Kolej stosuje bardzo wyrafinowane sztuczki, żeby chronić monopol spółki PKP Energetyka. Konkurencja jest praktycznie uniemożliwiona – skarżą się przewoźnicy. A za wszystko płacą pasażerowie.
Setki milionów rocznie od przewoźników dla PKP Energetyka / DGP
Przewoźnicy kolejowi ujawnili DGP, w jaki sposób spółka PKP Energetyka chroni swoją pozycję monopolisty na rynku dostawców energii trakcyjnej. W Polsce jest ponad 300 koncesjonowanych sprzedawców energii, ale przewoźnicy kupują prąd od PKP Energetyki. Najwięksi klienci to PKP Cargo, PKP Intercity i Przewozy Regionalne.
– Dzięki swojej uprzywilejowanej pozycji spółka utrudnia wybór innych sprzedawców energii, do czego każdy przewoźnik ma prawo – potwierdza Rafał Milczarski, prezes Związku Niezależnych Przewoźników Kolejowych. – PKP Energetyka włada krytycznymi elementami systemu. Ma więc możliwość limitowania dostępu do swoich podstacji zewnętrznym sprzedawcom energii elektrycznej – dodaje.
Spółka z Grupy PKP jest właścicielem większości podstacji średniego napięcia służących do przetwarzania prądu przemiennego, płynącego z elektrowni, na prąd stały 3000 V, którym zasilane są lokomotywy. I to praktycznie uniemożliwia konkurencję energetyczną na kolei.
– Jako prezes jednego z niezależnych przewoźników kolejowych nie mogę ot tak zakupić np. od Tauronu energii elektrycznej, która następnie mogłaby być przetworzona na prąd stały i dostarczona do naszych lokomotyw za pomocą infrastruktury pozostającej we władaniu PKP Energetyki – zżyma się rozmówca DGP spoza grupy PKP.
Najprostszy sposób to metoda „na licznik”. Przewoźnicy w relacjach z PKP Energetyką nie rozliczają się za faktycznie wykorzystaną energię, lecz na podstawie różnych współczynników szacujących zużycie. Powód – niewiele lokomotyw posiada liczniki.
– Kiedy przewoźnik chce zmienić sprzedawcę energii, PKP Energetyka żąda od niego wdrożenia kosztownych rozwiązań umożliwiających transmisję danych o zużyciu energii w takcie sekundowym – tłumaczy Rafał Milczarski. To najdroższe i najbardziej skomplikowane rozwiązanie na rynku.
Przewoźnicy podkreślają, że PKP Energetyka pobiera i opłatę za przesył prądu, i opłatę dystrybucyjną, która w innych firmach idzie na utrzymanie sieci. Tymczasem spółka nie ponosi kosztów utrzymania sieci trakcyjnej, ponieważ za nią płacą przewoźnicy kolejowi w stawce, którą pobiera zarządca torów.
– To kuriozalna sytuacja. Spółka zarabia na sprzedaży i dystrybucji energii elektrycznej, ale nie musi przejmować się kosztami utrzymania sieci trakcyjnej – twierdzi nasz informator.
Wyjątkiem jest spółka Warszawska Kolej Dojazdowa, która ma podpisaną umowę nie tylko z PKP Energetyka, lecz także z tańszymi dostawcami. Jest to możliwe, ponieważ ten przewoźnik jest również właścicielem infrastruktury. Oprócz WKD właścicielem infrastruktury torowej jest jeszcze SKM Trójmiasto. Spółka jest własnością PKP i nie zamierza uciekać spod skrzydeł PKP Energetyka.
PKP Energetyka uważa, że spełnia kryteria zliberalizowanego rynku dla firm.
– Nic konkurencji na kolei nie zagraża. Spółka podporządkowana jest zasadom otwartego rynku energii w segmencie klientów biznesowych – twierdzi rzeczniczka PKP Energetyka Monika Żychlińska.
Za monopol kolejarskiej spółki płacą pasażerowie. Choć ceny energii na rynku hurtowym, który wyznacza stawki płacone przez biznes, spadły w 2012 r. o ponad 20 proc., przewoźnicy kolejowi podnosili ceny biletów, tłumacząc to m.in. wyższymi opłatami za energię elektryczną.
PKP Energetyka zareagowała oświadczeniem, w którym podaje, że całkowita cena pozyskania energii elektrycznej (obejmująca cenę energii i koszty usługi dystrybucji) na 2013 r. nie wzrosła.