Przewozy Regionalne wciąż nie mają podpisanej umowy ze śląskim urzędem marszałkowskim na dofinansowanie przewozów w regionie.
– To wynik niezdecydowania urzędu – mówi DGP Małgorzata Kuczewska-Łaska, prezes Przewozów Regionalnych. Kilka miesięcy temu Śląsk zamówił do rozkładu na 2012 r. większą liczbę pociągów, ale w obliczu kłopotów finansowych zasygnalizował obcięcie sporej części połączeń.
– Urząd jak dotąd nie zwrócił się do nas z konkretną propozycją redukcji. Z drugiej strony pod uzgodnionym wcześniej rozkładem jazdy podpisać się nie chce, a my już zobowiązaliśmy się go realizować wobec pasażerów – tłumaczy Małgorzata Kuczewska-Łaska.
W efekcie przewoźnik ponosi wyższe koszty, którymi – jak zapowiada – będzie musiał obciążyć województwo śląskie. Jeśli nie uda się przezwyciężyć patowej sytuacji, niewykluczone, że 1 marca na Śląsku 370 pociągów PR nie wyjedzie na tory.
– Dziś nie dopuszczam takiej ewentualności – zapewnia szefowa przewoźnika, ale przyznaje, że jeśli urząd marszałkowski nie ureguluje dwa razy z rzędu należności wynikających z umowy ramowej, spółka ma prawo odmówić wykonywania usługi. Pierwszej, za styczeń, nie zapłacił.
– Może więc dojść do zaprzestania świadczenia usług w całym województwie – stwierdza prezes PR.
Konflikt ma swoje drugie dno. Od października 2011 r. Śląsk część przewozów zaczął zlecać Kolejom Śląskim, których jest właścicielem. Jednak niekoniecznie oznacza to większe korzyści dla pasażerów. Za najbardziej oblegane połączenie z Gliwic do Częstochowy jeszcze w 2010 r. Śląsk płacił PR 24,5 mln zł (8,37 zł/pociągokilometr), podczas gdy w 2012 r. chce wyłożyć Kolejom Śląskim ponad 39 mln zł (14,75 zł/pociągokilometr). Na realizację pozostałych połączeń w województwie marszałkowi zostało 92,5 mln zł. Tymczasem PR za utrzymanie zwiększonego rozkładu żądają min. 137 mln zł.