Wiele prób zreformowania oświaty, podejmowanych w ostatnich latach, zakończyło się niepowodzeniem. Wprowadzenie gimnazjów wydawało się słuszne i pomimo różnych porażek na pierwszym etapie procesu wdrażania pod koniec ich funkcjonowania osiągaliśmy coraz lepsze wyniki w rankingach PISA. Niestety, kolejne zmiany przywróciły model szkoły ośmioklasowej, który został pierwotnie wprowadzony w drugiej połowie lat 60. ubiegłego wieku.
Niepowodzeniem zakończyła się też próba obniżenia wieku rozpoczęcia szkoły do lat sześciu. Taki system obowiązuje w większości krajów europejskich. Pozwala na szybsze wkroczenie młodego człowieka na rynek pracy i obniżenie kosztów edukacji. Mając przekonanie, że to rozwiązanie jest słuszne, w jednej ze szkół na naszym terenie przekonaliśmy rodziców i utworzyliśmy klasę składającą się wyłącznie z sześciolatków. To była jedna z trzech równoległych klas. Kończąc cykl nauczania w szkole podstawowej, klasa ta uzyskała najlepsze wyniki z testów.
To samorządy powinny decydować o sieci szkół, a nie kuratorzy oświaty
Obecnie niemal na każdej konferencji omawiany jest problem finansowania oświaty. Być może w nieodległym czasie niektóre mniejsze samorządy nie będą w stanie udźwignąć kosztów funkcjonowania systemu. Natomiast zbyt słabo w przestrzeni publicznej wybrzmiewa sprawa likwidacji Karty nauczyciela i podniesienia pensum tygodniowego, które jest jednym z najniższych w Europie.
Problemem są też wiążące opinie kuratorów, z reguły negatywne, dotyczące reorganizacji sieci szkół, które potęgują wzrost kosztów po stronie samorządów. Kiedyś, będąc z wizytą w Finlandii, zapytaliśmy tamtejszego dyrektora szkoły o rolę kuratorium w ich systemie oświaty. Odpowiedział, że on nie potrafi zrozumieć, jak urzędnik może kontrolować nauczyciela, który w szkole jest najważniejszym autorytetem.
W Finlandii są wyznaczone uniwersytety, które kształcą przyszłych nauczycieli. Mają ograniczoną liczbę miejsc, dostosowaną do potrzeb systemu oświaty, dzięki czemu każdy student ma zagwarantowaną pracę po ukończeniu uczelni. O jedno miejsce na studia ubiega się kilku kandydatów, z których najlepsi zostają nauczycielami.
Już najwyższy czas, aby w Polsce dać pełną swobodę samorządom w kształtowaniu sieci szkolnej, a kuratoria oświaty, mając na uwadze dobro ucznia, powinny być sojusznikami gmin w tym trudnym procesie zmian. Za decyzje, które rodzą skutki finansowe (nie chodzi tylko o wynagrodzenia, ale również o blokowanie racjonalizacji sieci szkolnej), powinien odpowiadać ten, kto je podejmuje.
40 mld różnicy między potrzebami a rzeczywistością
Niemal od samego początku działania samorządów obserwujemy rosnące koszty funkcjonowania oświaty i nienadążającą za trendem wysokość subwencji oświatowej – obecnie potrzeb oświatowych. Szacuje się, że różnica wynosi aktualnie ok. 40 mld zł.
Moim zdaniem wystarczyłoby powiązać ustawowo wysokość potrzeb oświatowych z kosztami funkcjonowania oświaty, tak aby nie zależały one od kolejnego ministra finansów czy możliwości budżetu państwa w danym roku. W zdecydowanej większości gmin mamy piękne, zadbane szkoły i przedszkola, co jest wielkim osiągnięciem lokalnych społeczności. Zatem wspólnym obowiązkiem rządu i samorządów jest sprawić, aby były to miejsca, z których wychodzą absolwenci świetnie przygotowani do dalszego życia. ©℗