Gapowicze to narastający problem u wszystkich przewoźników. Co gorsza, nie płacą kar. Winni są już prawie 350 mln zł.
To o ponad 40 proc. więcej niż przed rokiem i niemal dwukrotnie więcej w porównaniu z 2013 r. – wynika z danych Krajowego Rejestru Długów.
Firma podkreśla, że wzrost kwoty zadłużenia nie nastąpił na skutek zwiększenia się bazy jej klientów. – Wynika przede wszystkim z tego, że przewoźnicy kładą coraz większy nacisk na walkę z gapowiczami, a co za tym idzie – poprawiają skuteczność w ich łapaniu – komentuje Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów.
Z takim wnioskiem zgadza się Jolanta Maliszewska z Kolei Mazowieckich, która wyjaśnia, że KM zwiększają współpracę z firmami windykacyjnymi. Jak mówi, za każdym razem, kiedy uzbiera się im większa kwota długu, organizują przetarg na firmę, która im go ściągnie. Jak zapewnia, takie działanie się opłaca.
Do większego korzystania z pomocy zewnętrznych fachowców przyznaje się też warszawski ZTM.
– Korzystamy z dostępnych na rynku narzędzi, które pomagają nam w odzyskaniu należności – mówi Igor Krajnow, rzecznik prasowy ZTM. Jednym z takich narzędzi jest wpisywanie dłużników na listę KRD, co znakomicie ich dyscyplinuje.
Ale na tym nie koniec. Stołeczny ZTM postanowił znacznie zwiększyć w tym roku liczbę kontrolerów, a więc także kontroli w swoich środkach transportu. Przetarg już został ogłoszony.
– Liczymy, że zostanie rozstrzygnięty jeszcze przed wakacjami. Dzięki temu od września będziemy w stanie organizować około 500 tys. kontroli miesięcznie – dodaje Igor Krajnow. Czyli o 100 tys. więcej niż obecnie.
Działania zaostrza też ZKM w Elblągu. W zeszłym roku, jak poinformowała firma, zatrudnieni przez nią kontrolerzy wystawili prawie 11,4 tys. mandatów. W porównaniu z 2014 r. ich liczba wzrosła o blisko 400. Zwiększyła się też liczba spraw skierowanych przeciwko dłużnikom do sądu. W 2015 r. ZKM złożył prawie 1500 pozwów, o 500 więcej niż przed rokiem.
Efektem działań podejmowanych przez przewoźników jest 299 tys. dłużników w bazie KRD. Rok temu było ich o 50 tys. mniej. Rośnie też liczba niezapłaconych przez nich mandatów. Dłużnicy zalegają z płatnością już 915 tys. grzywien, czyli prawie 250 tys. więcej niż przed rokiem i o 326 tys. więcej niż trzy lata temu.
Przewoźnicy nie kryją jednak, że większa kwota zobowiązań w KRD to także wynik rosnącej liczby gapowiczów. W stolicy odsetek osób jeżdżących bez biletu wśród skontrolowanych wynosi około 5–6 proc.
– Ten odsetek jest na stałym poziomie od lat. Z drugiej strony, jak wynika z naszych analiz, wzrasta liczba osób korzystających z miejskiego transportu – podkreśla Igor Krajnow.
Statystycznym gapowiczem jest mężczyzna w wieku 26–35 lat pochodzący z Mazowsza. Bez ważnego biletu został złapany trzy razy, a do oddania ma średnio 1167 zł (wynik kar w różnych środkach transportu; w ZTM mandat wynosi 266 zł).
Gapowicz rekordzista pochodzi z Wielkopolski. Jego dług wynosi aż 92 tys. zł. Na drugim miejscu znalazła się kobieta z woj. świętokrzyskiego, która musi oddać komunikacji miejskiej 71 tys. zł. Trzecie miejsce przypadło mieszkańcowi Mazowsza, którego zadłużenie wynosi 41 tys. zł.
Eksperci zauważają, że wciąż wielu dłużników liczy, że uda im się uniknąć kary, choćby odwlekając zapłatę w czasie. To też powód, dla którego skala zobowiązań w KRD narasta.
– Roszczenie z tytułu niezapłaconego mandatu za jazdę bez biletu ulega przedawnieniu po roku. Jeśli przewoźnik postara się o sądowy nakaz zapłaty, przerywa bieg przedawnienia. Wtedy ma jeszcze 10 lat na dochodzenie należności – tłumaczy radca prawny Konrad Siekierka z kancelarii prawnej Via Lex.