Do 25 września 2025 r. rodzice uczniów mają czas na podjęcie decyzji o ewentualnym wypisaniu dziecka z edukacji zdrowotnej. Jeśli chcą, aby podopieczny uczęszczał na te zajęcia, nie muszą podejmować żadnych czynności. Co ważne, po wskazanym terminie przedmiot będzie obowiązkowy do końca roku szkolnego dla dzieci, które nie zostały wypisane.

Szefowie placówek oświatowych, a także nauczyciele, uważają, że nie należy spodziewać się wysokiej frekwencji na tych zajęciach. Powodów jest kilka. Przeładowana podstawa programowa – rodzice starają się więc odciążyć dzieci, wypisując z nadprogramowych zajęć. Słabe przygotowanie nauczycieli – osoby specjalizujące się w tym przedmiocie dopiero rozpoczynają studia podyplomowe w tym zakresie. Dziś prowadzić takie zajęcia może np. nauczyciel biologii. Brak podręczników do tego przedmiotu. Ponadto zapowiedź opozycji, że po przejęciu władzy edukacja zdrowotna zostanie zlikwidowana, również powoduje, że wśród nauczycieli nie ma entuzjazmu do podnoszenia kompetencji w tym zakresie.

Uczęszczają i rezygnują

Czy więc rodzice masowo wypisują uczniów z nowego przedmiotu?

– Dyrektorzy twierdzą, że jest za wcześnie na prognozy. Bywa, że 100 proc. rezygnuje, ale i odwrotnie, gdy zostają wszyscy – mówi Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.

Z danych zebranych przez DGP wynika, że póki co sytuacja jest zróżnicowana w zależności od szkół i regionów. Część uczniów faktycznie rezygnuje, bo po prostu mają przeładowany program zajęć, a inni chcą dłużej pospać rano, gdy lekcja wyznaczona jest na godzinę siódmą. Niektórzy wypisują się z zajęć, bo rodzice i lokalna społeczność sprzeciwiają się temu przedmiotowi.

– Edukacja zdrowotna to bardzo złożone zagadnienie. Do podstawy programowej nie mam uwag, bo została ona napisana przez specjalistów i jest dostosowana do poszczególnych grup wiekowych. Omawiane zagadnienia poruszają m.in. problem otyłości u uczniów. Jest też dział dotyczący sprawności fizycznej, a także odporności psychicznej, a w tym znajdziemy informacje o samookaleczeniach i samobójstwach. W kolejnym dziale omawiane są uzależnienia, np. cyberuzależnienie. I tak mogę wymieniać 10 tematów w szkołach podstawowych i 11 w średnich – mówi Danuta Kozakiewicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie i ekspert ds. prawa oświatowego. – Natomiast zastrzeżenia dotyczą wprowadzania tego przedmiotu. Politykom chodzi o walkę o wyborcę, a nie dobro dziecka – podkreśla.

W szkołach średnich jest gorzej. Dyrektorzy krytykują zakres tematyczny, częściej też odnotowują rezygnacje.

– Wszyscy uczniowie pełnoletni, a także rodzice tych niepełnoletnich, już złożyli rezygnacje z udziału w edukacji zdrowotnej. Podstawa programowa dla uczniów szkół średnich jest nietrafiona i niedostosowana do wiedzy uczniów – uważa Agnieszka Kulicka, dyrektor Akademickiego Liceum Ogólnokształcącego w Terespolu.

Według niej rozszerzenie możliwości prowadzenia edukacji zdrowotnej przez nauczycieli wychowania fizycznego nie zawsze gwarantuje dobre przygotowanie do realizacji podstawy programowej.

Kompetencje do nauki

Rodzice w szkołach podstawowych również mają wątpliwości, czy nauczyciel wychowania fizycznego jest właściwą osobą, aby przekazywać dzieciom treści związane z np. edukacją seksualną.

– Nauczyciele dopiero rozpoczęli kształcenie na studiach podyplomowych przygotowujących do edukacji zdrowotnej. Jest to bardzo rozbudowany przedmiot i jeśli prowadzi go nauczyciel wychowania fizycznego, to świetnie przekaże wiedzę ze sportu i żywienia, ale odnośnie spraw dotyczących kwestii rozwoju seksualnego właściwym z pewnością byłby tu nauczyciel biologii. Taki przedmiot powinien więc być realizowany zespołowo, czyli każdy nauczyciel z określonej specjalności realizuje swój kawałek podstawy programowej – mówi Danuta Kozakiewicz. – Nauczyciele się kształcą, ale docierają do nich głosy od polityków opozycji, że jak ta dojdzie do władzy, to zlikwiduje edukację zdrowotną. Poza brakiem nauczycieli nie mamy też do tego przedmiotu podręcznika. Wyznaczyłam więc pedagoga specjalnego, aby zebrał wszystkie niezbędne informacje z internetu z takim zastrzeżeniem, aby wiadomości te nie pochodziły z prasy kolorowej. Za rok ma wchodzić nowa, odchudzona podstawa programowa i wtedy ten przedmiot powinien być uruchamiany, a nie teraz, kiedy uczniowie mają zbyt dużo nauki na innych zajęciach – kwituje.

Część szkół planuje godziny z edukacji zdrowotnej na początku i na końcu lekcji, a to również wpływa na decyzje rodziców o zwolnieniu dzieci z obowiązku realizacji tego przedmiotu. Z kolei te szkoły, które umieszczają ten przedmiot w środku planu lekcji na dany dzień, zmuszone są zapewnić uczniom, którzy z niego zrezygnowali, bezpieczeństwo w trakcie czasu wolnego i np. opiekę świetlicową. W jednej z warszawskich szkół rada rodziców w miejsce powstałego okienka chce zorganizować inne zajęcia. Zamierza z własnych funduszy zatrudnić nauczyciela, który uczyłby np. matematyki lub języka angielskiego.

Aneksy do edukacji

Tymczasem samorządowcy liczą pieniądze i chcą wprowadzać aneksy do tzw. arkuszy organizacyjnych, które najpóźniej do 30 września należy zatwierdzić. Z powodu bowiem licznych rezygnacji będzie dochodzić do łączenia klas i zmniejszania liczby zajęć realizowanych przez wyznaczonych do tego nauczycieli.

– Nie czekamy na ostateczny termin i zbieramy wstępne informacje. Niestety już teraz wynika z nich, że liczba dzieci zapisanych na edukację zdrowotną nie będzie zbyt duża. Dlatego zamierzamy zmienić arkusze organizacyjne i ograniczyć zajęcia dla wyznaczonych do nauki tego przedmiotu nauczycieli – zapowiada Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. ©℗

Wiedza o odżywianiu i uzależnieniach
ikona lupy />
Wiedza o odżywianiu i uzależnieniach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe