Jedną z planowanych zmian jest ujednolicenie zasady selektywnej zbiórki odpadów we wszystkich gminach. Resort środowiska narzuci im m.in. takie same kolory pojemników.
Obecnie każda gmina sama ustala, jak będzie zbierała śmieci od mieszkańców. Niektóre decydują, że będą jedynie wydzielać odpady suche od mokrych, inne wystawiają osobne pojemniki na szkło, papier czy metal. Same też decydują, z jakich pojemników będą korzystać i w jakim kolorze oraz jak je oznaczą. Dlatego niektóre zbierają papier do kontenerów żółtych, inne do niebieskich, natomiast część gmin w pojemnikach w tym kolorze gromadzi szkło.
To chce zmienić Ministerstwo Środowiska. Przygotuje nowe przepisy, w których określi zasady segregowania śmieci.
Szkło do zielonego
Taką możliwość daje resortowi art. 4a ustawy z 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 250). Zgodnie z nim minister właściwy do spraw środowiska może opisać – w drodze rozporządzenia – szczegółowy sposób selektywnego zbierania wybranych frakcji odpadów, a także określić, kiedy obowiązek ten uważa za spełniony.
Z jednej z nieoficjalnych wersji projektu rozporządzenia w tej sprawie wynika, że resort planuje zaproponować gminom kilka modeli selektywnej zbiórki. Jeden z nich zakłada, że gmina podzieli odpady na pięć frakcji tj.: papier (który będzie oznaczony kolorem niebieskim), metal (żółty), tworzywa sztuczne i opakowania wielomateriałowe (żółty), szkło (zielony) oraz odpady zmieszane (czarny). W innym proponuje podział na aż siedem frakcji – mieszkańcy poza wymienionymi odpadami w odrębnych pojemnikach umieszczaliby popiół z gospodarstw domowych (biały) oraz roślinne odpady ulegające biodegradacji (brąz).
Resort przekonuje, że wprowadzenie tych zmian jest konieczne. Od nich zależy otrzymanie środków z Funduszy Europejskich na inwestycje w zakresie gospodarki odpadami w perspektywie finansowej UE na lata 2014–2020. Jednym bowiem z warunków ich wykorzystania jest podjęcie działań mających na celu osiągnięcie poziomów recyklingu określonych dyrektywami UE. – Obecnie w resorcie środowiska trwają prace nad przygotowaniem projektu rozporządzenia w sprawie szczegółowego sposobu selektywnego zbierania wybranych frakcji odpadów – potwierdza w odpowiedzi na pytanie jednego z posłów Sławomir Mazurek, wiceminister środowiska.
Planowany projekt będzie zapewniał długie terminy przejściowe na dostosowanie się do zmian. Jakie? Jeszcze nie wiadomo.
Ekolodzy na „tak”
To jednak nie uspokaja samorządowców, którzy nie są zadowoleni z planów resortu. – Spór byłby dużo mniejszy, gdy od samego początku, kiedy powierzono samorządom gospodarkę odpadami, narzucono jednolite reguły – uważa Maciej Kiełbus z Kancelarii Ziemski & Partners w Poznaniu. – Tymczasem wówczas dano gminom w tym zakresie wolną rękę. Miały jeden cel – osiągać co roku zakładane poziomy recyklingu. Teraz wprowadzenie zmian, np. ujednolicenie kolorów pojemników, będzie wiązało się z dodatkowymi kosztami – wskazuje.
Podobnie uważa Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli.
– Jestem zwolennikiem samorządności. Im więcej możliwości podejmowania decyzji, tym lepiej. W Polsce jest przecież blisko 2,5 tys. różnorodnych gmin. Każda powinna móc wybrać rozwiązanie, które będzie dla niej najlepsze – uważa Wadim Tyszkiewicz.
Suchej nitki na tym pomyśle nie zostawia Związek Gmin Wiejskich. W ocenie jego przedstawicieli zmuszanie samorządów do zmiany przyjętego przez nie systemu na taki, jakiego oczekiwałaby administracja centralna po trzech latach od rewolucji śmieciowej, jest nie do przyjęcia.
Z planów resortu zadowoleni są natomiast ekolodzy. – Oczywiście, że byłoby znacznie lepiej, gdyby od samego początku gminy musiały stosować ujednolicone zasady selektywnej zbiórki, wydały bowiem pieniądze na zakup pojemników i edukację mieszkańców. Po wprowadzeniu zmian będą musiały na nowo uczyć ich zasad segregowania śmieci. Ale nie jest racjonalne, aby w jednej gminie na papier były przeznaczone niebieskie pojemniki, a w innych białe. To tylko wprowadza niepotrzebny bałagan – uważa Kamila Musiatowicz z Fundacji Alter Eko.
Uważa też, że zmiany powinny być znacznie głębsze. – Obecna ustawa o tyle spełniła swoje zadanie, że wprowadziła obowiązek selektywnej zbiórki opadów. Niestety ma też wiele braków – dodaje Musiatowicz.
Przykładowo umożliwia deklarowanie przez mieszkańców, że nie będą selektywnie zbierać odpadów, płacąc wyższe stawki, co jest zaprzeczeniem tego, do czego zachęca nas Unia. – W ogóle w ustawie brakuje zachęt, aby mniej produkować śmieci. To można by osiągnąć uzależniając wysokość opłaty za odbiór nieczystości od ilości wyprodukowanych odpadów. Dopóki mieszkaniec płaci np. od osoby, a nie od ilości wytarzanych śmieci, nie zastanawia się, czy w sklepie zakupić towar, który jest zapakowany w pięć opakowań, czy w jedno – wskazuje ekolożka.

Polecany produkt: VAT w samorządach >>>