Pod marką FlixBusa ma latem jeździć 150 autobusów. Polscy przewoźnicy łączą siły.
FlixBus, który w Niemczech ma 93 proc. rynku przewozów międzymiastowych, coraz mocniej rozkręca się w Polsce. Działalność firmy do pewnego stopnia przypomina Ubera. Nie ma własnych autobusów. Za to na jednej platformie sprzedaży oferuje bilety różnych podwykonawców. Muszą oni pomalować autokary w barwy FlixBusa i spełnić określone standardy, np. zapewnić pasażerom odpowiednio dużo miejsca na nogi. Dzięki współpracy z wieloma przewoźnikami firma nie tylko oferuje dostęp do ogromnej siatki połączeń, ale także ustala trasy i rozkłady. W Polsce od niedawna największym podwykonawcą FlixBusa jest PolskiBus, który w ostatnich latach zdominował główne trasy dalekobieżne. Już połowa z setki autokarów tej firmy zmieniła barwy. Sukcesywnie w każdym autobusie demontowanych jest sześć foteli, by zapewnić lepszy standard podróży.
– Latem pod marką FlixBusa będzie jeździć 150–160 autobusów. Mamy już przewoźników chętnych do współpracy. Teraz czekamy na zgody urzędowe, które umożliwią uruchomienie linii – mówi Michał Leman, dyrektor polskiego oddziału FlixBusa. Zapowiada, że firma pojawi się zarówno na nowych trasach krajowych, jak i międzynarodowych. W Polsce będzie jeździć nie tylko do dużych miast, ale także do tych średnich i mniejszych, jak Grudziądz czy Racibórz.
Polski oddział firmy zamierza też rozwijać działalność na Ukrainie, Białorusi i w krajach nadbałtyckich.
Wśród klientów pojawiły się jednak narzekania, że z siatki zniknęły nagle niektóre połączenia, które oferował PolskiBus. – To normalne, że część tras jest zawieszanych na zimę. 95 proc. pasażerów zgodziło się na przebukowanie biletu na inne nasze połączenie. Pozostałym zwróciliśmy pieniądze. Większość tych połączeń niedługo powinna wrócić do rozkładu – dodaje Leman.
Na wejście FlixBusa próbują odpowiedzieć ci rodzimi przewoźnicy, którzy nie zamierzają współpracować z niemiecką firmą. Chcą teraz jednoczyć siły i rozwijać własne platformy sprzedażowe. Jedną z nich jest działający od dwóch lat SuperPKS, do którego ostatnio dołączyło 20 nowych przewoźników z całej Polski, np. PKS Słupsk, PKS Jelenia Góra czy PKS Radom. Przedsięwzięcie działa w sposób zbliżony do FlixBusa. Pomysłodawcą jest firma Teroplan, która uruchomiła platformę sprzedaży biletów. Jak informuje, „celem projektu jest stworzenie silnej polskiej marki autobusowej, która będzie w stanie skutecznie konkurować o względy pasażerów i przeciwstawić się tendencjom monopolizacji rynku transportu autobusowego”.
– Przewoźnicy dostarczają wysokiej jakości usługi transportowe, a my rozwiązania informatyczne: sprzedaż biletów online, kreowanie polityki cenowej, planowanie nowych tras – mówi Andrzej Soroczyński, prezes Teroplanu. W serwisie można kupić bilety na ponad 60 tras dalekobieżnych. Przedsięwzięcie skupia dwie grupy przewoźników. Głębsza współpraca zakłada pomalowanie autobusów w barwy SuperPKS i oferowanie przejazdów autobusami o wysokim standardzie. W takiej formule działa siedmiu przewoźników, którzy zaoferowali 22 w pełni obrandowane pojazdy. 20 przewoźników współpracuje z SuperPKS jako partnerzy. Nie muszą ujednolicać malowania, ale na platformie internetowej oferują bilety w nieco niższych cenach. W tej formule jeździ 80 autokarów.
Nie wszyscy byli jednak zadowoleni ze współpracy. – Niedawno ich opuściliśmy. Projekt rozwijał się nie w tę stronę, którą byśmy chcieli. Między innymi uniemożliwiał rozwój innych kanałów sprzedaży biletów – mówi Andrzej Padziński, dyrektor operacyjny PKS Polonus, jednego z największych PKS-ów, które nie zostały sprywatyzowane. Firma m.in. uruchamia trasy dalekobieżne ze stolicy i zarządza największym dworcem autobusowym w Polsce – Warszawa Zachodnia. Polonus zdecydował się rozwijać własną platformę sprzedaży – Dworzeconline.pl. Można tam już kupić bilety 160 przewoźników. Andrzej Padziński dodaje, że Polonus rozmawia też z 30 przewoźnikami o jakiejś formie zacieśnienia współpracy.
Aleksander Kierecki, redaktor naczelny portalu Transinfo.pl, żałuje, że polscy przewoźnicy autobusowi dopiero niedawno zaczęli łączyć siły. – Taka platforma jak SuperPKS powinna powstać już 10 lat temu. Teraz to nie jest przedsięwzięcie na dużą skalę, choć wypełnia pewną lukę w przewozach, bo oferuje wiele połączeń nad morze czy w góry – zaznacza. Zwraca też uwagę na coraz trudniejszą sytuację w przewozach lokalnych – w gminach i powiatach. Powód: upadłości mniejszych przewoźników. Najnowszy przykład: PKS Ostrołęka. W efekcie powiększają się białe plamy komunikacyjne. Do ich likwidacji ma się przyczynić nowelizacja ustawy o publicznym transporcie zbiorowym. Ta jednak wciąż nie trafiła do Sejmu.