Narodowy przewoźnik nie zamierza iść w ślady linii lotniczych, które w trosce o środowisko zaczynają ograniczać liczbę lotów na krótszych trasach.
Wstyd przed lataniem to idea, która pojawiła się w Szwecji. Obecnie głośno jest o niej także w innych krajach, np. w Niemczech, Holandii czy we Francji. Jej zwolennicy przekonują, że z powodu dużej emisji przez samoloty szkodliwych substancji trzeba przesiąść się do bardziej ekologicznych środków transportu, np. do pociągów. W UE samoloty odpowiadają za 4 proc. emisji CO2 i ten odsetek w ostatnich latach rośnie. Na apele ekologów odpowiadają już pierwsze linie lotnicze.
Holenderski KLM ogłosił, że od marca we współpracy z międzynarodowym przewoźnikiem kolejowym Thalys zastąpi jedno połączenie z Amsterdamu do Brukseli pociągiem. Jak podkreśla przewoźnik, to pierwszy krok w realizacji proekologicznej strategii „Lataj odpowiedzialnie”, która zakłada stopniowe ograniczanie liczby lotów na krótszych trasach. Z kolei linie Air France zapowiedziały, że do 2021 r. o 15 proc. ograniczą liczbę operacji na trasach krajowych.
LOT nie zamierza iść w tym kierunku. Ideę wstydu przed lataniem mocno skrytykował szef narodowego przewoźnika Rafał Milczarski. – „Flight shame” to pomysł środowisk lewicowych, które starają się zawstydzić i obrzydzić ludziom latanie samolotami, co jest absurdem. Bo latanie służy łączeniu ludzi i rozwojowi gospodarczemu. Mówienie o ochronie środowiska poprzez ograniczenie podróży samolotowych jest głupotą – mówił Milczarski na niedawnym Kongresie Rynku Lotniczego.
Jednocześnie zaznaczył, że popiera ochronę środowiska i LOT stara się ograniczyć zanieczyszczanie atmosfery. – To jednak trzeba robić w racjonalny sposób. Na przykład poprzez oszczędzanie paliwa – stwierdził Milczarski. Dodał, że LOT w ostatnim czasie zakupił 15 boeingów 737 MAX, które spalają ok. 20 proc. paliwa mniej niż boeingi 737 starszego typu. „Maksy” po dwóch katastrofach od marca są jednak uziemione i nie wiadomo, kiedy znowu będą mogły latać. Według Milczarskiego do zmniejszenia spalania paliwa przyczyniłaby się też lepsza koordynacja ruchu lotniczego nad Europą.
Nasz narodowy przewoźnik nie zamierza robić cięć w liczbie krótkich tras. W najbliższym czasie chce iść w odwrotnym kierunku i rozwijać połączenia krajowe. Po pierwsze sezonowe dotąd rejsy z Krakowa do Olsztyna będą odbywać się przez cały rok. Pod koniec października po przerwie LOT znowu zacznie latać na trasie Bydgoszcz – Warszawa. W tym samym czasie zwiększy częstotliwość na swojej najkrótszej trasie – ze stolicy do Lublina. Będzie też więcej rejsów do Warszawy z Rzeszowa i Poznania. Większość tych połączeń ma alternatywę w postaci pociągów. Nasz narodowy przewoźnik uznał jednak, że warto je rozwijać, bo w dużej mierze korzystają z nich podróżni, którzy w stolicy przesiadają się na dłuższy rejs.
Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR uważa, że cięcia, które zapowiada teraz KLM, to działania pod publiczkę. – Zastąpienie pociągiem jednego połączenia z Amsterdamu do Brukseli nic nie zmieni. Za ogromną większość emisji CO2 odpowiadają loty długodystansowe, a tych nie da się łatwo zastąpić – zaznacza. Furgalski jest też przeciwny wprowadzeniu przez Unię Europejską specjalnego podatku, który byłby doliczany do biletu lotniczego. Takie propozycje wysuwali politycy z Francji czy Niemiec. Bartosz Baca, ekspert lotniczy z firmy BBSG, przestrzega jednak, by nie lekceważyć zjawiska wstydu przed lataniem. – W Skandynawii rzeczywiście zaobserwowano zmniejszenie sprzedaży biletów lotniczych. To może być widoczne w kolejnych krajach. Coraz większą świadomość ekologiczną mają np. milenialsi, którzy wchodzą w czas największej konsumpcji – zaznacza.
Dodaje, że przewoźnicy powinni wyjść naprzeciw oczekiwaniom tej grupy. – Działania, które podejmuje KLM, mogą mieć sens, choć rzeczywiście zrezygnowanie tylko z jednego połączenia na razie nie będzie brane na poważnie – zaznacza. Uważa jednak, że LOT już teraz powinien wejść w większą współpracę z kolejarzami i np. przy przesiadkach w Warszawie na dalsze loty bardziej promować dojazdy na Okęcie pociągiem. Na razie o współpracy kolejarzy z branżą lotniczą dużo mówi się w przypadku Centralnego Portu Komunikacyjnego. Przy okazji budowy nowego lotniska ma powstać w kilku etapach 1600 km nowych tras kolejowych. Wiceminister infrastruktury Mikołaj Wild zakłada, że do CPK będzie się dojeżdżać przede wszystkim koleją. Tyle że lotnisko powstanie najwcześniej za 10 lat.