Prywatne spółki zajmujące się oczyszczaniem są droższe niż gminne – przekonują samorządy.
Ważą się losy wartego 5 mld zł rocznie rynku odpadów komunalnych. Dziś posłowie z nadzwyczajnej podkomisji sejmowej rozpatrzą rządowy projekt nowelizacji ustawy – Prawo zamówień publicznych. Jedną z głównych przewidzianych tam zmian jest likwidacja obowiązkowych przetargów na odbiór i zagospodarowanie odpadów (dopuszczenie zasady in-house). Dzięki temu samorządy same będą mogły wyznaczyć swoją spółkę do wywożenia śmieci mieszkańców, zamiast organizować przetargi, po których często kontrakty zdobywały firmy komercyjne.
Plany rządu wychodzą naprzeciw oczekiwaniom gmin, które od dawna domagają się wprowadzenia zasady in-house na rynku odpadowym, twierdząc, że ich spółki są w stanie robić to taniej i lepiej.
Przeciwnego zdania są spółki prywatne, twierdzące, że zniknąć może nawet 13 tys. miejsc pracy. „Jeśli nowelizacja z tymi zapisami zostanie uchwalona, prywatne firmy polskie zostaną wymiecione z rynku, a zastąpią je spółki tworzone przez obecnych samorządowców, w dużej mierze związanych z dawnym układem. Zlikwidowana zostanie konkurencja, przejrzystość przetargów, wrócą układy, kolesiostwo i nadużycia” – alarmuje Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami w komunikacie opublikowanym m.in. w prasie ogólnopolskiej.
Lokalne władze odbijają piłeczkę, twierdząc, że w gminach, gdzie nie ma firm komunalnych, a wywozem odpadów zajmują się spółki prywatne, są wyższe opłaty s´mieciowe, mniejszy stopien´ odzysku, a także następuje monopolizacja rynku.
Poprosiliśmy Ministerstwo Środowiska (MŚ) o dane, aby zweryfikować te tezy. Ze statystyk tych wynika, że w przypadku stawki za śmieci segregowane mediana dla podmiotów prywatnych (w liczbie 1309) wynosi 8 zł od osoby oraz 14 zł za osobę w przypadku śmieci zmieszanych. Tymczasem w spółkach gminnych mediana wynosi odpowiednio: 7,05 zł oraz 14 zł za osobę. – Z tych danych wynika, że z punktu widzenia stawek opłat droższy jest system obsługiwany przez podmiot prywatny – wyjaśnia Jacek Krzemiński, rzecznik resortu. Okazuje się też, że podmioty prywatne osiągają gorszy średni poziom recyklingu (30,85 proc.) niż spółki gminne (33,96 proc.). – Lepszy efekt ekologiczny jest uzyskiwany w gminach, które są obsługiwane przez spółki gminne lub konsorcjum podmiotu prywatnego ze spółką gminną – twierdzi ministerstwo.
Co na to branża odpadowa?
– Nagle się okazuje, że ministerstwo ma jakieś dane, w dodatku wyssane z palca i na potrzebę chwili. Ministerstwo już od kilku miesięcy głośno mówi, że popiera przejęcie rynku gospodarki odpadami przez spółki gminne – wskazuje Dariusz Matlak z Polskiej Izby Gospodarki Odpadami. – Nie widzieliśmy tych danych, ale jak tylko je otrzymamy, chętnie się do nich odniesiemy. Obawiam się, że mogą być niewiarygodne. Zwłaszcza że w sektorze odpadowym samorządy dopuszczają się naciągania danych, szczególnie w zakresie recyklingu odpadów i osiąganych efektów ekologicznych – dodaje.
Prywatne firmy śmieciowe mogą liczyć na częściowe poparcie Konfederacji Lewiatan, organizacji zrzeszającej ok. 4 tys. przedsiębiorstw. Zdaniem organizacji, nawet jeśli samorządy dostałyby możliwość samodzielnego radzenia sobie ze śmieciami, to konieczny jest okres przejściowy, najlepiej do początku 2017 r.
Po stronie lokalnych władz opowiada się Krzysztof Kawczyński z Krajowej Izby Gospodarczej. – Rozumiem stanowisko samorządów, które mówią, że jeśli coś jest zadaniem własnym gmin, to wara od tego ustawodawcy – twierdzi.
Branża śmieciowa przypomina raport NIK, z którego wynika, że ok. 40 proc. różnego rodzaju przedsięwzięć (niekoniecznie w dziedzinie śmieci) gminnych spółek było nierzetelnie przygotowanych, 50 proc. było realizowanych niezgodnie z założeniami, a w 30 proc. z nich przekroczono koszty.