Felerne Boeingi 737 MAX mogą wzbić się w powietrze dopiero w grudniu. Sytuacja może mieć wpływ na to, jakie samoloty w przyszłości kupi LOT
Średniodystansowe maksy do niedawna były najlepiej sprzedającym się modelem Boeinga. Na całym świecie uziemiono je w połowie marca, kiedy w Etiopii doszło do drugiej w ciągu pięciu miesięcy katastrofy takiej maszyny. W obu łącznie zginęło 346 osób. Według ekspertów do wypadków przyczyniło się wadliwe działanie systemu MCAS, który ma automatycznie zapobiegać utracie siły nośnej samolotu.
Boeing poprawił już oprogramowanie systemu, ale to agencje nadzoru lotniczego w poszczególnych krajach będą decydować, czy samolot jest bezpieczny. Wcześniej odpowiednie certyfikaty wyda amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa. Jej przedstawiciel ds. bezpieczeństwa Ali Bahrami przyznał niedawno, że maksy powinny wrócić do eksploatacji w USA dopiero w grudniu. To oznacza spore przesunięcie wobec wcześniejszych prognoz Boeinga, który pierwotnie szacował, że samoloty wrócą w maju. Potem mówiono o sierpniu.
Przedłużające się uziemienie maszyn to coraz większe problemy dla przewoźników, w tym dla LOT-u. To miał być jego główny samolot średniego zasięgu. LOT zamówił ich łącznie 15, z czego do momentu uziemienia maksów dostarczono pięć. Latały m.in. do Paryża czy Londynu. Do końca 2019 r. do Polski miało ich trafić jeszcze dziewięć. By ratować siatkę połączeń, LOT wynajął pięć samolotów zastępczych. To Boeingi 737 starszego typu.
Za wynajem maszyn trzeba słono płacić. LOT nie chce podać dokładnych kosztów. Jak jednak napisał „New York Times”, miesięczne wynajęcie średniodystansowego samolotu kosztuje ok. 330 tys. dol., czyli 1,2 mln zł. Jak się dowiedzieliśmy, ta kwota może spaść do 250 tys. dol., czyli ok. 930 tys. zł. Jeśli uziemienie maksów będzie się przedłużać do grudnia, to na zastępcze samoloty LOT według ostrożnych szacunków wyda ok. 40 mln zł.
Czy przewoźnik powalczy o rekompensaty? – Z całą pewnością będziemy rozmawiać z Boeingiem także o tej kwestii. Tematów jest jednak znacznie więcej. Rozmawiamy m.in. o nowych samolotach czy też o terminach kolejnych dostaw. Chcielibyśmy rozwiązać problem na zasadzie współpracy – mówi DGP wiceprezes Lotu Michał Fijoł. Po uziemieniu maksów przewoźnik wprowadził też ograniczenia w siatce połączeń. Zmniejszono częstotliwość rejsów do Hanoweru i Norymbergi. LOT zaprzestał też latać na drugie lotnisko w Moskwie – Domodiedowo.
Jednocześnie Michał Fijoł przyznaje, że sytuacja z maksami będzie brana pod uwagę przy wyborze maszyn, które LOT pozyska w kolejnych latach. – W dalszym ciągu trwają analizy dotyczące wyboru samolotów, jakimi w przyszłości ma operować LOT. Z pewnością na decyzje będzie miało wpływ m.in. to, co w przyszłości stanie się z maksami – przyznaje Fijoł. Teraz LOT opracowuje strategię rozwoju na lata 2020–2027, którą ogłosi w drugiej połowie roku. Dokument będzie uwzględniał budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego i określi planowane liczby pasażerów i samolotów.
Uziemienie maksów to też problem dla innej polskiej linii lotniczej – Enter Air, która obsługuje loty czarterowe. Spółka zamówiła sześć takich maszyn, a dotąd odebrała dwie. Wiceprezes Entera Andrzej Kobielski przekonuje, że kłopoty z maksami nie wpływają na siatkę połączeń, bo uziemione samoloty zastępują wynajęte maszyny. Ale i zapowiada, że przewoźnik nie odpuści walki o odszkodowania od Boeinga. Dla podróżnych niedogodnością jest wydłużenie czasu podróży na niektórych trasach. Max charakteryzuje się zasięgiem 5700 km, sporym jak na samolot średniodystansowy. W przypadku rejsów do Omanu czy Republiki Zielonego Przylądka samoloty zastępcze muszą mieć międzylądowanie, co wydłuża podróż nawet o dwie godziny.
Na wynajęcie zastępczych maszyn LOT może wydać 40 mln zł