Decyzja prezesa urzędu o nałożeniu 4,5 mln zł kary na T-Mobile Polska wywołała euforię internautów. Sam Adam Jasser jednak przyznaje, że kara jest szczególnie niska.
UOKiK potrafi być srogi / Dziennik Gazeta Prawna
Dominik Jędrzejko partner w kancelarii Kaszubiak Jędrzejko Adwokaci, autor bloga NieuczciwePraktykiRynkowe.pl / Dziennik Gazeta Prawna
Dokument z 30 grudnia 2015 r. jest interesujący. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta po raz pierwszy zdecydował się zobowiązać przedsiębiorcę do wypłaty rekompensaty poszkodowanym. Dotychczas unikał tej praktyki jak ognia. Tym razem nakazał zadośćuczynić konsumentom, a jednocześnie z tytułu naruszenia orzekł karę – jak napisano w decyzji – w szczególnie niskiej wysokości.
Z uzasadnienia decyzji wynika, że prezes postanowił obniżyć kwotę bazową kary o 90 proc. – ostatecznie określił ją na 4,5 mln zł. W grę wchodziło więc ponad 40 mln zł.
Jak wytłumaczył Adam Jasser, kara pieniężna ma charakter nie tylko represyjny, lecz także prewencyjny i dyscyplinujący. W ocenie prezesa UOKiK pomimo szczególnie niskiej wysokości represja spełni swoje cele, a więc przedsiębiorca podobnych naruszeń się już nie dopuści.
– To absolutnie symboliczna kara – stwierdza poseł Prawa i Sprawiedliwości dr Bartłomiej Wróblewski, konstytucjonalista. Dodaje, że dla przeciętnego obywatela to oczywiście olbrzymia kwota, ale dla wielkiej korporacji śmieszne pieniądze.
– Poproszę prezesa UOKiK o szczegółowe wyjaśnienia w tej sprawie – deklaruje z kolei wiceprzewodnicząca sejmowej komisji finansów publicznych Krystyna Skowrońska (PO).
Zauważa, że prezes urzędu nie jest od wyrażania przypuszczeń co do przyszłego postępowania przedsiębiorcy, lecz od oceny stanu faktycznego.
Mniej niż 1 proc.
Radość internautów wynika z jeszcze jednego – otóż T-Mobile musi zapłacić wszystkim, wobec których naruszył przepisy, po 65 zł.
Operator w 2014 r. chciał przenieść część konsumentów ze starych taryf do nowych. W tym celu wystosował do nich pisma, w których dał trzy opcje do wyboru: zmianę taryfy na nową, pozostanie w starej i wzrost opłaty o 5 zł miesięcznie lub wypowiedzenie umowy bez ponoszenia konsekwencji w postaci obowiązku zapłaty kary umownej. Sęk w tym, że w umowach zawartych z klientami nie znajdowała się klauzula modyfikacyjna, pozwalająca przedsiębiorcy na zmianę warunków umowy w czasie jej trwania. UOKiK uznał więc praktykę operatora za naruszającą zbiorowe interesy konsumentów, o których mowa w art. 24 ust. 2 pkt 3 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 184 ze zm.). Postanowił przedsiębiorcę ukarać.
Zgodnie z art. 106 ust. 1 pkt 4 ustawy prezes UOKiK może nałożyć na przedsiębiorcę karę pieniężną w wysokości nie większej niż 10 proc. przychodu osiągniętego w roku rozliczeniowym poprzedzającym rok nałożenia kary. Przy decyzji o tym, czy karę nałożyć, nie ma znaczenia umyślność naruszenia.
W przypadku kary dla T-Mobile maksymalna kara mogłaby więc wynosić ok. 600 mln zł. 4,5 mln zł to 0,75 proc. tego maksimum. Sankcje w tak niskiej wysokości, w szczególności nakładane na duże podmioty gospodarcze, zdarzają się niezmiernie rzadko.
Rekompensata, nie kara
UOKiK w decyzji tłumaczy, że wymiar kary został obniżony z uwagi na konieczność wypłaty rekompensaty klientom. Nie wiadomo, jaka kwota zostanie przeznaczona na przysporzenia dla konsumentów – informacja ta stanowi tajemnicę przedsiębiorstwa. Z doniesień prasowych z 2014 r. dotyczących tego, ilu klientów było zachęcanych do zmiany warunków umowy, wynika, że może chodzić o kwotę rzędu 6,5–8 mln zł.
Problem polega na tym, że UOKiK powiązał nałożenie kary ze zobowiązaniem przedsiębiorcy do usunięcia skutków naruszeń (czyli wypłaty rekompensat). Taka korelacja zaś nie ma oparcia w żadnym przepisie. Prezes UOKiK zresztą sam to dostrzega, wskazując w decyzji, że „środek usunięcia trwających skutków naruszenia i kara pieniężna są względem siebie niezależne”.
Pytania pojawiają się też w kontekście wysokości rekompensaty: dlaczego jest to 65 zł, a nie np. 80. Urząd stwierdził w informacji prasowej, że metoda obliczenia rekompensaty została opisana w decyzji. Ale ona również stanowi tajemnicę przedsiębiorstwa.
– Nakładanie kar w bardzo niskiej wysokości na wielkie firmy oparte na zagranicznym kapitale skutkuje fatalną sytuacją polskich konsumentów – stwierdza Adam Abramowicz, poseł PiS zajmujący się w partii tematyką ochrony praw konsumenta.
– Najlepszą wizytówką działalności UOKiK jest to, że ludzie cieszą się, iż urząd nałożył karę na przedsiębiorcę za nierespektowanie praw konsumentów – zaznacza.
Parlamentarzysta dodaje, że problemem są przepisy ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, które dają prezesowi UOKiK nadmierną swobodę przy podejmowaniu decyzji. Przez to zaś – zdaniem posła – jego decyzje mogą budzić uzasadnione wątpliwości.
T-Mobile Polska zapowiedziało już odwołanie się do sądu. Spółka w swym stanowisku twierdzi, że interpretacja zastosowana przez UOKiK nie znajduje oparcia w przepisach ani prawa krajowego, ani unijnego. Jej zdaniem danie konsumentom możliwości wypowiedzenia umowy bez konsekwencji było wystarczające, więc nie można mówić o pokrzywdzeniu słabszej strony umowy. T-Mobile podkreśla także, że analogiczne stanowisko prezentował prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.
W minioną środę otrzymaliśmy deklarację, że na temat kary dla T-Mobile wypowie się wiceprezes UOKiK Dorota Karczewska. Odwołała jednak chęć rozmowy, za to dostaliśmy odpowiedź na piśmie. Wynika z niej, że urząd, ustalając wymiar sankcji, wziął pod uwagę „zarówno okoliczności łagodzące (np. aktywne współdziałanie przedsiębiorcy w toku prowadzonego postępowania), jak i obciążające (np. znaczne korzyści, jakie osiągnęła spółka w związku ze stosowaniem danej praktyki)”.
– Nałożenie kary nie jest celem samym w sobie – wskazuje Agnieszka Majchrzak z biura prasowego urzędu. Prezes UOKiK zdecydował też o obciążeniu T-Mobile Polska kosztami postępowania. Spółka będzie musiała zapłacić... 72,40 zł.
To przełom w ochronie konsumentów
Decyzję DDK-28/2015 w sprawie T-Mobile Polska sp. z o.o. można uznać w pewnym sensie za przełomową. Z jednej strony w jej sentencji znajdujemy zobowiązania nakładane zwyczajowo na podmioty, wobec których prezes UOKiK postawił zarzuty naruszenia zbiorowych interesów konsumentów, takie jak publikacja decyzji na stronie internetowej czy też kara pieniężna. Z drugiej strony decyzja tworzy dodatkowo cały mechanizm usunięcia trwających skutków naruszenia, którego dolegliwość ekonomiczna dla przedsiębiorcy może być równie dotkliwa lub dotkliwsza, aniżeli obowiązek zapłaty kary naliczanej w odniesieniu do przychodu.
Prezes UOKiK może nałożyć na przedsiębiorcę środki usunięcia trwających skutków naruszenia według otwartego katalogu, przy czym środki te powinny być adekwatne do rodzaju stwierdzonego naruszenia oraz skutków, które naruszenie wywołało. W tym wypadku elementem mechanizmu usunięcia stało się przysporzenie konkretnej kwoty rekompensaty na rzecz konkretnego konsu- menta. Należy zauważyć, że nie jest to dobrowolne zobowiązanie przedsiębiorcy przyjęte w ramach procedury koncyliacyjnej, a obowiązek nałożony w sposób jednostronny i władczy.
Już w uzasadnieniu decyzji, antycypując zapewne ewentualne zarzuty odwołania, znajdują się stwierdzenia wskazujące, że koncepcja ta została solidnie przemyślana. Mam na myśli przede wszystkim argumentację, iż rekompensata nie stanowi odpowiednika odszkodowania w cywilnoprawnym rozumieniu, ale również rozważania o uwzględnieniu ekonomicznych skutków przysporzenia na etapie kształtowania kary, co miało rzekomo wpływ na jej nadzwyczajne zmniejszenie.
T rudno powiedzieć, czy przysporzenia na rzecz konsumentów wejdą na stałe do asortymentu środków stosowanych przez p rezesa UOKiK, ale wszystko wskazuje na to, że przedsiębiorcy nie powinni bagatelizować takiej możliwości.