Tak to już jest, że przestępcy starają się być o krok przed stróżami prawa, a ci z kolei próbują nadążyć, a czasem wyprzedzić (zapobiec lub utrudnić działalność) tych pierwszych. Z przestępstwami podatkowymi jest tak samo. Oszuści szukają różnych sposobów, by bezkarnie wyłudzić pieniądze, a fiskus próbuje ich złapać i ukarać – z tą różnicą, że – jak uczy doświadczenie – zupełnie nie dotrzymuje im tempa. Stąd gigantyczne straty dla budżetu.
Rozwiązania utrudniające okradanie państwa (i nas) z VAT, tj. solidarną odpowiedzialność sprzedawcy i kupującego (np. dużą ilość paliwa) za rozliczenie podatku oraz odwrotne obciążenie, gdy daninę reguluje odbiorca, a nie dostawca (np. prętów stalowych), wprowadzono w Polsce za późno. Na dodatek system nie jest szczelny – wielu wyrobów, w obrocie którymi nieprawidłowości są duże, nie obejmuje. A oszuści bardzo szybko przerzucili się np. z handlu stalą na elektronikę – co można było przewidzieć, bo rzadko występują u nas przestępcze innowacje, częściej rozwiązania znane z innych rynków, analogiczne bądź zmutowane. Nie jest też doskonały, nawet kaucja gwarancyjna zwalniająca z solidarnej odpowiedzialności bywa podobno wykorzystywana przez firmy uczestniczące w nielegalnym procederze.
Czy można coś z tym zrobić? Tak, fiskus ma w zanadrzu jeszcze sporo możliwości. Ale pracuje za wolno i nieudolnie, mimo że w tym przypadku, bardziej niż w innych, liczy się czas. Bo czas to, dosłownie, pieniądze.