Niemcy, Holandia czy Francja mają już po kilkadziesiąt tysięcy punktów ładowania aut elektrycznych. U nas jest ich ok. 800. Bo dużo o elektromobilności mówimy, a mało robimy. Orlen, Lotos i GDDKiA chcą to zmienić.
Główna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przyłącza się do rozbudowy sieci ładowania samochodów elektrycznych w Polsce. Zgodnie z warunkami ogłoszonego w poniedziałek przetargu powstanie 13 punktów ładowania (w każdym z nich będą po dwie ładowarki) przy autostradach A8, czyli Wrocław – Łódź, i A4 Wrocław – Katowice.

Daleko do liderów

Według Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, w Polsce funkcjonuje obecnie ponad 350 ogólnodostępnych stacji ładowania, z czego ok. 150 to ładowarki szybkie, pozwalające naładować baterię auta w około pół godziny. Jeśli wliczyć gniazdka, do których można włączyć kabel i ładować samochód (trwa to wówczas w granicach 8–10 godzin), liczba punktów jest szacowana na ponad 800.
Te liczby pokazują, jak daleko Polsce do europejskich liderów – w Holandii działa ponad 36,3 tys. punktów, w Niemczech 24,7 tys., we Francji ponad 23 tys., a w Wielkiej Brytanii ponad 16 tys. Łącznie na świecie jest ponad 0,5 mln punktów ładowania, z czego ok. 20 proc. znajduje się na terenie UE.
Jak się szacuje, liczba aut elektrycznych na wszystkich kontynentach przekroczy w najbliższych tygodniach 5 mln. Pod tym względem również jesteśmy w europejskim ogonie – w styczniu w Polsce było ok. 2,5 tys. samochodów na prąd. Dwie główne bariery rozwoju napędzanego prądem transportu w Polsce to wysokie ceny e-aut i właśnie trudności z ich ładowaniem.

Wskazane zagęszczenie

Na razie poruszanie się elektrykiem po ważnych przecież trasach łączących Wrocław z Łodzią i Katowicami pozostawia wiele do życzenia. Na ponad 220 km trasy A8 są pojedyncze punkty: w Mirkowie, Sycowie i Sieradzu. Wzdłuż A4 rozwija się wprawdzie największa w Polsce sieć ogólnodostępnych stacji ładowania samochodów elektrycznych firmy GreenWay Polska, jednak zdaniem ekspertów na odcinku Wrocław – Kraków zwiększenie liczby ładowarek jest jak najbardziej wskazane.
– Przy szybkim ruchu na autostradzie auta elektryczne, tak samo jak spalinowe, potrzebują więcej energii. Ładowarki muszą znajdować się w odległości nie większej niż 100–150 km. Jednak dla pełnego komfortu kierowców i swobody wyboru stacje ładowania powinny być oddalone od siebie o ok. 50 km. To jest standard w krajach o rozwiniętej infrastrukturze – wyjaśnia Bartłomiej Derski z portalu WysokieNapiecie.pl.

Ustawowy obowiązek

Według GDDKiA, jeśli uda się z sukcesem postawić pierwsze ładowarki, kolejny przetarg ma ruszyć w 2021 r.
– Lokalizacja punktów ładowania przy głównych trasach w sieci TEN-T (Trans europejska Sieć Transportowa – red.) to zadanie dla GDDKiA, która ogłoszonym właśnie przetargiem na dzierżawę części terenu MOP-ów pod stacje ładowania zaczyna po prostu wywiązywać się z ustawowego obowiązku – wyjaśnia Jacek Mizak z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.
Ale rynek trzyma kciuki za powodzenie projektu. – Dla rozwoju elektromobilności przetarg ogłoszony przez GDDKiA ma bardzo duże znaczenie i może być przykładem dobrej praktyki. Mamy nadzieję, że obecne postępowanie zakończy się sukcesem, by kolejne zostały rozpisane możliwie szybko. Rozwinięta sieć ładowania pomiędzy trasami jest gwarancją bezproblemowego poruszania się samochodem elektrycznym po całej Polsce – wyjaśnia Maciej Mazur z Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych.

Moc kosztuje

GDDKiA szacuje, że zamontowanie jednej ładowarki będzie kosztować ok. 270 tys. zł. Szacunkowo przyjmuje się, że koszt jednej szybkiej ładowarki wraz z instalacją to koszt rzędu 80–120 tys. zł. Ale eksperci nie są skłonni krytykować Generalnej Dyrekcji. – Ładowarki szybkie i superszybkie wiążą się z dużymi kosztami inwestycyjnymi. Najpopularniejsze stacje mają moc na poziomie 50 kW, jednak już teraz instalowane są stacje o mocy 150 kW. W ciągu kilku miesięcy staną się one standardem. Ładować auto chcemy mniej więcej tyle, ile obecnie spędzamy na stacjach paliw. Stacje o najwyższych mocach są nam to w stanie zagwarantować – uważa Maciej Mazur.
Zgodnie z rządowym programem rozwoju elektromobilności w 2020 r. powinniśmy mieć w Polsce 6 tys. ładowarek standardowych. Dodatkowo powstać ma 400 ładowarek szybkich.
W rozbudowę sieci ładowania wchodzą koncerny paliwowe.
Orlen w grudniu otworzył swoją pierwszą stację w Siewierzu przy trasie Katowice – Warszawa. Na razie jest ona darmowa. Do końca 2019 r. Orlen chce mieć 50 takich punktów.
Lotos uruchomił niedawno Niebieski Szlak, który umożliwi kierowcom swobodny przejazd autostradami A1 i A2 pomiędzy Warszawą a Trójmiastem. Wcześniej „jedynka” pozostawała jedną z trudniejszych do przebycia elektrykiem tras w kraju, właśnie ze względu na zbyt oddalone od siebie ładowarki.
Zdaniem naszych rozmówców, o ile główne trasy przy odrobinie wysiłku pozwalają już poruszać się samochodem elektrycznym, o tyle wyzwaniem pozostaje rozbudowa sieci ładowarek w mniejszych miastach. Obszarami o słabo rozbudowanej infrastrukturze pozostają m.in. ważne pod względem turystycznym Pomorze i Mazury.