Posłowie pracują nad zmianami w przepisach, które pozwolą gminom organizować przetargi na utrzymanie lamp. Zdarza się bowiem, że lokalnym władzom bardziej opłaca się stawiać własne oświetlenie. Równolegle do tego, które należy do spółki energetycznej.
Projekt nowelizacji prawa energetycznego ma być gotowy do końca tego roku. Pracuje nad nim sejmowa komisja samorządu terytorialnego i polityki regionalnej – Chcemy raz na zawsze uporządkować bałagan na tym rynku przy udziale strony samorządowej i przedstawicieli branży – stwierdza przewodniczący komisji Andrzej Maciejewski. – Nowelizacją zajmuje się specjalnie powołana do tego celu podkomisja – dodaje.
Zasadniczy cel zmian jest jeden – umożliwić gminom organizowanie przetargów na konserwację i modernizację oświetlenia ulicznego. Dziś w wielu przypadkach jest to niemożliwe, bo są one własnością zakładów energetycznych. Kierunek zmian popiera Ministerstwo Energii.
Oświetlenie dróg w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Dostali w prezencie
Przed 1990 r. lampy były państwowe, ale w momencie transformacji ustrojowej oraz komercjalizacji zakładów energetycznych, podmioty te przejęły majątek państwowy. Co prawda w 2007 r. dokonało się otwarcie rynku energii elektrycznej, ale w praktyce zmiany te nie objęły gmin. W efekcie większość lamp nie stanowi mienia komunalnego. Władze lokalne muszą za to płacić rachunki, które ich zdaniem są zawyżone.
Kością niezgody są koszty konserwacji lamp. Samorządy twierdzą że stawki naliczane przez operatora energetycznego są kilkukrotnie wyższe od cen rynkowych. Ci nie zaprzeczają, że liczą sobie drożej niż małe firmy z branży, ale dodają, że ich stawki są wyższe maksymalnie o 20–30 proc. Powód? Jakość świadczonych przez nich usług jest wyższa, co skutkuje bezpieczeństwem dostaw. Podkreślają także, że ich pracownicy mają lepsze warunki zatrudnienia (umowy o pracę, szkolenia itd.).
Do samorządów, które liczą każdą wydaną złotówkę, te argumenty nie trafiają. Dlatego są zainteresowane jak najszybszą zmianą przepisów, by móc wybierać w przetargu firmę zajmującą się bieżącym utrzymaniem infrastruktury oświetleniowej należącej do operatora. Przy czym na razie przyjęły inną taktykę. Otóż stawiają własne lampy nawet tam, gdzie już istnieje oświetlenie. W efekcie dochodzi do jego dublowania. – W takich sytuacjach mamy problemy, by zachęcić operatora do zdemontowania swoich opraw. Niestety czasami dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji, że przez chwilę działa zarówno nasze oświetlenie, jak i zakładu – opowiada Krzysztof Kosiedowski z Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy. Na obecną chwilę ok. 13 tys. opraw świetlnych należy do miasta, a kolejnych 17 tys. do zakładu energetycznego.
Własne lampy montują także Tychy. – Utrzymaniem i konserwacją punktów oświetleniowych należących do miasta zajmuje się firma wyłoniona w postępowaniu przetargowym. Koszty są zdecydowanie niższe od stawek obowiązujących w przedsiębiorstwie energetycznym. Ponadto podczas projektowania i budowy oświetlenia miasto ma wpływ na kształt słupa, oprawy czy kolor barwy świata, natomiast w przypadku budowy oświetlenia przez przedsiębiorstwo z reguły obowiązujące tam standardy w zakresie stosowanych materiałów są narzucane – przekonuje Ewa Grudniok, rzeczniczka urzędu miasta w Tychach.
Jest przyzwolenie
Tymczasem zakłady energetyczne przestrzegają przed pochopną zmianą przepisów.
– Powierzenie konserwacji oświetlenia zewnętrznym, wybranym w przetargach podmiotom skutkuje wykonywaniem działań doraźnych, najmniej kosztochłonnych, gwarantujących jedynie realizację krótkoterminowego kontraktu po zaniżonych stawkach. Efektem jest degradacja majątku, a po latach konieczność odbudowania go przez gminy w całości – przekonuje Urszula Drukort-Matiaszuk, rzeczniczka prasowa Grupy Energa.
Zapewnia, że ze zdecydowaną większością jednostek (spółka obsługuje 400 samorządów z północnej Polski i posiada ok. 300 tys. punktów świetlnych) relacje biznesowe układają się „bardzo pozytywnie”.
Z kolei Enea Oświetlenie dyplomatycznie stwierdza, że jej przedstawiciele biorą czynny udział w posiedzeniach komisji sejmowej i że zależy jej na wypracowaniu rozwiązań korzystnych dla obu stron. Jest więc nadzieja, że na polskich ulicach nie zapadną egipskie ciemności.
W całym sporze jednak najważniejsze jest stanowisko Ministerstwa Energii, które też powoli zaczyna mieć dość dyktatu zakładów energetycznych. Podsekretarz stanu w resorcie energii Andrzej Piotrowski na październikowym posiedzeniu komisji sejmowej nie wykluczył wręcz jakiejś formy ponownego przejęcia przez samorządy infrastruktury oświetleniowej. Przy czym jego zdaniem należy najpierw szukać rozwiązań kompromisowych.
– Wszelkie kwestie zmian własnościowych muszą być dokładnie przemyślane, tak byśmy nie natrafili na sytuacje?, w której będziemy gloryfikować niegdysiejsze uwłaszczenie, ale tez˙żebyśmy nie zmusili podmiotów prawa handlowego do oddawania własności tylko dlatego, że jest ona na terenie gminy – dodał Andrzej Piotrowski.