Spółka po trzech kwartałach odnotowała 176 mln zł straty. Przewoźnik systematycznie traci udziały w rynku.
Naszego największego przewoźnika towarowego ratuje w ostatnim czasie pomoc z tarczy antykryzysowej. Jak przyznaje Czesław Warsewicz, prezes PKP Cargo, w ostatnich miesiącach spółka otrzymała w ramach rządowego wsparcia ponad 80 mln zł. W efekcie w III kw. odnotowała 15 mln zł zysku netto. Tyle że przed zimą nie da się odrobić strat, które w pierwszym półroczu sięgnęły prawie 192 mln zł.

Problem nie tylko u nas

W ciągu trzech kwartałów spółka przewiozła 67,8 mln ton towarów, o 14,4 mln ton mniej niż rok wcześniej. Warsewicz zaznacza, że kluczowy wpływ na tegoroczne wyniki miała pandemia. – Koronawirus uderzył w przemysł, a ten jest naszym głównym klientem – zaznacza. Na to nałożył się spadek popytu na energię elektryczną i na węgiel, który dotąd był jednym z najczęściej przewożonych przez firmę surowców. Na zmniejszenie przewozów miały też wpłynąć inne wydarzenia, np. trwałe zamknięcie wielkiego pieca w hucie ArcelorMittal w Krakowie.
Według Urzędu Transportu Kolejowego od stycznia do września w całej Polsce przewieziono 162 mln ton towarów, o 8,8 proc. mniej niż rok wcześniej. Podobnie było w innych krajach. W Austrii w II kw. odnotowano prawie 20-proc. spadek przetransportowanej masy towarów. Spółki kolejowe przewiozły w tym okresie 20,9 mln ton. O załamaniu w przewozach towarów koleją donosiły media w Czechach. W pierwszym półroczu przewieziono ich o jedną piątą mniej niż przed rokiem. Według danych Eurostatu we Francji spadek przewozów cargo koleją w pierwszym półroczu osiągnął 23 proc., a na Łotwie 47 proc.
Deutsche Bahn Cargo, czyli oddział państwowych kolei w Niemczech, poinformował, że w pierwszym półroczu praca przewozowa spadła o 13 proc. Szef całej spółki DB przyznał, że poważnie wpłynęło to na wyniki grupy. Od stycznia do czerwca jej strata operacyjna wyniosła 1,8 mld euro. Przewozy cargo u naszych zachodnich sąsiadów były w II kw. o 16 proc. mniejsze niż rok wcześniej.

Złe zarządzanie

Jednak według związków zawodowych sytuacja notowanego od siedmiu lat na giełdzie przewoźnika pogarszała się na długo przed wybuchem pandemii. W styczniu br. Jan Majder, szef Solidarności w PKP Cargo, pisał do Krzysztofa Mamińskiego, szefa rady nadzorczej spółki i prezesa PKP (ma 33 proc. akcji spółki), że sytuacja firmy jest dramatyczna. Twierdził, że z powodu złego zarządzania przewoźnik traci kontrakty. Na początku 2018 r. spółka miała 48,6-proc. udział w rynku przewozów towarowych, teraz to 40,7 proc. Po przejęciu ponad dwa lata temu władzy w spółce Czesław Warsewicz, zakładał, że do 2023 r. udział wzrośnie do 65 proc.
Pismo z początku roku pozostało bez odpowiedzi. We wrześniu szefowie trzech największych związków w spółce powołali komitet protestacyjny. „Brak adekwatnych do sytuacji rynkowej działań zarządu PKP Cargo pomimo wielokrotnych wystąpień związków zawodowych w tej sprawie prowadzi do sytuacji, w której drugi co do wielkości przewoźnik towarowy w Europie wkrótce stanie się bankrutem” – pisali związkowcy do rady nadzorczej. Dowodzili, że pandemia jedynie w znikomym stopniu ma wpływ na sytuację spółki. Zapowiadali protesty pod siedzibami Prawa i Sprawiedliwości oraz PKP Cargo.
Dopiero wtedy władze spółki przystąpiły do rozmów. – Dialog społeczny z władzami firmy trwa. Oczekujemy poprawy efektywności działania spółki, odzyskania pozycji rynkowej i zwiększenia wolumenu przewozów. To wszystko będzie gwarantowało utrzymanie miejsc pracy – mówi DGP Leszek Miętek, szef Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce.

Zbyt mała elastyczność

Karol Trammer, redaktor naczelny dwumiesięcznika „Z Biegiem Szyn”, przyznaje, że jest kilka powodów utraty przez PKP Cargo pozycji na rynku. – Prywatni przewoźnicy towarowi często przejmują kontrakty, bo szybciej potrafią reagować na zapotrzebowanie klientów. Druga kwestia to szkodliwa polityka rezygnowania z małych klientów, dla których realizuje się tzw. przewozy rozproszone. Jednostkowo zapewniają oni niewielkie przychody, ale duża baza drobnych kontrahentów jest bardzo dobrym zabezpieczeniem na utratę kontraktów, czy kryzysy w określonych branżach – wylicza Karol Trammer.
Dodaje, że spółka traktuje pandemię COVID-19 jak wymówkę, która ma usprawiedliwiać złe wyniki. – Koronawirus sprawił pewne problemy, bo zakłady spowolniły działalność. Nie przeszkodziło to jednak zwiększyć wybranym przewoźnikom prywatnym udziałów w rynku. Dodatkowo w pierwszej połowie roku mieliśmy rekordy w przewozach koleją między Europą a Azją, a przecież spółka PKP Cargo zakładała, że będzie liderem na Nowym Jedwabnym Szlaku. Tymczasem w terminalu w Małaszewiczach na granicy z Białorusią coraz więcej składów ze Wschodu przejmowanych jest przez konkurencyjne firmy – dodaje Trammer.
Czesław Warsewicz zapowiada teraz, że dzięki podpisaniu nowych umów są szanse na odzyskiwanie przez PKP Cargo udziałów w rynku. W ostatnim czasie zawarto m.in. kontrakt z Krajową Spółką Cukrową na przewozy cukru do terminalu w Gdańsku. PKP Cargo chce też w dużej mierze stawiać na rozwój połączeń intermodalnych. Chodzi o przewóz kontenerów, które trafią potem na statki lub na ciężarówki. W pierwszych trzech kwartałach tego roku przewozy intermodalne były o 12 proc. większe niż rok wcześniej.