający z odwróconego łańcucha dystrybucji leków jest w głównej mierze inicjowany oraz organizowany przez osoby działające w imieniu hurtowni farmaceutycznej”.
– Propozycja zmian została już przesłany do Ministerstwa Sprawiedliwości – mówi prokurator Elżbieta Orzeł. To ono ma się zająć przygotowaniem odpowiednich przepisów.

Odpowiadać za nielegalny eksport będą także hurtownicy

Spór koncernów farmaceutycznych o 100 mln zł

Dwie firmy farmaceutyczne: Pfizer oraz GlaxoSmith Kline poszły na wojnę z powodu szczepionek na pneumokoki. Chodzi o przetarg ogłoszony przez resort zdrowia, który od stycznia chce zafundować bezpłatne szczepienia wszystkim noworodkom. Przetarg wygrał GSK. Konkurent złożył odwołanie.

Głównym zarzutem było to, że resort w trakcie konkursu uzupełnił specyfikację: wydał zgodę na to, że dopuszczone są także te preparaty, które jeszcze nie mają zgody na obrót w Polsce i otrzymają ją dopiero przy dostarczeniu pierwszej partii. Co to znaczy? Że firma mogła dostarczyć szczepionki, których do tej pory nie było na polskim rynku. To dotyczyło tylko jednej firmy, która ostatecznie wygrała.

Jutro sąd krajowej izby odwoławczej ma podjąć decyzją. KIO zajęło się sprawą w czwartek, jednak orzekający poprosili o odroczenie, chcąc zyskać czas na wyjaśnienie sprawy. Jak tłumaczy Magdalena Grabarczyk, rzecznik KIO, dla rozstrzygnięcia odwołania niezbędna jest ocena prawna, czy to, że zamawiający (dopuszczając w przetargu także te preparaty, które jeszcze nie były w obrocie), czyli resort zdrowia, uzupełnił w ten sposób wymagania specyfikacji, czy też ustalił dodatkową możliwość złożenia ważnej oferty. – Izba zbada również, czy szczepionki zaoferowane przez wybranego wykonawcę są produktem importowanym w rozumieniu przepisów prawa farmaceutycznego. Ocena tych dwóch kwestii da odpowiedź na pytanie, czy przetarg został rozstrzygnięty zgodnie z przepisami – tłumaczy rzeczniczka KIO.

Cała dostawa musi być dostarczona do 20 grudnia. Dotrzeć musi cała grupa 1,2 mln dawek. Powód? Szczepionki są kupowane jeszcze z tegorocznej rezerwy budżetowej. To oznacza, że muszą być zapłacone i dostarczone przed końcem roku.

GSK już sprowadziło do Polski 600 tys. Na kolejną dostawę czeka. Krzysztof Kępiński informuje, że wszystkie szczepionki będą pochodziły z fabryki w Belgii. Jednak część będzie w polskich opakowaniach, a część w opakowaniach obcojęzycznych. – Dotychczasowa praktyka ministra zdrowia wskazuje, że w przypadku szczepionek w opakowaniach obcojęzycznych resort wydaje zgody na dopuszczenie do obrotu m.in. ze względu na konieczność zapewnienia dużego wolumenu szczepionek w bardzo krótkim czasie, a tak było w tym przypadku – tłumaczy. I dodaje, że wszystkie dawki oferowanej szczepionki mają wymagane zgody ministra zdrowia.

Jednak konkurencja, czyli Pfizer, miała już wszystkie dawki w polskich opakowaniach. Kolejnym zarzutem przeciw GSK jest to, że jego szczepienia mają trochę inny skład, uodparniają tylko na 10 serotypów, podczas gdy te produkcji Pfizera – na 13.

O wyniku przetargu zadecydowała cena: wybrano preparat za 92 zł. Koszt drugiego przekraczał 100 zł. Ostateczna różnica to ok. 40 mln zł. – Na polskim rynku są dostępne dwie szczepionki przeciwko pneumokokom stosowane u dzieci. Obie są skuteczne – tłumaczy Ministerstwo Zdrowia.

Wybór jednej firmy będzie oznaczać, że druga straci cały polski rynek. Obecnie szczepionki były kupowane przez rodziców prywatnie i dopiero od przyszłego roku będą one refundowane przez państwo. Z naszych informacji wynika, że 90 proc. rynku szczepionek przeciw pneumokokom miał Pfizer. Zarabiał na nich kilkadziesiąt milionów złotych rocznie. Jeżeli do refundacji wejdzie GlaxoSmith Kline, zagarnie cały rynek.