Firmy chcą budować szybkie trasy za mniej, niż zakładają to kosztorysy inwestorskie. Według branży wpływ na to ma w dużej mierze spadek cen usług podwykonawców

W ostatnich tygodniach niektóre firmy chcą budować drogi szybkiego ruchu nawet za połowę wartości kosztorysu Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Tak tanie oferty zostały złożone choćby na realizację kolejnych fragmentów trasy ekspresowej S6 między Słupskiem i Trójmiastem. Jeden z odcinków tej arterii – z miejscowości Bobrowniki do Skórowa – hiszpańska firma Aldesa chce zbudować za 283 mln zł. Jeśli zestawimy to z kwotą 530 ml zł, którą na inwestycję chce przeznaczyć GDDKiA, to wychodzi, że oferta stanowi zaledwie 53 proc. kosztorysu. Ceny pozostałych pięciu propozycji też były znacznie niższe niż założenia drogowców i wahały się od 303 do 331 mln zł. Bardzo niska oferta pojawiła się też w przetargu na budowę drugiej jezdni trasy S6 wokół Słupska. Austriacki Strabag gotów jest zrealizować ją za 128 mln zł przy budżecie inwestorskim w wysokości 238 mln zł.
Drogowcy potwierdzają, że w przypadku większości ostatnich przetargów ceny są wyraźnie niższe niż założenia inwestora. Jak podliczyła dla nas GDDKiA, w siedmiu postępowaniach w formule „projektuj i buduj”, w których oferty otwierano w styczniu 2021 r., średnia wartość najtańszej propozycji wyniosła 71 proc. kosztorysu.
Zgłaszane oferty zaczęły wyraźnie tanieć już jesienią zeszłego roku. Niektóre z nich opiewały na kwotę poniżej 50 proc. kosztorysu. Tak było chociażby w przypadku postępowania na budowę innego odcinka trasy S6 – z miejscowości Bożepole Wielkie do Leśnicy, czy w przetargu na budowę obwodnicy Strzelec Krajeńskich w woj. lubuskim.
GDDKiA, nie chcąc powtórki sytuacji sprzed lat, gdy firmy zgłaszające tak niskie ceny nie dawały sobie później rady z przedsięwzięciami, tym razem dokładnie weryfikuje propozycje. – W przypadku wątpliwości sprawdzamy, czy zgłoszona cena nie jest rażąco niska. Są przykłady, w których firma nie potrafi wyjaśnić, jak obliczyła wartość oferty i wtedy jest ona odrzucana – mówi Szymon Piechowiak, rzecznik GDDKiA. Przyznaje, że w jednym z ostatnich przetargów – na budowę trasy S19 do granicy z Białorusią – wszystkie siedem zgłaszających się firm zostało poproszonych o wyjaśnienia odnośnie do ceny. Odrzucono wówczas zarówno ofertę najtańszą – firmy Intercor, wartą 53 proc. kosztorysu, jak i najdroższą – firmy Unibep. Powód? Obie spółki w wyznaczonym terminie nie udzieliły odpowiednich wyjaśnień. Ostatecznie wygrała firma Porr z ceną 526 mln zł, która i tak jest znacznie niższa od założonego budżetu GDDKiA wynoszącego 832 mln zł.
Jan Styliński, szef Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, mówi, że niskie oferty zawsze warto weryfikować. Jednak według niego za wyjątkiem rzadkich wypadków ewidentnych zaniżeń ogromna większość propozycji jest realna. – W ostatnim czasie obserwujemy wyraźne spadki cen usług podwykonawczych, m.in. z powodu większej konkurencji. Spora liczba podwykonawców to firmy, które pracowały na kontraktach samorządowych, a w tym i przyszłym roku z powodu znacznie mniejszych przychodów z podatków w następstwie koronawirusa i w związku z koniecznością innych wydatków samorządy będą realizować znacznie mniej inwestycji – przyznaje Styliński. Dodaje, że na to nakładają się zawyżone przez drogowców kosztorysy. – Były wykonywane w czasie górki cenowej. GDDKiA stara się aktualizować te wyceny, ale i tak to nie odzwierciedla tego, co na bieżąco dzieje się na rynku – przyznaje Styliński.
Michał Wrzosek, rzecznik Budimeksu, przyznaje, że spadły ceny usług podwykonawczych. A te mają istotny udział w kosztach całego przedsięwzięcia. Dodaje, że jednocześnie generalni wykonawcy nieco agresywniej walczą o zlecenia, bo nie wiedzą, czy za dwa–trzy lata utrzyma się obecna liczba zleceń ze strony inwestorów rządowych.
Jan Styliński dodaje, że nie grozi powtórka sytuacji z ostatnich dwóch lat, kiedy to GDDKiA zerwała blisko 20 kontraktów na realizację ważnych tras szybkiego ruchu. Przypomnijmy, że firmy, które nie podołały tym zadaniom, przed pięcioma–sześcioma laty często wygrywały przetargi bardzo niską ceną – sięgającą tak jak teraz połowy wartości kosztorysu. Styliński przyznaje, że od dwóch lat GDDKiA gwarantuje znacznie bardziej realną waloryzację kontraktów na wypadek wzrostu cen materiałów czy robocizny. Drogowcy twierdzą z kolei, że w większości przypadków rozwiązywano kontrakty z tzw. firmami teczkowymi, czyli spółkami zagranicznymi, które nie miały w Polsce pracowników czy sprzętu i bazowały głównie na wykonawcach. Teraz niskie ceny zwykle zgłaszają zaś firmy, które działają u nas od lat i mają tu potencjał. Sporadycznie przetargi wygrywają firmy chińskie, które coraz mocniej chcą wejść na nasz rynek. GDDKiA ich oferty weryfikuje bardzo dokładnie.
Drogowcy dodają, że niższe ceny nie oznaczają, że od razu znajdą się pieniądze na dodatkowe inwestycje. A to dlatego, że wcześniej były okresy, kiedy oferty przekraczały założony budżet. Program budowy dróg musi się zbilansować. GDDKiA zaznacza jednak, że przy dłużej utrzymujących się niskich cenach są większe szanse na realizację tras z listy rezerwowej. Od lat znajduje się na niej np. budowa nowej wylotówki z Warszawy na północ, która ominęłaby zakorkowany odcinek w Łomiankach.