Użytkownik nieruchomości praktycznie nie ma nic do powiedzenia, gdy na przyległej do niej drodze organizowane są np. rajdy. Ale próbny przejazd auta sterowanego komputerem będzie mógł zablokować.

Choć przepisy prawa o ruchu drogowym (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1260 ze zm., dalej: p.r.d.) nie przewidują jeszcze możliwości poruszania się po publicznych drogach aut autonomicznych, to od lutego tego roku dopuszczają ich testowanie.

Impuls dla inwestorów

– Prawne podstawy do testowania autonomicznych samochodów w naszym kraju to doskonały impuls dla inwestorów, do których należą najwięksi motoryzacyjni giganci: GM, Ford, VW, BMW czy Tesla. Takie działania dobrze wpisują się w inicjowany przez rząd elektromobilny trend w Polsce. Jednak wczytując się w ustawę, można stwierdzić, że całościowe przeprowadzenie badań nad tego typu pojazdami może okazać się trudne – zwraca uwagę Karolina Krawczyk z kancelarii Wardyński i Wspólnicy na blogu NewTech.law.

Testy wymagają zgody organu zarządzającego ruchem. Ten, w myśl art. 65l ust. 5 p.r.d., musi zorganizować konsultacje z mieszkańcami gminy, na terenie której prowadzone będą prace badawcze. W toku konsultacji właściciel nieruchomości położonej wzdłuż planowanej trasy przejazdu autonomicznego auta może zgłosić sprzeciw.

Co ciekawe, organizator testu jest też zobowiązany uzyskać opinię komendanta wojewódzkiego policji o wpływie badań na płynność ruchu. Jednak ta opinia, nawet gdyby była negatywna, nie jest wiążąca.

Natomiast sprzeciw właściciela nieruchomości musi skutkować wydaniem decyzji odmownej.

– Może chodzić nawet o zwykłą łąkę, która w żaden sposób nie ucierpi, nawet jeśli testowany pojazd w nią wjedzie. Dla porównania przepisy dotyczące wykorzystania dróg w szczególny sposób, np. na potrzeby rajdów samochodowych, nie dają takich uprawnień właścicielom nieruchomości położonych przy trasie wyścigu. A przecież podczas rajdów auta jadą zwykle szybciej niż 50 km/h i rzadko kiedy wychodzą łagodnie z zakrętów. Można też racjonalnie zakładać, że tego typu impreza jest bardziej niebezpieczna dla mieszkańców oraz ich nieruchomości niż przejazd badawczy samochodu sterowanego przez komputer. W dodatku wspomagany przez kierowcę, który w razie potrzeby będzie mógł zainterweniować – zwraca uwagę Karolina Krawczyk.

Siła strachu

Co więcej, jak dodaje Kamil Mamak z Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor książki „Prawo karne przyszłości”, sprzeciw właściciela działki nie musi być w jakikolwiek sposób umotywowany.

– Istnieje więc pewne niebezpieczeństwo, że obawy związane z tymi technologiami mogą gdzieniegdzie blokować prace nad testowaniem autonomicznych pojazdów. Dobrym przykładem jest tutaj śmiertelny wypadek z udziałem autonomicznego pojazdu, który miał miejsce w marcu w USA. Odbił się szerokim echem na całym świecie i wywołał wiele emocji, pomimo iż tego samego dnia na drogach całego świata zginęło nieporównywalnie więcej osób z winy kierowców – przypomina Mamak.

W efekcie Uber, do którego należało testowane auto, wstrzymał prace nad projektem autonomicznych pojazdów. – Pokazuje to, jak wielką siłę ma strach, który nie zawsze jest racjonalny – uważa Mamak.

Dlatego, jak podkreśla Karolina Krawczyk, należałoby wprowadzić choćby wymóg uzasadnienia sprzeciwu.

– Poza tym jego złożenie nie powinno skutkować automatyczną odmową wydania zezwolenia na test. Należałoby też określić np. rodzaj nieruchomości, których sąsiedztwo pozwala na zgłoszenie sprzeciwu. Obecnie nawet jeśli trasa przebiegałaby wzdłuż pustych, niezamieszkanych terenów, istnieje możliwość zablokowania prac – postuluje Krawczyk.

Niekonsekwencja ustawodawcy

Z kolei Magdalena Czenko z kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr zwraca uwagę na pewną niekonsekwencję ustawodawcy. Z jednej strony obawa o bezpieczeństwo jednego właściciela nieruchomości wystarczy do zablokowania testów. Z drugiej, choć przepisy nakazują, by organizator testu przedstawił wykaz osób odpowiedzialnych za zabezpieczenie trasy, to ludzie ci nie muszą posiadać jakichkolwiek kwalifikacji w zakresie bezpieczeństwa.

– Nie zostały wobec nich sformułowane żadne wymagania. Z tego wynika, że w ocenie ustawodawcy dla zapewnienia bezpieczeństwa wystarczy sam fakt posiadania przez organ zarządzający ruchem informacji o przebiegu trasy pojazdu. Niewątpliwie jest to kontrowersyjna teza.

Powstaje też pytanie, co w przypadku gdy w ramach prowadzenia prac badawczych organizator będzie chciał zmienić trasę. Wydaje się, że na gruncie obowiązującej regulacji całą procedurę wydawania zezwolenia trzeba będzie przejść od początku – zauważa prawniczka.

Pomimo tych wątpliwości prof. Marcin Ślęzak, dyrektor Instytutu Transportu Samochodowego, uważa, że nowe przepisy mają szansę przełożyć się na rozwój rynku samochodów autonomicznych. – Nasz kraj słynie z wysokiej jakości dostawców technologicznych i firm teleinformatycznych, a przejrzyste regulacje prawne powinny zachęcać producentów do organizowania tu testów – mówi dyrektor ITS. – Kluczowe jest zapewnienie mieszkańcom i właścicielom nieruchomości, przy których testy mają się odbywać, jasnych i precyzyjnych informacji dotyczących bezpieczeństwa. Dobrym przykładem odpowiednich działań informacyjnych jest Jaworzno, gdzie we współpracy z naszym instytutem będą przeprowadzane badania – dodaje prof. Ślęzak.