Ministerstwo Finansów w ramach zwalczania szarej strefy opracowało projekt zmian m.in. ustawy o transporcie drogowym, który pozwala odbierać licencję przewoźnikom za stosowanie nielegalnego paliwa.
Jednak, jak od samego początku podnosiliśmy na łamach DGP, wbrew uzasadnieniu projektu, przepisy te nie obejmą tzw. dużego transportu rzeczy czy osób. Będą miały za to zastosowanie do przewozu osób wykonywanego samochodami osobowymi oraz busami zabierającymi do ośmiu pasażerów, a w przypadku transportu rzeczy do pośredników oraz spedytorów, którzy w ogóle nie posiadają pojazdów. Tymczasem najczęściej oszustwa, np. polegające na używaniu do celów napędowych oleju opałowego, dotyczą ciągników siodłowych i autobusów.
Jak zwraca uwagę Marek Tarczyński, przewodniczący rady Polskiej Izby Spedycji i Logistyki, skoro cofnięcie licencji pośrednikowi nie było celem projektodawcy, to tym bardziej nie ma powodu wprowadzać przepisów, które uderzą w spedytorów.
– Spedytor przy przewozie rzeczy nie ma jakiegokolwiek wpływu na to, jakiego paliwa użyje firma wykonująca usługę przewozu towarów. Pośrednictwo przy przewozie rzeczy polega na łączeniu nadawcy towaru z firmą przewozową, a nie na wykonaniu transportu – zwraca uwagę Tarczyński. Jak podkreśla, z uwagi na brak związku przyczynowo-skutkowego i wpływu na to, jakie paliwo znajdzie się w baku pojazdu należącego do przewoźnika, izba stanowczo sprzeciwia się przerzucaniu odpowiedzialności na spedytora.
Co do zasady przewoźnicy są zainteresowani walką ze stosowaniem nielegalnego paliwa, ponieważ stanowi to przejaw nieuczciwej konkurencji. Jednak do tego celu proponują inne środki, jak np. ograniczenie nielegalnego wwozu do Polski paliwa z terytorium Rosji czy Białorusi (głównie przez przewoźników ze Wschodu).
– Obecnie obowiązujące ustalenia dwustronne określają maksymalną ilość wwożonego paliwa w zbiornikach samochodów ciężarowych i ciągników siodłowych jako 600 litrów. Ponieważ taka ilość paliwa pozwala na przejechanie ponad 2 tys. km, to faktyczne potrzeby związane z pracą przewozową pozwalają na odsprzedaż nadwyżek – wskazuje Maciej Wroński, prezes organizacji pracodawców Transport i Logistyka Polska. – Na dodatek limit 600 litrów jest omijany za pomocą tranzytu przez terytorium Litwy, bo kierowca może utrzymywać, że kupił paliwo już na terytorium UE. Współczesne pojazdy wykorzystywane w przewozach z Rosji wyposażone są w zbiorniki o pojemności grubo ponad 1000 litrów. Szacujemy, że w ten sposób na nasz rynek może trafiać nawet kilkaset tysięcy ton oleju napędowego bez akcyzy, opłaty paliwowej i VAT – dodaje prawnik.
Dlatego TLP proponuje obniżenie limitu wwożonego paliwa do 200 litrów na pojazd, co i tak umożliwia przejechanie ok. 600 –700 km.
Drugim postulowanym rozwiązaniem jest nakazanie przewoźnikom rosyjskim i białoruskim, aby wjeżdżali na teren RP wyłącznie przez kontrolowane przejścia graniczne polsko-rosyjskie i polsko-białoruskie.
– Takie rozwiązanie nie będzie precedensem w stosunkach polsko-rosyjskich, gdyż Federacja Rosyjska od kilku lat wprowadza regulacje prawne zabraniające polskim przewoźnikom wjazdu na swój teren poza wyznaczonymi przejściami. Te przepisy dotyczą także przewozów tranzytowych wykonywanych przez rosyjskie terytorium – dodaje Wroński.
W tym celu należałoby zmienić ustawę o transporcie drogowym, wprowadzając upoważnienie dla właściwego ministra do wydania rozporządzenia wyznaczającego przejścia graniczne dla przewoźników z określonych państw. Poza tym należałoby wprowadzić sankcję za omijanie wyznaczonych przejść.