Przewoźnik zarabia coraz więcej na wożeniu pasażerów. Szykuje też nowe połączenia, m.in. do Kowna, Oslo i Delhi.
LOT na plusie / Dziennik Gazeta Prawna
W ciągu pierwszych siedmiu miesięcy tego roku LOT zarobił na swojej podstawowej działalności ponad 150 mln zł. To o 63 mln zł więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Obowiązujący budżet spółki zakłada powtórzenie wyniku z 2016 r., czyli zysk z lotów pasażerskich w wysokości 184 mln zł. Dziś jest już pewne, że zarobek wyniesie przynajmniej 260 mln zł. – Dokładamy starań, żeby na koniec tego roku nasz zysk z wożenia podróżnych przekroczył 300 mln zł. W 2017 r. zamierzamy również zwiększyć kwotę wygenerowanej gotówki i osiągnięty wynik netto – zapowiada Rafał Milczarski, prezes LOT-u.
Wyższe zyski to m.in. zasługa rosnącej liczby sprzedanych biletów. Od stycznia do końca lipca z usług LOT-u skorzystało 3,7 mln podróżnych, o 23 proc. więcej niż rok wcześniej. Według prognoz ten rok ma się zamknąć rekordową liczbą – 6,6 mln przewiezionych pasażerów. To o ponad milion więcej niż w ubiegłym.
Według statystyk Urzędu Lotnictwa Cywilnego barierę 7 mln klientów LOT przekroczył już w ubiegłym roku. To jednak wynik tego, że w połączeniach krajowych każdy pasażer liczony jest podwójnie.
LOT wciąż planuje rozwijanie siatki połączeń. W maju przyszłego roku wystartują pierwsze w historii przewoźnika rejsy transatlantyckie spoza Polski – z Budapesztu do Nowego Jorku i Chicago. Umożliwią to m.in. dostawy trzech nowych dreamlinerów. W planach są kolejne trasy dalekiego zasięgu. Jak się dowiedzieliśmy, w przyszłym roku LOT poleci do Delhi i zwiększy częstotliwość na niektórych istniejących trasach dalekiego zasięgu, np. do USA. Tegoroczne dostawy dwóch mniejszych boeingów 737 umożliwią zaś uruchomienie nowych tras europejskich, m.in. do Kowna i Oslo.
Strategia LOT-u zakłada wzrost udziału w polskim rynku do co najmniej 25 proc. (z 22 proc. obecnie) w 2020 r. Firma chce wtedy przewozić ponad 10 mln pasażerów rocznie. Nie wiadomo jednak, czy LOT-owi uda się w Polsce przebić irlandzki Ryanair, który od kilku lat przewozi u nas najwięcej pasażerów.
Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR zwraca uwagę, że LOT, tak jak wiele innych linii lotniczych, korzysta teraz na stosunkowo niedrogim paliwie. Ekspert dodaje, że poprawiająca się kondycja przewoźnika to nie tylko zasługa obecnych władz spółki, ale w dużej mierze restrukturyzacji, której dokonał Sebastian Mikosz (szefował spółce w latach 2013–2015). – I w ostatnim czasie spółka wykonała kilka dobrych ruchów. To np. zapowiedź uruchomienia lotów transatlantyckich z Budapesztu – mówi Furgalski.
Jego zdaniem o kondycji finansowej LOT-u w przyszłości decydować będą nie tylko ceny paliwa, ale także np. sytuacja polityczna w krajach, do których chciałby latać. Przykładem są kraje azjatyckie, z którymi polska firma w ostatnim czasie szybko rozwija sieć połączeń. – W takich trudnych sytuacjach zawsze lepiej radzą sobie tani przewoźnicy, którzy mają zyski z działalności pozalotniczej. Aktualne jest też pytanie, czy nasz narodowy przewoźnik nie będzie potrzebował do dalszego rozwoju jakiegoś strategicznego inwestora. W dalszej perspektywie ograniczeniem będzie też Lotnisko Chopina, które nie może się rozbudowywać w nieskończoność. Moim zdaniem rząd pochopnie, bez większych analiz, zdecydował, że trzeba budować wielkie lotnisko gdzieś między Łodzią i Warszawą. Być może dla LOT-u wystarczyłby rozbudowany port w Modlinie – ocenia Furgalski.
Wyższe zyski to m.in. zasługa rosnącej liczby pasażerów