Sprzedaż aut spadła o ponad 50 proc. Tym razem problem był nie tylko z popytem, ale i z podażą.



27,3 tys. nowych osobówek zarejestrowano w systemie CEPiK we wrześniu. To o 26 proc. mniej niż rok temu i 52 proc. mniej niż w sierpniu. Jednocześnie jest to pierwszy miesięczny spadek rejestracji od ponad trzech lat. Co takiego się wydarzyło, że rynek nagle wjechał w dołek?
Dziennik Gazeta Prawna
– To tylko korekta – uspokaja Wojciech Drzewiecki, prezes firmy SAMAR. I zwraca uwagę na wyjątkowy sierpień. Sprzedaż urosła wówczas o ponad 60 proc. Napompowali ją sami producenci – do 1 września musieli pozbyć się większości aut, jakie mieli na placach, bo tego dnia w życie wchodziły nowe normy dotyczące emisji spalin. Efektem były wyprzedaże na niespotykaną skalę.
Dodatkowo część klientów przestraszyła się, że modele homologowane zgodnie z nową normą Euro 6d-TEMP będą bardziej skomplikowane i droższe. Z kolei niesprzedane egzemplarze dealerzy rejestrowali na siebie – gdyby tego nie zrobili, to po 1 września część z nich w ogóle nie mogłaby wyjechać z salonów. Wszystko to rozpędziło rynek do ogromnej prędkości. A we wrześniu zaczęło się ostre hamowanie.
Jego powodem jest jednak nie tylko niższy popyt. Klientów we wrześniu było mniej także dlatego, że… brakowało aut. Producenci zbyt późno zaczęli homologować modele według nowych norm. – Część silników w ogóle ich nie spełniła i zostały całkowicie i bezpowrotnie wycofane z oferty – tłumaczy Drzewiecki. Doskonałym przykładem jest Renault. Do tej pory w modelu Megane dostępne były trzy jednostki benzynowe i dwa diesle (łącznie w ośmiu odmianach mocy). Z kolei od 1 września auto produkowane jest już tylko z dwoma jednostkami (benzyną i dieslem) o sześciu różnych mocach. W ubiegłym miesiącu fizycznie nie była jednak dostępna żadna z nich. – Pierwsze egzemplarze dopiero wjechały do składów celnych – słyszymy w jednym z salonów marki. Efekt: we wrześniu Renault sprzedało prawie 35 proc. mniej aut r./r.
Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w Volkswagenie, który r./r. stracił prawie 59 proc. klientów. Golfy z silnikami benzynowymi spełniające normę Euro 6d-TEMP jeszcze w ogóle nie przyjechały do Polski, a np. te z dieslem 2.0 TDI ciągle nie mają homologacji. – Z naszego wewnętrznego systemu wynika, że ich produkcja zacznie się dopiero pod koniec lutego 2019 r. – otwarcie przyznaje jeden ze sprzedawców.
Problemów nie mają ci, którzy dobrze przygotowali się na nowe normy. Toyocie sprzedaż rok do roku spadła tylko o niecałe 10 proc. – Dostosowanie większości naszych aut do Euro 6d-TEMP to była zwykła formalność. Na przykład hybryd w ogóle nie musieliśmy przerabiać, bo i bez filtrów cząstek stałych spełniają unijne wymogi. I to z dużym zapasem – tłumaczy Robert Mularczyk z Toyota Motor Poland.
Jeszcze mniej klientów odpłynęło koreańskiej Kii – ledwie 4,6 proc. r./r. i ocierające się o jakieś czary (biorąc pod uwagę sytuację na całym rynku) 1,5 proc. w porównaniu z sierpniem. – Nie pompowaliśmy sztucznie sprzedaży, nie rejestrowaliśmy aut na siebie. W ostatnich miesiącach wprowadziliśmy na rynek zupełnie nowe modele albo poważnie zmodernizowaliśmy te istniejące, więc cała nasza gama spełnia nowe normy – mówi Piotr Stobiński z Kia Motors Polska.
Eksperci są zdania, że w najbliższych miesiącach rynek się ustabilizuje – wystarczy, że do salonów wjadą modele homologowane do Euro 6d-TEMP. Cały rok branża planuje zamknąć na przynajmniej 10-proc. plusie.©℗
Elektromobilni listonosze wyruszają w drogę
Poczta Polska zaczyna dziś testy elektrycznych pojazdów dla listonoszy: rowerów, skuterów oraz aut – trój- i czterokołowych. Ekologiczne wehikuły pojawią się na ulicach dziewięciu miast, w tym Warszawy, Łodzi i Radomia. Sprawdzone zostanie działanie pojazdów elektrycznych 12 typów udostępnionych przez ośmiu producentów i dystrybutorów.
Próbne wprowadzenie na ulice pojazdów do przewozu listów i mniejszych paczek to kolejny etap przygotowań operatora do zastosowania przepisów ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. W ciągu najbliższych lat Poczta zamierza stopniowo wymieniać swoją flotę na auta elektryczne.
Podobne regulacje wprowadzono w większości krajów Unii Europejskiej. Pojazdy elektryczne są już wykorzystywane m.in. w taborze Royal Mail w Wielkiej Brytanii, Deutsche Post DHL w Niemczech oraz grupy La Poste we Francji.
W kwietniu Poczta sprawdziła, jak funkcjonują auta elektryczne o ładowności do 800 kg. W sumie z dużymi ładunkami pocztowymi jeździło 15 pojazdów. Zostały one użyczone przez międzynarodowe koncerny motoryzacyjne, ale był też melex czy auto z Instytutu Napędów i Maszyn Elektrycznych Komel. Pocztowcy przejechali elektrycznymi samochodami ponad 21 tys. km, m.in. po ulicach Warszawy, Wrocławia, Poznania, Łodzi i Katowic. Badali m.in. ładowność pojazdów, sposób ładowania akumulatorów, liczbę kilometrów możliwą do przejechania na jednym ładowaniu oraz oszczędności uzyskane dzięki stosowaniu alternatywnych źródeł energii. Oprócz aut Poczta Polska sprawdziła również różne rodzaje ładowarek i stacji ładowania.
Każdy z kierowców uczestniczących w wiosennych jazdach próbnych oceniał swój pojazd po kilku dniach użytkowania. Poczta nie informuje jeszcze, modele których producentów zebrały najlepsze oceny. Według rzeczniczki firmy Justyny Siwek analiza ankiet wskazuje, że „w przeważającej liczbie użytkownicy wyżej oceniają pojazdy, które znają i do których budowy (poziomu ergonomii, rozmieszczenia wskaźników, wydajności układu chłodzenia/klimatyzacji) zdążyli się przyzwyczaić”.