Ponad 173 godziny rocznie – tyle czasu w korkowym szczycie spędza za kółkiem przeciętny kierowca w Warszawie . Nieco lepiej jest w Krakowie, gdzie z nogą na hamulcu statystycznie przyjdzie nam spędzić 125 godzin
To ustalenia, które znajdziemy w najnowszej edycji corocznego rankingu najbardziej zatłoczonych miast świata, opracowanego przez analityków z organizacji INRIX.
Jak wyglądamy na tle wszystkich 200 aglomeracji, które uwzględniono w badaniu? Warszawa znalazła się w pierwszej 30 (dokładnie na 28. miejscu), czyli o trzy oczka wyżej niż w poprzednim zestawieniu za 2017 r. Kraków niezmiennie okupuje zaś 74. pozycję.
Chociaż trudności w poruszaniu się po ulicach tych miast dalekie są od sytuacji, z którą zmagają się kierowcy w miastach zajmujących niechlubne korkowe podium (Bogota, Stambuł i Moskwa), to powodów do radości wiele nie ma. Trendy są jednoznaczne: coraz więcej mieszkańców wyprowadza się na przedmieścia, ale regularnie dojeżdża do pracy w centrum.
– Granice administracyjne miast się zacierają. Przez Kraków przetacza się teraz dyskusja o wpływie turystyki na mieszkańców. Zauważamy, że wielu z nich przeprowadza się, ale potem dalej dojeżdża do pracy czy urzędu w mieście – mówi Łukasz Franek, dyrektor Zarządu Transportu Publicznego w Krakowie.
Zwraca przy tym uwagę, że dla tych właśnie podróżujących wielką ulgą byłby sprawny transport zbiorowy, który łączyłby okoliczne gminy z aglomeracją. Takich połączeń jest jednak jak na lekarstwo, bo komunikacja międzygminna jest niedofinansowana od lat, a lokalni przewoźnicy, jak np. PKS, masowo upadają. Jednocześnie zapowiadana reforma tego systemu, która miała nastąpić przy okazji nowelizacji ustawy o publicznym transporcie zbiorowym (Dz.U. z 2018 r. poz. 2016 ze zm.), zamiast ruszyć, stoi w miejscu.
Nie tylko ustalenia INRIX potwierdzają, że sytuacja na polskich drogach daleka jest od ideału. Podobne zestawienia najbardziej zatłoczonych miast przygotowuje też firma TomTom, która publikuje coroczny Traffic Index. Z ostatnich badań wynika, że w miastach takich jak Lublin, Kraków, Warszawa, Wrocław, Łódź czy Katowice przeciętny czas dojazdu w najgorszych porach jest od 35 do ponad 50 proc. dłuższy niż w godzinach poza szczytem.
Statystyki wskazują, że – mimo wysiłków samorządów, które inwestują w nowoczesny tabor komunikacji miejskiej i np. oferują darmowe przejazdy dla mieszkańców – Polacy kupują coraz więcej samochodów i często z nich korzystają, a do tego zazwyczaj jeżdżą pojedynczo. Z badania „Transportowe zwyczaje Polaków” przygotowanego na zlecenie Busradar.pl wynika, że dziś prawie 87 proc. gospodarstw domowych ma przynajmniej jedno auto. Co czwarty Polak posiada już dwa samochody. Według ostatnich danych Eurostatu w naszym kraju na 1000 mieszkańców przypada ponad 571 aut.
Trend ten zauważa Tamas Dambi, zastępca dyrektora Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie. – Chociaż zainteresowanie komunikacją miejską rośnie, bo coraz więcej osób z niej korzysta i ją sobie chwali, to wciąż trudno wygrać z ogromną liczbą samochodów, które na przestrzeni ostatnich lat zalały nasze ulice – podkreśla. I podaje, że mowa tu o liczbie ponad 1 mln pojazdów, których nie było na stołecznych drogach (i parkingach) jeszcze na początku 2000 r.