To kolejny blamaż Boeinga i LOT-u - tak Tomasz Hypki komentuje sprawę braku filtrów paliwa w LOT-owskich Dreamlinerach. Dwa z pięciu Boeingów 787 nie miały kompletu filtrów paliwa. Kontrole wykazały, że wybrakowane maszyny przekazał polskiemu przewoźnikowi producent. LOT i Boeing zapewniają że maszyny, mimo usterki, nie stwarzały zagrożenia dla podróżujących.

Dużo bardziej sceptyczny jest wydawca miesięcznika "Skrzydlata Polska". Tomasz Hypki zaznacza, że latanie na niesprawnych samolotach jest po prostu niebezpieczne. Jak podkreśla, nie można latać bez kompletu filtrów paliwa i mówić, że to jest bezpieczne. Gdyby filtry nie wpływały na bezpieczeństwo, to by ich po prostu nie było - podkreśla ekspert. Jak dodaje, trudno sobie wyobrazić samochód, który by jeździł bez filtrów paliwa, a co dopiero samolot.

Hypki zaznacza, że fakt zauważenia braku filtrów dopiero teraz świadczy o tym, że Dreamliner to po prostu wadliwa konstrukcja. Uruchomienie silnika i latanie powinno być, jego zdaniem, niemożliwe z taką usterką. Jak dodaje, w dobie zaawansowanej elektroniki brak filtra powinien być sygnalizowany przez odpowiednie urządzenia.

Usterkę wykryto pod koniec ubiegłego tygodnia podczas kontroli silników dokonywanej przez serwisanta Boeinga. Na czas uziemienia wadliwych egzemplarzy LOT wynajął dwie zastępcze maszyny. Teraz wszystkie polskie Dreamlinery już latają.

PLL LOT negocjuje z Boeingiem odszkodowanie związane z poprzednim kilkumiesięcznym uziemieniem Dreamlinerów. Związane ono było z wadami w akumulatorach maszyn.