Donald Trump zapowiedziami o wprowadzeniu ceł na auta i części do nich skłonił do współpracy kraje żyjące z motoryzacji.
Wczoraj w szwajcarskiej Genewie odbyło się spotkanie oficjeli z krajów wiodących prym w przemyśle motoryzacyjnym. Chodzi o Kanadę, Japonię, Koreę Południową, Meksyk oraz państwa europejskie. Dlaczego zabrakło Chin? Państwo Środka już teraz prowadzi ze Stanami Zjednoczonymi otwartą wojnę handlową, przerzucając się wysokością stawek celnych i ma własną niezależną wizję relacji z Białym Domem.
Wagę spotkania podkreśla to, że miało ono odbyć się niejawnie. Za jego nagłośnienie odpowiadają dziennikarze Reutersa, którzy dotarli do dwóch niezależnych źródeł – jednego zbliżonego do administracji kanadyjskiej, drugiego do administracji meksykańskiej. Potwierdziły one, że spotkanie zostało faktycznie zaplanowane.
Co istotne, wiceministrowie nie przybyli do Genewy wyłącznie na wspomnianą rozmowę. Trzech z nich, czyli Juan Carlos Baker (podsekretarz w ministerstwie handlu zagranicznego Meksyku), Timothy Sargent (wiceminister handlu międzynarodowego Kanady) i Kazuyuki Yamazaki (wiceminister spraw zagranicznych Japonii) spotkali się z dyrektorem generalnym Światowej Organizacji Handlu (WTO) Robertem Azevêdem. Choć nie ma oficjalnych komunikatów z rozmów, to sam fakt, że do nich doszło, może oznaczać, że kraje obawiające się konfliktu handlowego z USA już teraz lobbują w za korzystnym rozstrzygnięciem ewentualnego sporu.
Drugi z możliwych sposobów – poza rozstrzygnięciem w WTO – na amerykańskie 25-proc. cła na auta i podzespoły to nałożenie ceł odwetowych. Ta droga wydaje się jednak mało prawdopodobna, bowiem przewaga importu leży pod stronie USA. W praktyce oznacza to, że mogłoby nie wystarczyć produktów do oclenia, żeby zrównoważyć ewentualny, negatywny bilans wojny handlowej. W takiej sytuacji są wszystkie wspomniane kraje.