Łódzki przewoźnik w dwóch etapach zwiększy częstotliwość kursów do Warszawy, poza swój macierzysty rynek – dowiedział się DGP. A samorząd chce dokupić spółce taboru, żeby umożliwić dalszą ekspansję.
– Zwiększamy częstotliwość kursów między Łodzią i Warszawą. Od września w weekendy będą to cztery pary kursów dziennie, w sumie osiem połączeń. To dwa razy więcej niż obecnie – zapowiada Janusz Malinowski z zarządu Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej. To konkurencja dla PKP Intercity, którego prezesem Malinowski był w latach 2011–2014. Jak się dowiedzieliśmy, od stycznia weekendowych pociągów ŁKA do Warszawy będzie jeszcze więcej, bo 10 – po pięć z Łodzi do Warszawy i pięć w przeciwnym kierunku.
Ruch może się wydawać zaskakujący, bo spółka ŁKA to z założenia przewoźnik regionalny. Weekendowe połączenia do Warszawy, czyli poza własne podwórko biznesowe, zostały uruchomione w połowie marca. Na początku na próbę, po dwie pary kursów dziennie.
Mimo że godziny przyjazdów i odjazdów nie są najlepiej dopasowane, wyniki okazały się dobre. – Nie mamy problemów z zapełnieniem tych pociągów. To jedyne pociągi ŁKA, które mają frekwencję 100 proc. – twierdzi Janusz Malinowski. – Do Warszawy jadą pełne, a ostatni kurs do Łodzi to z reguły nadkomplet. W sobotę i niedzielę przewozimy po 1,2–1,4 tys. pasażerów dziennie – twierdzi.
Czy połączenie jest rentowne? Jak usłyszeliśmy, wynik oscyluje wokół zera. – Na odcinku z Łodzi do Skierniewic honorujemy bilety Przewozów Regionalnych, co obniża rentowność przedsięwzięcia. Ale dokładać nie musimy – zastrzega Malinowski.
Od strony finansowej weekendowe kursy do Warszawy to lepsza efektywność wykorzystania taboru. Na co dzień 20 pociągów Flirt, których dostawy zakończyły się zaledwie rok temu, wozi pasażerów aglomeracji łódzkiej. A w weekendy zwykle 10 pojazdów, których amortyzacja jest kosztowna, stało bezczynnie na bocznicy.
W ŁKA bilet jednorazowy kosztuje 24 zł, w PKP IC podobnie – 28 zł (w drugiej klasie). Przewagą Intercity jest miesięczny dla dojeżdżających do pracy, który przywiązuje pasażera, nawet gdyby w weekend chciał skorzystać z konkurencji. Ale ŁKA ma lepszy tabor wyposażony w klimatyzację. Większość składów IC do Łodzi – oprócz nielicznych dartów – to wysłużone wagony bez chłodzenia.
Taboru ŁKA jeszcze przybędzie. W przyszły wtorek spółka otworzy oferty w przetargu na 14 kolejnych nowych pociągów pasażerskich. Tym razem będą dłuższe, bo trzy-, a nie dwuczłonowe. Z naszych wyliczeń wynika, że ten kontrakt będzie wart od 210 do 250 mln zł. Umowa ma być podpisana pod koniec roku. Dostawy potrwają do 2019 r.
Tak zwana praca przewozowa spółki wzrośnie wtedy dwukrotnie. Nowy tabor zostanie wykorzystany m.in. do obsługi kolejnych linii: z Łodzi do Piotrkowa Trybunalskiego, Radomska, Tomaszowa Mazowieckiego. Czy będą jeździły w weekendy do Warszawy – tego na razie nie wiadomo.
Samorząd i UE mogą sypnąć pieniędzmi na trzeci etap zakupów dla ŁKA. Urząd Marszałkowski rozpoczął prace nad koncepcją utworzenia do 2020 r. Łódzko-Warszawskiej Kolei Aglomeracyjnej. Trzonem projektu jest zakup taboru do obsługi połączeń między dwoma aglomeracjami.
– Cel jest taki, żeby lepiej skomunikować Warszawę z Łodzią, już nie w weekendy, ale codziennie. Tę operację moglibyśmy wykonywać wspólnie z Kolejami Mazowieckimi. To ważne m.in. w perspektywie organizacji w Łodzi Expo 2022, o którą się ubiegamy – powiedział wczoraj DGP Witold Stępień, marszałek województwa łódzkiego.
Do codziennej obsługi linii Łódź–Warszawa przez ŁKA trzeba by kupić ok. 10 pociągów. Szacowany wstępnie koszt projektu to 250 mln zł. Łódź będzie ubiegała się o dofinansowanie w konkursie, który zostanie ogłoszony w listopadzie przez Centrum Unijnych Projektów Transportowych.
PKP Intercity podkreśla, że jego przewagą w starciu z mniejszym przewoźnikiem jest m.in. szeroka siatka połączeń. – Mamy kilkanaście połączeń dziennie przez siedem dni w tygodniu. Oferujemy bilety jednorazowe i okresowe. Pasażerowie obu tych grup mogą liczyć na rabaty – podkreśla Beata Czemerajda, rzeczniczka PKP Intercity.
Średnia liczba pasażerów miesięcznie w 2015 r. w przypadku ŁKA to 150 tys., a PKP Intercity – 2,6 mln. Do funkcjonowania ŁKA łódzki Urząd Marszałkowski dopłacił z budżetu w 2015 r. 30 mln zł, a do PKP Intercity resort infrastruktury dołożył w tym samym czasie 494 mln zł.
Spółki regionalne wyjeżdżają poza swój teren
Rękawicę PKP Intercity rzuciła też spółka Koleje Mazowieckie. Do 25 czerwca pociągi piętrowe „Słoneczny” z Warszawy do Trójmiasta i „Dragon” do Krakowa jeździły w weekendy (podobnie jak ŁKA). Ale teraz, do końca sierpnia, kursują codziennie. – Jesteśmy zadowoleni z wyników. Połączenia zostaną utrzymane – zapowiada Jolanta Maliszewska z Kolei Mazowieckich.
„Słoneczny” składa się z siedmiu dwupoziomowych wagonów, co daje 1,7 tys. miejsc siedzących i stojących. Dziennie zapełnienie tych pociągów waha się od 40 do 90 proc. Z kolei „Dragon” oferuje w czterech wagonach około tysiąca miejsc. Na początku zajęte było co piąte miejsce, ale teraz frekwencja wystrzeliła, bo zdarzają się kursy, kiedy jedzie więcej osób niż teoretycznie dostępnych jest miejsc, np. 103 proc. Bo PKP IC wygrywa czasem przejazdu, ale pociągi KM są tańsze.
Spółka Arriva, która obsługuje kolejowe połączenia w województwie kujawsko-pomorskim, jeździ w wakacje komercyjnie z Bydgoszczy przez Trójmiasto na Hel. Jak podała nam wczoraj, średnie zapełnienie miejsc siedzących to 90 proc.
Okazją do wyjazdu poza rodzimy rynek jest też obsługa Światowych Dni Młodzieży. Do Krakowa PKP Intercity uruchomił 46 dodatkowych połączeń. Dla porównania: Przewozy Regionalne i spółki samorządowe, np. Koleje Mazowieckie, Koleje Wielkopolskie i ŁKA, podstawiły w sumie 290.