Według konstytucjonalistów władze Warszawy, wstrzymując zwrot działek, działają bez podstaw prawnych.
Jarosław Jóźwiak wiceprezydent Warszawy / Dziennik Gazeta Prawna
Wstrzymanie zwrotów nieruchomości do czasu przyjęcia tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej autorstwa PO budzi wątpliwości. Problem w tym, że brakuje podstawy prawnej dla takiego działania. Nie wiadomo też, czy projekt poprze PiS. W piątek prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz tłumaczyła, co zamierza zrobić w związku z aferą reprywatyzacyjną. Trzech urzędników zostało dyscyplinarnie zwolnionych za nieuprawniony zwrot cennej działki handlarzom roszczeń. Ratusz zapowiedział, że biuro gospodarki nieruchomościami, w którym urzędnicy ci pracowali, będzie rozwiązane. Powołana zostanie też komisja, która prześwietli przekształcenia własnościowe w stolicy po 1990 r.
Tymczasem 17 września wejdzie w życie mała ustawa reprywatyzacyjna, która pozwoli ocalić przed zwrotem handlarzom roszczeń m.in. ponad sto placówek edukacyjnych. Także we wrześniu PO przygotuje projekt dużej ustawy reprywatyzacyjnej, która ma rozwiązać problem zwrotów w skali ogólnopolskiej. Jej najważniejsze postanowienia będą dotyczyć wysokości odszkodowań i sposobów rekompensaty strat spadkobiercom. Po pierwsze, zamiast pełnych kwot, wyliczanych na podstawie obecnej wartości nieruchomości, wypłacane ma być najwyżej 10 proc. Po drugie, miasto chce móc zaoferować nieruchomości zamienne zamiast pieniędzy.
Co na to PiS? Warszawski poseł Paweł Lisiecki zwraca uwagę, że miasto liczy na wsparcie z Funduszu Reprywatyzacji, co oznacza zaangażowanie środków z budżetu państwa. – Trzeba to policzyć. Nie jest to kwestia konsensusu politycznego, lecz tego, czy znajdą się pieniądze – zastrzega poseł w rozmowie z DGP. Już dziś jednak wskazuje, że jego ugrupowanie na pewno nie poprze pomysłu wypłacania odszkodowania w naturze, zwłaszcza gdy w grę mogą wchodzić budynki zamieszkane. – Bardziej skłaniamy się ku odszkodowaniom. Nieruchomości zamienne są możliwe już dziś. To żadna nowość. Warszawa ma duże zasoby i jest zastanawiające, czemu tak skromnie do tej pory z nich korzystano – wskazuje poseł Lisiecki.
PiS ma zresztą swoje pomysły. – Rozważana będzie opcja, czy nie wypłacać odszkodowań np. w postaci długoterminowych obligacji miejskich lub państwowych – zdradza poseł. To oznaczałoby de facto zadłużenie państwa i władz samorządowych na kwotę nawet 20 mld zł – na tyle są szacowane roszczenia w samej stolicy. Inny nasz rozmówca z PiS dodaje, że dotychczasowe działania władz Warszawy niczego nie zmieniają w kwestii ewentualnego wprowadzenia komisarza w stolicy. – Czekamy na wyniki śledztwa w prokuraturze – mówi.
Wygląda na to, że droga do uchwalenia dużej ustawy reprywatyzacyjnej może być długa i wyboista. Jest to niepokojące w świetle kolejnych zapowiedzi Gronkiewicz-Waltz. – Od 17 września będziemy działać na podstawie małej ustawy i wstrzymamy wszystkie inne zwroty nieruchomości do czasu uchwalenia dużej ustawy – stwierdziła. Takie podejście budzi sprzeciw konstytucjonalistów. – Ratusz działa bez wyraźnej podstawy prawnej metodą faktów dokonanych. Ale pamiętajmy, że miasto nie uzyskało wystarczających pieniędzy z budżetu państwa na pokrycie roszczeń i nie stać go na ich zaspokojenie – komentuje prof. Marek Chmaj. Od dłuższego czasu postępowania i tak są zawieszone lub ciągną się wiele lat. – Sam prowadzę kilka spraw, które ciągną się od siedmiu, ośmiu lat – przyznaje. Co w takim razie, jeśli do miasta zgłosi się spadkobierca po wygranym procesie o zwrot działki, a miasto spróbuje odprawić go z kwitkiem? – Spadkobierca będzie mógł wyjść z powództwem cywilnym – twierdzi prof. Chmaj.
Miasto obwinia resort finansów o bałagan w dokumentach i o to, że nie jest w stanie na czas informować stolicy o statusie prawnym działek. Ale w ratuszu jest niewiele lepiej – resort już w 2011 r. przekazał dokumenty poświadczające, że spadkobierca dawnej Chmielnej 70 jest na liście beneficjentów układów indemnizacyjnych (odszkodowawczych), co powinno zastanowić urzędników dokonujących zwrotu w 2012 r. Prezydent Warszawy przyznała w piątek, że dokument był w ratuszu, ale jeden z urzędników, który go otrzymał, z niewiadomych przyczyn nie poinformował o nim przełożonych (został zwolniony dyscyplinarnie). Dokument znaleziono dopiero w ostatnich tygodniach, już po wybuchu afery.
Mało brakowało, a w podobnie niejasnych okolicznościach doszłoby do zwrotu kolejnej działki, przy Smolnej 17. Zdaniem ratusza jest to jednocześnie dowód na bałagan w ministerstwie także pod rządami PiS, a nie tylko za rządów PO-PSL (sprawa rozgrywa się od początku 2016 r.). Z roszczeniem wyszła reaktywowana niedawno spółka Steinhagen Saenger Fabryka Papieru i Celulozy. To wzbudziło podejrzenia urzędników, którzy zgłosili sprawę ABW (bez odzewu). Z korespondencji między ratuszem a MF wynika, że w lutym 2016 r. resort informował, iż na podstawie posiadanej dokumentacji nie da się stwierdzić, by spółce przyznano odszkodowanie (co oznaczałoby, że działkę trzeba zwrócić). Kilka dni później ratusz dopatrzył się rzeczonej spółki na liście beneficjentów, co oznaczałoby, że została już spłacona i miasto nie jest jej nic winne.
Urzędnicy z Warszawy poczuli się wprowadzeni w błąd przez MF i złożyli doniesienie do prokuratury. Resort odpisał, że podtrzymuje swoje zdanie, zgodnie z którym odszkodowanie nie mogło zostać wypłacone. „O odszkodowanie mogli wystąpić jedynie jej akcjonariusze będący zagranicznymi osobami fizycznymi bądź prawnymi” – stwierdziło MF. Mimo to resort wszczął postępowanie dotyczące Smolnej 17, które ma wyjaśnić status prawny działki i ewentualnych praw jej zagranicznych akcjonariuszy. W tym celu trzeba przewertować 40 tys. stron dokumentów z Francji. To zapewne potrwa, ale w sytuacji gdy Warszawa i tak zawiesza zwroty działek, ministerialni urzędnicy chyba nie muszą się za bardzo spieszyć.
ROZMOWA
Podstawy prawnej nie ma, ale jest interes publiczny
Zapowiedzieliście wstrzymanie zwrotów warszawskich nieruchomości, dopóki nie zostanie uchwalona duża ustawa reprywatyzacyjna. Jaka jest podstawa prawna takiego działania? PO zgłosi projekt dopiero we wrześniu. Nie wiadomo, czy zdobędzie poparcie i jak długo potrwają prace. To może się ciągnąć miesiącami, a spadkobiercy i sądy działają na bieżąco.
To prawda, należy się z tym liczyć. Ale już dzisiaj dzięki małej ustawie potencjalne decyzje zwrotowe będą rzadsze. Mamy katalog przypadków, gdy możemy powołać się np. na cel publiczny i odmówić zwrotu. A to powoduje, że większość decyzji zwrotowych będzie się kończyła rozstrzygnięciem negatywnym. Teraz priorytetem jest dla nas wydanie wszystkich decyzji, w których już możemy wydać odmowy, np. w odniesieniu do placówek edukacyjnych i kamienic lokatorskich, a następnie wygaszanie kolejnych roszczeń. Pozostałe sprawy chcemy zamrozić do czasu wyjaśnienia wszystkich wątpliwości.
Wróćmy do podstawy prawnej zamrożenia reprywatyzacji. Skąd pewność, że w ogóle możecie to zrobić, gdy żadne przepisy tego nie przewidują?
Mam nadzieję, że wszystkie partie polityczne pochylają się nad problemem warszawskiej reprywatyzacji. Stąd chcemy, aby ta ustawa miała duże szanse na uchwalenie, i mamy nadzieję, że stanie się to jak najszybciej.
To optymistyczne założenie, biorąc pod uwagę napięte stosunki władz Warszawy z PiS. Nie obawia się pan, że kancelarie prawne zajmujące się reprywatyzacją oskarżą was o bezczynność organu administracji publicznej?
Będziemy wskazywali na obronę interesu publicznego, który po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie małej ustawy został mocno rozszerzony. Jeśli pojawią się skargi, będziemy się odwoływali do obrony dobra wspólnego warszawiaków.
W dużej ustawie PO zaproponuje, by wypłacać odszkodowania dużo niższe niż obecnie, na poziomie 10 proc. dzisiejszej wartości nieruchomości. Dlaczego nie 20 czy 50 proc.? Skąd ta liczba?
Trybunał Konstytucyjny wskazał, że istotne jest miarkowanie odszkodowań, bo dziś wypłacanie 100 proc. jest niesprawiedliwe, skoro mówimy o sprawach zaległych. Biorąc pod uwagę możliwości budżetowe miasta, szacujemy, że miarkowanie odszkodowań na poziomie 10–20 proc. może spowodować, że będziemy w stanie rozwiązać problem reprywatyzacji mniejszym kosztem.
W każdej sytuacji będą wypłacane pieniądze?
Rozważamy, by można było też wskazać propozycję nieruchomości zamiennych z zasobów Skarbu Państwa i miasta.