Problem łączenia gmin powraca co pewien czas. Czy to przy spektakularnych fuzjach, czy wręcz przeciwnie, przy okazji protestów mieszkańców jednostek samorządowych, które nie chcą się z innymi łączyć. Mają się dobrze u siebie i nawet zachęty finansowe płynące ze strony rządu nie są dla nich przekonującym argumentem. Pieniądze szybko się skończą, a dzielnica powstała z połączenia gmin zostanie przez wielkie miasto zapomniana. Są jednak i argumenty przeciwne. Zwolennicy połączeń mówią o większej możliwości rozwoju, pozyskiwaniu inwestorów, nowej infrastrukturze dla przyłączonych gmin. Miasta nie ukrywają też, że z jednej strony się wyludniają, a z drugiej brakuje im terenów pod nowe inwestycje. Czyżby socjologiczno-administracyjny pat? Na razie tak. Nie ma chyba jeszcze dobrej recepty na zmiany samorządowe w naszym kraju. A przecież samorząd mamy młody. Jego twórcy twierdzą, że warto zachować tożsamość małych społeczeństw. Czas pokaże, w jakim kierunku pójdziemy. Na razie najlepszym wyjściem wydaje się tworzenie związków międzygminnych. Z zachowaniem ich neutralności.

Gminy mają poczucie tożsamości. Nikt nie powinien ich na siłę łączyć czy dzielić. Ważna jest lokalna świadomość. Na tym polega samorząd