Samorządowcy chcą, aby segregacja odpadów była obowiązkowa. Ci, którzy nie będą stosować się do tego wymogu, zapłacą kary.
Taki postulat zgłoszą przedstawiciele gmin na dzisiejszym posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Zmianę proponują wprowadzić do ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 250 ze zm.).
– W ustawie powinna zostać zapisana wprost obowiązkowa segregacja śmieci. Obecnie osoby, które nie chcą jej prowadzić, za odbiór odpadów płacą jedynie wyższe stawki, np. zamiast 11 zł dwukrotnie więcej. Takiej możliwości być nie powinno. To jest przyzwolenie na brak segregacji. Za brak selektywnej zbiórki powinny grozić ostrzejsze konsekwencje niż tylko wyższa opłata – mówi Edward Trojanowski ze Związku Gmin Wiejskich RP.
Gminy radzą sobie z recyklingiem śmieci / Dziennik Gazeta Prawna
Gminny problem
To na gminach spoczywa obowiązek zapewnienia wymaganych przepisami poziomów odzysku odpadów komunalnych (patrz ramka). Do 2020 r. mają oddawać do recyklingu przynajmniej 50 proc. śmieci.
– Rząd chce, aby odpady były segregowane „u źródła”, czyli bezpośrednio przez mieszkańców. Jednak gmina nie ma możliwości zmuszenia mieszkańca do tego, aby śmieci segregował. Obecne rozwiązania prawne dają mu wybór: wystarczy, że złoży deklarację śmieciową, w której wskaże, że nie będzie dzielił śmieci na frakcje – mówi Edward Trojanowski.
Podobnie myślą przedstawiciele Związku Miast Polskich. Zauważają jednak kilka problemów, które utrudniają wprowadzenie obowiązkowej segregacji.
– Przede wszystkim trzeba wypracować takie rozwiązanie, które pozwoli sprawdzić, czy mieszkańcy faktycznie śmieci segregują. To mógłby być pierwszy krok do wprowadzenia obowiązku dzielenia odpadów na frakcje. Bez tego zmiana byłaby tylko pozorna, bo jak ocenić, czy mieszkaniec prowadzi selektywną zbiórkę, czy nie – mówi Andrzej Porawski z ZMP.
– Obecnie obowiązujące przepisy tego nie określają, więc nie wiadomo, czy spełnia ten obowiązek ktoś, kto odda np. kilka butelek do recyklingu, a reszta śmieci to odpady zmieszane – wyjaśnia Maciej Kiełbus z Kancelarii Ziemski & Partners.
Dlatego najpierw przepisy powinny zdefiniować, kiedy można uznać, że śmieci są segregowane, a kiedy ten wymóg nie jest spełniony. – Zastanawiano się nad tym, by określić to np. wagowo, czyli jeżeli mieszkaniec segregowałby 50 proc. swoich śmieci, wtedy można byłoby uznać, że wywiązuje się z obowiązku. To jednak wymagałoby inwestycji, np. zakupu śmieciarek z wagami – mówi Kiełbus.
Drugi problem to sankcje. Jakie kary wprowadzić, gdy ktoś mimo obowiązku nie będzie śmieci segregować?
– Sankcje powinny być wyższe niż obecnie. Kontrolowałyby to firmy odbierające odpady. Na przykład nie odbierałyby ich od właścicieli nieruchomości, którzy z obowiązku się nie wywiązują, i od razu naliczałyby kary – wskazuje Edward Trojanowski. To jednak mogłoby skończyć się tak, że śmieci zamiast do recyklingu znowu lądowałyby w lesie. Albo mieszkańcy ogrzewaliby nimi domy.
– Od kontrolowania takich kwestii jest straż gminna czy policja – odpiera Trojanowski.
Ulży spółdzielniom
Dodatkowo zwolennicy tego pomysłu przekonują, że wprowadzenie obowiązkowej segregacji rozwiązałoby problemy spółdzielni mieszkaniowych, które obecnie są zobowiązane do przekazywania deklaracji śmieciowych do gminy za lokatorów, czyli w imieniu np. 10 tys. osób.
– Spółdzielnia pełni funkcję właściciela nieruchomości. Zatem jeżeli choć jeden mieszkaniec zadeklaruje, że śmieci segregować nie będzie, to ta decyzja sprawia, że wszyscy muszą płacić podwyższoną stawkę – wyjaśnia Jędrzej Klatka z Kancelarii Radców Prawnych Klatka i Partnerzy.
A to budzi społeczny sprzeciw. Mieszkańcy jednej z bydgoskich spółdzielni rozważają złożenie przeciwko niej pozwu o zwrot naliczonych zawyżonych opłat. W konsekwencji podjętej przez nią decyzji ich rachunki za śmieci są bowiem wyższe o ponad 20 zł od osoby. Twierdzą, że muszą płacić wyższą stawkę, mimo iż odpady chcą segregować i to robią.
– Spółdzielnie mieszkaniowe w takich sprawach są jednak bez winy. Mieszkańcy mogą ewentualnie skierować wniosek w tej sprawie do rzecznika praw obywatelskich. Ten z kolei mógłby zaskarżyć przepisy do Trybunału Konstytucyjnego, starając się wykazać, że poszczególne osoby ponoszą zbiorową odpowiedzialność za tych, którzy śmieci segregować nie chcą – mówi mecenas Klatka.
Chyba że wcześniej sprawę rozstrzygnie rząd, wprowadzając jedną opłatę za śmieci zgodnie z propozycją gmin. Resort środowiska do czasu zamknięcia wydania nie odniósł się do pytania, czy poprze postulat samorządów.