LOT negocjuje dostawę kolejnych trzech maszyn na przełomie 2018 i 2019 r. – dowiedział się DGP. Przewoźnik będzie jedną z europejskich linii o największej liczbie tych samolotów
LOT powiększy flotę o kolejne samoloty szerokokadłubowe do obsługi tras do Ameryki Północnej i Dalekiej Azji. Na 2017 r. polski przewoźnik – zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami – zaplanował odbiór dwóch ostatnich z ośmiu zamówionych boeingów 787, które obsłużą m.in. nowe trasy do Newark i Los Angeles. Wtedy liczba dreamlinerów wzrośnie do ośmiu i zamknięty zostanie kontrakt z 2005 r. Ale to nie koniec.
Jak dowiedział się DGP, prezes LOT Rafał Milczarski planuje wprowadzić do floty – prawdopodobnie w formule leasingu operacyjnego – trzy kolejne dreamlinery. Negocjacje w sprawie umowy leasingowej nie zostały jeszcze zamknięte, ale są na bardzo zaawansowanym etapie. Na operację przejęcia maszyn zgodziła się rada nadzorcza LOT. Przewoźnik sprawy nie komentuje.
Według naszych ustaleń LOT jest zainteresowany większymi dreamlinerami niż obecnie. Dzisiaj używa sześciu (do 2017 r. będzie ich w sumie osiem) w wersji 787-8: na pokładzie znajdują się tu 252 fotele trzech klas. Według naszych ustaleń negocjowane trzy dreamlinery są w wersji 787-9, czyli przedłużonej o sześć metrów i z większą dopuszczalną masą startową. Tu liczba foteli może być bliższa 300, co obniża koszt transportu w przeliczeniu na pasażera. A plan jest taki, że przybędzie siedzeń w każdej z klas.
Pod względem liczby dreamlinerów LOT pozostanie w ciągu najbliższych lat jednym z liderów wśród europejskich przewoźników pasażerskich. 11 takich maszyn mają linie Norwegian; po osiem British Airways i TUI Travel (chociaż ich docelowe zamówienia rozłożone na kolejne lata są większe). Pierwszy z ośmiu B787 ma przylecieć w tym roku do hiszpańskiej linii Air Europa.
LOT obsługuje niemal 40 lotów rozkładowych dreamlinerami w tygodniu (zimą 30 rejsów, a do tego siedem czarterowych). Nowych pięć maszyn na początku 2019 r. da około 35 dodatkowych rejsów w tygodniu. W planach są m.in. kolejne połączenia na Daleki Wschód (pod uwagę brane są np. nowe miasta w Chinach) i rozwój kierunków transatlantyckich.
Zwiększenie floty dalekodystansowej w krótkim czasie z sześciu do 11 maszyn to jednak także... problemy. Już w przyszłym roku, kiedy dreamlinerów będzie osiem, na Lotnisku Chopina dla jednego z nich zabraknie miejsca przy rękawie, więc pasażerowie będą do niego dowożeni autobusami, co znacznie obniża „prestiżowość” i ogólną jakość transportu.
– Ruch lotniczy w Warszawie od lat rozwija się w tempie 5–7 procent, ale liczba operacji lotniczych utrzymuje się na stałym poziomie. To oznacza, że przewoźnicy operują coraz większymi maszynami – przyznaje Przemysław Przybylski, rzecznik Portów Lotniczych (PPL).
Przewoźnik Air China od jesieni lata do Pekinu cztery razy w tygodniu airbusem A330-200, który zabiera 332 pasażerów. Emirates używają boeinga 777-300 (427 pasażerów), a nie wykluczają, że sprowadzą do Warszawy dwupokładowego airbusa A380 (517 pasażerów). Samoloty szerokokadłubowe wykorzystuje regularnie z Warszawy także Qatar Airways, Air Canada, UPS, a okazjonalnie El Al.
Przewoźnicy alarmują, że już widać, że na Chopinie strefa non-Schengen jest za mała i brakuje płyt postojowych dla dużych maszyn. W 2015 r. warszawski port obsłużył 11,2 mln pasażerów, czyli teoretycznie ma jeszcze ponad 10 mln zapasu przepustowości. Szef PPL Mariusz Szpikowski twierdzi jednak, że w perspektywie kilku lat widać kres, ponieważ ruch dynamicznie rośnie. Na razie PPL szykują się do przebudowy strefy kontroli paszportowej. Potrzebne jest jednak wydłużenie pirsu północnego i zwiększenie liczby stanowisk dla samolotów. Na razie nie wiadomo, czy te inwestycje będą realizowane, bo nie ma decyzji co do przyszłości Chopina. Brane pod uwagę scenariusze to budowa Centralnego Portu Lotniczego albo tworzenie duoportu w oparciu o Okęcie i lotnisko w Modlinie. Rząd nie podjął na razie decyzji w tej sprawie.
Dziś LOT wykorzystuje 45 samolotów. Do końca 2020 r. ich liczba ma wzrosnąć do 70, z czego 16 mają stanowić dreamlinery. Przewoźnik twierdzi, że zamierza trzymać się konsekwentnie jednego typu maszyny, bo to obniża koszty eksploatacji. Na ten rok firma zapowiada ponad 150 mln zł zysku na działalności podstawowej.
@KonradMajszyk