Bankructwa, utrata 50 tys. miejsc pracy, przeniesienie działalności poza Polskę lub masowe pozwy kierowców przeciwko firmom transportowym – takie konsekwencje możne przynieść niemiecka ustawa o płacy minimalnej (Mindestlohngesetz – MiLoG).
Wymaga ona stosowania minimalnej stawki godzinowej w wysokości 8,5 euro także w transporcie drogowym (na czas postępowania prowadzonego przez Komisję Europejską, zawieszono ich stosowanie w stosunku do tranzytu), ale nie do końca wiadomo, jakie składniki wynagrodzenia można do niej zaliczać: czy chodzi o samą płacę zasadniczą, czy można do niej zaliczyć też diety i ryczałty za noclegi. To istotne, bo za nieprzestrzeganie przepisów grożą kary do 0,5 mln euro.
Właśnie pozytywnie zakończyła się pierwsza kontrola polskiej firmy przez niemiecki urząd celny, który do płacy minimalnej zaliczył diety i ryczałty. Maciej Wroński, prezes organizacji pracodawców Transport i Logistyka Polska, przestrzega jednak przed nadmiernym optymizmem.
– Po pierwsze, jest to na razie jedna taka decyzja. Po drugie, nie wiadomo, jakie będzie w tej sprawie orzecznictwo, a po trzecie – czy tak samo będzie w przypadku przepisów o płacy minimalnej wprowadzanych wzorem Niemiec w innych europejskich państwach – mówi.
Przykładowo, francuska ustawa Macrona przewiduje wprowadzenie minimalnej godzinówki na poziomie 9,61 euro, a podobne regulacje mają być też wprowadzone w Belgii, Holandii, Luksemburgu czy we Włoszech. Tymczasem z raportu firmy Deloitte wynika, że przy skrajnie niekorzystnej interpretacji (gdy do płacy minimalnej zaliczane jest tylko wynagrodzenie zasadnicze) 42 proc. polskich firm transportowych może wypaść z rynku.
– To oznacza utratę pracy przez 53 tys. osób – mówi Julia Patorska, autorka raportu na temat wpływu niemieckiej ustawy na branżę transportu drogowego w Polsce.
Ale możliwe są też inne scenariusze. Przykładowo – jak prognozuje Maciej Wroński – przenoszenie działalności do Niemiec, gdzie warunki dla biznesu są lepsze.
– To jednak rozwiązanie raczej dla dużych przedsiębiorstw. Tymczasem 90 proc. firm transportowych posiada średnio cztery ciężarówki. To dla nich MiLoG stanowi największe zagrożenie – zaznacza Patorska.
Raport wskazuje też inne niebezpieczeństwo: roszczenia ze strony kierowców, wobec których nie zostały spełnione wymogi MiLoG. Według szacunków Deloitte mogą one wynieść prawie 2,7 mld zł.