Ostatnie wydarzenia na Krymie wystraszą turystów, co uderzy po kieszeniach tamtejszych mieszkańców - oceniają eksperci.

Tomasz Rosset z Polskiej Izby Turystyki mówi, że Krym nie był z pewnością do tej pory popularnym kierunkiem dla turystów z Europy. Dodaje, że teraz będzie jeszcze gorzej. Ostatnie wydarzenia na dobrych kilka następnych lat spowodują, że turyści nie będą nawet chcieli spróbować odwiedzić tego miejsca. "Niestety ten konflikt się przedłuża, miejmy nadzieję, że zakończy się pokojowo. Na pewno nie jest to kierunek, który mógłby się cieszyć teraz popularnością i w którym nasi touroperatorzy chcieli by wysyłać swoich turystów" - mówi ekspert.

Rosset podkreśla, że obrazki ludzi z bronią w ręku na ulicach są dla Krymu antyreklamą. Jak mówi, w świadomości zawsze zostaje, że jest to region, w którym jest niebezpiecznie. Ukraina i Krym mogą z pewnością ten i nie tylko ten sezon, zaliczyć do nieudanych - mówi ekspert.

Ministerstwo sportu i turystyki także sugeruje, aby wybrać w tym roku inny kierunek na wakacje. Rzecznik resortu Katarzyna Kochaniak podkreśla, że na Krymie możemy nie do końca się zrelaksować. "Nie ma bezpośredniego zagrożenia jeśli chodzi o życie i zdrowie, natomiast na wakacje jedziemy po to, aby odpocząć a nie martwić się o to co dzieje się dookoła. Tutaj należy zawsze rozważyć wszystkie za i przeciw" - mówi rzecznik ministerstwa.

Zdaniem Lenura Kerymowa, Tatara pochodzącego z Krymu, tegoroczny sezon będzie tam bardzo ciężki, bo nie przyjadą także turyści z państw byłego Związku Radzieckiego. "Obrazki w telewizji nie zachęcają do odwiedzania Krymu" - mówi rdzenny mieszkaniec Krymu. Dodaje, że według statystyk w ubiegłym roku Krym odwiedziło pięć milionów turystów, z czego cztery to byli Ukraińcy, a reszta to Rosjanie i Białorusini. "Granice są zamknięte, więc siłą rzeczy Ukraińcy na Krym nie pojadą" - mówi Lenur Kerymow.

Dodaje on, że przemysł turystyczny na Krymie dopiero się rozwija. Ze statystyk wynika także, że większość usług do tej pory wykonywano na czarno.
Na Półwyspie Krymskim sytuacja wciąż bardzo jest napięta. Krym został faktycznie anektowany przez Rosją, ale tego faktu nie akceptują ukraińskie władze w Kijowie.