Tworzona w ogromnych bólach nowelizacja ustawy o transporcie drogowym, potocznie nazywana lex Uber, już obowiązuje.
Regulacje (Dz.U. z 2019 r. poz. 1180), które weszły w życie w Nowy Rok, mają uzdrowić konkurencję na rynku przewozu osób. Nowelizacja przede wszystkim wprowadza licencję pośrednika w przewozie osób. Pośrednictwo zdefiniowano jako działalność gospodarczą polegającą na przekazywaniu zleceń przewozu z wykorzystaniem domen internetowych, aplikacji mobilnych, programów komputerowych oraz systemów teleinformatycznych lub innych środków przekazu informacji. To oznacza, że w ciągu trzech miesięcy stosowną licencję będą musiały zdobyć zarówno tradycyjne korporacje taksówkarskie, jak i firmy takie jak Uber czy Bolt, które wykonywały de facto taksówkarskie usługi w oparciu o aplikacje mobilne.
Licencję mogą dostać tylko firmy zarejestrowane w Polsce, wpisane do Krajowego Rejestru Sądowego lub Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej.
Co więcej, pośrednicy mogą zlecać usługi przewozowe wyłącznie przedsiębiorcom posiadającym licencję upoważniającą do zarobkowego przewozu osób. Czyli w przypadku samochodów osobowych musi to być licencja taxi, a w przypadku busów przewożących (łącznie z kierowcą) powyżej siedmiu i nie więcej niż dziewięć osób – licencja na przewóz osób. Pośrednik jest też zobligowany do sprawdzania, czy podmiot, któremu zleca kurs, ma odpowiednią licencję. Niewywiązywanie się z tego obowiązku zagrożone jest karą w wysokości 10 tys. zł.
Oprócz tego firmy muszą prowadzić elektroniczny rejestr, w którym przez 5 lat mają być przechowywane wszystkie informacje na temat zleceń przewozowych. Przez taki sam okres muszą być przechowywane dane dotyczące przedsiębiorców, którym zlecono przewóz osób. To umożliwi skuteczną kontrolę pośredników zarówno przez Inspekcję Transportu Drogowego (ITD), jak i organy kontroli skarbowej. Nieprzekazywanie informacji na żądanie organów kontrolnych jest zagrożone karą w wysokości do 40 tys. zł.
Trudniej też omijać przepisy. Przed wejściem zmian w życie wiele przewozów taksówkarskich wykonywanych na rzecz firm niebędących korporacjami odbywało się z naruszeniem przepisów o okazjonalnym przewozie osób. Podstawowym wymogiem, by taki przewóz mógł być realizowany zgodnie z prawem, jest zawarcie umowy pomiędzy klientem a wykonawcą w lokalu przedsiębiorstwa. Przy zamawianiu przewozu za pomocą aplikacji ten warunek był spełniony.
Teraz wykonywanie przewozów zamawianych przez aplikację w oparciu o przepisy o przewozie okazjonalnym jest zabronione. Zgodnie z art. 5e ustawy o transporcie drogowym prowadzenie pośrednictwa przy przewozie osób w przewozach okazjonalnych wykonywanych samochodami osobowymi (czyli przeznaczonymi konstrukcyjnie do przewożenia nie więcej niż siedmiu osób łącznie z kierowcą) jest zakazane. Za naruszenie tego zakazu na pośrednika można nałożyć administracyjną karę pieniężną w wysokości 40 tys. zł.
W ogóle za naruszenie każdego z większości obowiązków nałożonych na pośredników można nałożyć karę w wysokości od 5 do 40 tys. zł. przy czym podczas jednej kontroli drogowej suma kar nałożonych na pośrednika jest ograniczona do 100 tys. zł.
To oznacza, że od Nowego Roku osoby współpracujące np. z Uberem muszą mieć licencję taxi. Jej uzyskanie jednak jest dużo łatwiejsze. Przede wszystkim zniesione zostały egzaminy z topografii miasta. Poza tym – przynajmniej w teorii – świadczenie usług taksówkarskich nie wymaga już posiadania taksometru. Ustawa wprowadza bowiem alternatywą możliwość rozliczenia przewozów w postaci aplikacji mobilnej. Naliczanie opłaty, z zachowaniem lokalnych stawek maksymalnych, ma odbywać się na podstawie wyliczania orientacyjnej długości trasy przewozu przy użyciu systemu nawigacji satelitarnej. Jednak jej specyfikację ma określać rozporządzenie wydane przez ministra cyfryzacji, a to do chwili zamknięcia tego wydania DGP nie zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw. I nie wiadomo, kiedy to nastąpi, ponieważ aplikacja ma współdziałać z kasami rejestrującymi mającymi postać oprogramowania, nad którymi z kolei pracuje Ministerstwo Finansów. Do tego czasu wykonywanie legalnego przewozu osób nadal, oprócz licencji, wymaga posiadania taksometru i kasy fiskalnej. Zlecenie przewozu kierowcy nieposiadającemu taksometru naraża pośrednika na karę w wysokości 40 tys. zł, a kierowcę na karę w wysokości 2 tys. zł. Taką samą karę Inspekcja Transportu Drogowego nałoży na taksówkarza, który zawyża opłatę za przewóz.
12 tys. zł taka kara grozi kierowcy za realizowanie przewozów bez wymaganej licencji
Etap legislacyjny
Weszło w życie 1 stycznia
40 tys. zł taka kara grozi pośrednikowi w przewozie osób, który nie ewidencjonuje listy zleconych kursów