Jednak wyleciał. W środę po godz. 17.00 w pierwszy rejs transatlantycki wystartował jeden z dwóch Dreamlinerów Polskich Linii Lotniczych LOT. Start ognił się o 80 minut. Wcześniej były wątpliwości, czy samolot powinien lecieć w związku z plaga usterek gnębiących te maszyny.

- Było pewne opóźnienie w boardingu pasażerskim, ale to nic poważnego - mówił w TVN24 rzecznik LOT Marek Kłuciński.

Polska maszyna odleciała z Warszawy 80 minut po czasie. Oprócz opóźnienia spowodowanego boardingiem, dłużej niż planowano trwało też odladzanie maszyny.

Dreamliner z usterkami

Dreamliner, który ma polecieć do Chicago, podobnie jak druga maszyna we flocie LOT-u, był od czasu pojawienia się w Polsce kilka razy uziemiony z powodu - jak je określił rzecznik LOT-u - "sygnalizacji usterek". Jedna, konkretna usterka miała miejsce raz i dotyczyła "zasilania elektrycznego siłownika układu hamulcowego".

Winna plaga usterek w japońskich Dreamlinerach

Pasażerowie lecący dzisiaj do Chicago prawie do ostatniej chwili nie byli pewni, ze poleca ta maszyna. Rano światowe agencje znowu obiegły informacje o problemach japońskich Dreamlinerów, który uziemił cała flote na ziemi.

Stąd na lotnisku w Warszawie powołano sztab, który miał zdecydować o locie polskiej maszyny. Zdecydowal on, że jednak maszyna poleci do USA. Rzecznik PLL LOT stwierdził, że Dreamliner polskiego przewoźnika poleci do Chicago zgodnie z planem, a wpływ na to miała informacja od Boeinga, który poinformował, że usterki w samolotach japońskich zostały zaobserwowane wcześniej i usunięte przed oddaniem maszyn polskiemu przewoźnikowi.