W ramach działań przeciwko koronawirusowi rząd Sri Lanki wstrzymał w środę wszystkie przyloty samolotów pasażerskich do stolicy kraju. Odloty odbywają się normalnie. Na czwartek zaplanowano lot czarterowy z Kolombo do Warszawy.

Przyloty pasażerów do portu lotniczego zostały wstrzymane do końca marca. Nie odwołano natomiast połączeń towarowych ani tranzytowych.

Według danych Światowej Organizacji Zdrowia, do wtorku na Sri Lance potwierdzono 29 przypadków infekcji koronawirusowej, ale miejscowe źródła mówią o co najmniej 43. Pierwszy lankijski pacjent z koronawirusem, przewodnik turystyczny, został zidentyfikowany 11 marca.

Jak donoszą lankijskie media, nagły wzrost liczby wykrytych przypadków nastąpił za sprawą przyjazdów turystów z Włoch oraz obywateli Sri Lanki, którzy podróżowali do tego kraju i do Niemiec. Jeszcze przed zawieszeniem lotów do Kolombo władze Sri Lanki przestały wydawać wizy turystyczne na lotnisku i wprowadziły zakaz wjazdu dla obywateli kilkunastu krajów, w tym Włoch, Francji, Hiszpanii, Niemiec, Szwajcarii, Danii, Holandii, Szwecji i Austrii.

W efekcie szerzenia się zarażeń władze Sri Lanki wprowadziły dni wolne od pracy do końca tygodnia. Źródła w Kolombo oceniają, że w środę około 70 proc. stołecznych sklepów było zamkniętych. Nie działają też urzędy i komunikacja kolejowa, rzadziej kursują miejskie autobusy, lecz taksówki i cały transport prywatny funkcjonują normalnie.

W czwartek z Kolombo ma się odbyć lot czarterowy do Warszawy zorganizowany w ramach operacji #LOTdoDomu dla Polaków chcących wrócić do kraju. Z witryny PLL LOT wynika, że ciągle są dostępne bilety na to połączenie.

Jak mówią PAP źródła na wyspie, mieszkańcy coraz bardziej obawiają się cudzoziemców, jednak środki ostrożności nie są masowo stosowane. Mieszkający w Kolombo chiński przewodnik turystyczny i tłumacz Li Hao poinformował PAP za pośrednictwem aplikacji WhatsApp: „Chociaż liczba zakażeń zaczęła szybko rosnąć, a ludzie coraz bardziej boją się cudzoziemców, to nadal wszędzie widać ludzi ściskających dłonie i spotykających się w mieście”.

Niroshan, właściciel sklepu na przedmieściach stolicy Sri Lanki przekonuje, że sytuacja w kraju jest znacznie lepsza niż gdzie indziej w Azji, a biznesu nie zamierza zamykać. „Żyjemy w biednym kraju i musimy pracować, bo nasz rząd nam na pewno nie pomoże. Mam nadzieję, że nie będzie więcej zarażeń, jeśli tylko przestaniemy tu wpuszczać cudzoziemców”.