To jedno z nielicznych miejsc w gminie, gdzie każdy bez względu na wiek i zamożność może znaleźć coś dla siebie. Po drogach i kanalizacji w samorządach przyszedł czas na biblioteki
Biblioteka w Barcinie na przeprowadzkę nie wydała ani złotówki. Kiedy trzeba było przenieść książki ze starego do nowego budynku, ludzie ustawiali się w długi sznur. Przez 200 m dzielących oba budynki książki wędrowały z rąk do rąk. Od bibliotekarki do księdza. Od księdza do policjanta. Od policjanta do radnego. Od radnego do strażaka. W końcu do przypadkowych przechodniów, którzy najpierw patrzyli na ludzki sznur, a potem sami się do niego przyłączali. Ci, którzy nie mogli przyjść wtedy, już wcześniej wynosili książki z biblioteki, by oddać je po przerwie już do nowego budynku.
– Dzieci przychodziły z wózkami. Jeden z czytelników po prostu zgarnął książki z dwóch półek – wspomina Grażyna Szafraniak, dyrektor biblioteki. Dodaje, że przenosiny były wielkim wydarzeniem. W 14-tysięcznej gminie są 4 tys. zapisanych czytelników. Rekordowa czytelniczka wypożyczyła z biblioteki 200 książek w 12 miesięcy. Ewenement w kraju, gdzie 61 proc. mieszkańców nie miało książki w ręku w ciągu całego poprzedniego roku. Nawet albumu czy poradnika.
27 metrów dla dzieci
Barcin to miejsko-wiejska gmina w Kujawsko-Pomorskiem, lekko na zachód od drogi między Inowrocławiem a Bydgoszczą. Dochód gminy w przeliczeniu na mieszkańca to 3600 zł, deficyt – 59 zł. Tradycyjnie dla małych samorządów, najwięcej pieniędzy barcińskiego podatnika pochłania oświata – to 36 proc. gminnego budżetu. 17-proc. – pomoc społeczna. Na kulturę samorząd wydaje 5 proc. swoich środków. W tym najwięcej – na biblioteki. W przeliczeniu na mieszkańca Barcin wydaje rocznie 107 zł. Pod tym względem jest w pierwszej piątce miejsko-wiejskich gmin w Polsce. Na końcu rankingu są takie, które w ciągu ostatniego roku nie wydały na ten cel ani złotówki.
– Ja też tu mieszkam, mam dzieci i chcę, żeby Barcin był miejscem, gdzie da się żyć – mówi krótko burmistrz Michał Pęziak, rocznik 1963. – Inwestujemy w drogi, w kanalizację, ale też nie zapominamy o kulturze. Mnie się podoba, jak ludzie mówią, że biblioteka to ich trzecie najważniejsze po domu i pracy miejsce – dodaje. Poza biblioteką jest też boisko. Za jakiś czas będzie natomiast stadion.
– U nas nie ma kina, nie ma teatru, nie ma wielkich galerii handlowych. Działa miejski dom kultury i biblioteka, i to one organizują dużą część atrakcji dla mieszkańców – mówi Grażyna Szafraniak. To równoległa rzeczywistość. Nie do wyobrażenia z perspektywy wielkiego miasta. A do niedawna wyobraźnię trzeba było uruchamiać jeszcze mocniej. Barcińska biblioteka mieściła się w starym budynku – na 90 metrach kwadratowych. Na przestrzeni, do której przemierzenia wystarczyło dwanaście krótkich kroków, mieściły się regały, stoły i oddzielna część dla dzieci, 27 metrów – przypomina Szafraniak. A na nich: rysowanie, czytanie, teatrzyki, kukiełki.
– Dusili się tam – mówi burmistrz Pęziak.
Bibliotekarze trafili w swój czas. Właśnie startował Program Wieloletni „Kultura+” prowadzony przez Instytut Książki. Najważniejszym elementem był projekt „Biblioteka+. Infrastruktura bibliotek” (cel: „unowocześnienie bibliotek, przekształcenie ich w nowoczesne centra dostępu do wiedzy i kultury”). Instytut zapewniał pieniądze na budynki, szkolenia, książki, sprzęt komputerowy.
– Łatwiej było podjąć decyzję, kiedy za pomysłem stanęły pieniądze. Dzięki temu na bibliotekę zgodzili się też radni – wspomina burmistrz. Barcin zaczął od zorganizowania nowej biblioteki w 3-tysięcznym Piechcinie. Przeniesiono ją w lepszą lokalizację, wygospodarowano pomieszczenie, gdzie dziś przyjeżdżają pracownicy pomocy społecznej, dzielnicowy, finansowany przez gminę radca prawny. I burmistrz, który na dyżury postanowił jeździć do ludzi, a nie odwrotnie. To była przygrywka do większego projektu.
– Wystąpiliśmy o pieniądze, biblioteka w Tychcinie stała się naszym wkładem własnym w projekcie budowy placówki w samym Barcinie. Nie obyło się bez warunków – żeby wziąć udział, musieliśmy zacząć współpracę z innymi bibliotekami. A także lokalną społecznością – wspomina dyrektor Szafraniak. Zaczęły się więc rozmowy i wyjazdy do bibliotek partnerskich: do Kruszwicy, Pakości, Łabiszyna. Oraz przygotowania do wielkiej lokalnej imprezy dla mieszkańców.
Szkoła współpracy
– Do dziś pamiętam datę pierwszego spotkania w tej sprawie: 26 kwietnia 2012 – mówi bibliotekarka.
Pierwszym wspólnym przedsięwzięciem biblioteki, miejskiego domu kultury, rady miasta i organizacji pozarządowych była Noc Świętojańska. Były konkursy, wianki nad Notecią, do Barcina przyjechał też Neptun. Przyszło 500 osób, a w organizację zaangażowały się też szkoły. Od tej pory biblioteka i MDK nakręcają życie w gminie. To rzadkość, bo takie instytucje zwykle po cichu rywalizują.
Barcin z programu Instytutu Książki dostał milion złotych. W listopadzie 2013 roku pośrodku pastelowego osiedla z wielkiej płyty wyrósł nowy budynek – parterowy, z parkingiem, zadbanym trawnikiem. Zamiast 90 jest tam dziś ponad 300 metrów kwadratowych. Ciepłe światło, duża sala, stanowiska komputerowe. Nic, co przypominałoby PRL-owskie biblioteki. Wielki kontrast w stosunku do reszty kraju. W 2008 roku, przed rozpoczęciem programu „Kultura+”, Biblioteka Narodowa policzyła, że co trzeci budynek biblioteki jest tylko prowizorycznie przystosowany do pełnienia swojej funkcji. Co szósty oceniono jako całkowicie nieprzystosowany. Jedynie ułamek bibliotek publicznych jest dostosowany do obsługi osób poruszających się na wózkach inwalidzkich. O tym, jak źle jest w gminach, świadczą wydatki, które biblioteki rozliczały w ramach pierwszego programu z dotacjami na infrastrukturę – małych grantów. Jak wspominają pracownicy Instytutu Książki, biblioteki musiały zaczynać od remontów toalet. W wielu placówkach były w opłakanym stanie. Niektóre nie miały ich w ogóle.
Tymczasem badania pokazują, że biblioteka to trzecie – po zakupach i znajomych – najważniejsze źródło książek. Szczególnie istotne dla rolników, bezrobotnych oraz emerytów i rencistów. Ludzi, którzy sami raczej książek nie kupią. W programie „Kultura+” na infrastrukturę bibliotek przeznaczono 150 mln zł. Pieniądze rozeszły się błyskawicznie – do końca 2015 roku w całym kraju zostanie zmodernizowanych lub wybudowanych od podstaw 245 bibliotek. Czy będą kolejne? Na razie nie wiadomo. Kontynuacja programu zależy od tego, czy rząd przyzna na niego pieniądze. Instytut Książki czeka na decyzję.
Marchewka dla dorosłego
Dyrektor biblioteki w Barcinie udało się też nawiązać współpracę ze szkołami. Placówka wystartowała w organizowanym przez Ministerstwo Kultury Narodowym Programie Rozwoju Czytelnictwa, który trwa od stycznia 2014 roku. – Uczestniczyliśmy w projekcie „Zakup nowości bibliotecznych zgodnie z zapotrzebowaniem bibliotek szkolnych”. Mogłam wybrać cztery placówki, którym przekażę książki. Z koleżankami jeździłyśmy po księgarniach i szukałyśmy, gdzie można je dostać jak najtaniej. Żeby tylko jak najwięcej trafiło do dzieci – wspomina dyrektor. – Na kupnie książek się jednak nie skończyło. Ze szkołą w Mamliczu organizowaliśmy później wspólne wieczory patriotyczne. Z placówką w Piechcinie – spotkania o kulturze regionu – dodaje. Zakupem nowości w ramach NPRC zarządza Biblioteka Narodowa. W wieloletnim programie rządowym do 2020 roku przeznaczono na nie corocznie 20 mln zł.
Języczkiem u wagi dla bibliotekarek w Barcinie jest czytelnictwo wśród dzieci. Stają więc na głowie, by najmłodsi jak najczęściej wpadali do biblioteki. Jednych przyciąga komputer – placówka ma siedem stanowisk komputerowych, więc młodzież przychodzi pogrzebać w internecie. Biblioteka udostępnia go bezpłatnie na pół godziny. Kto czeka, ten może przy okazji poczytać. Innych ściąga to, co w bibliotece się dzieje. Jeszcze innych – bogaty księgozbiór. Do Barcina zapisują się też mieszkańcy innych gmin.
Najmłodsi czytelnicy mają w Barcinie zakładane specjalne karty. Za każdą wypożyczoną książkę na karcie ląduje stokrotka. Jeśli uzbiera się ich odpowiednio dużo, biblioteka organizuje dziecku pasowanie na czytelnika. Do biblioteki przychodzi prawdziwy pisarz. Jest duma.
Ale marchewka jest i dla dorosłych. – Zapraszamy fizjoterapeutów, wizażystów, podróżników, raz na kwartał przychodzi pani, która projektuje ogrody. Na niektóre spotkania przychodzi 120 osób, pełna sala. Zawsze wtedy wykładamy na wierzch książki związane z tematyką. Ludzie słuchają, potem biorą coś do domu – zdradza dyrektor Szafraniak. Bibliotekarka podtyka też specjalne książki rodzicom. Nie tylko takie, które mogą wziąć dla dzieci, ale też o dzieciach. Chciałaby, żeby rodzice zrozumieli, jak ważne jest czytelnictwo wśród najmłodszych. Jak pokazały analizy Instytutu Badań Edukacyjnych, w ostatniej klasie szkoły podstawowej tylko 5 proc. uczniów nie czyta żadnych książek. Sytuacja dramatycznie pogarsza się w gimnazjum. Na finiszu nie czyta już 14 proc.
Barcin przyjeżdżają teraz podglądać inni bibliotekarze – z Pomorza, Torunia. – Oglądają, dziwią się, a potem jadą pytać swoich samorządowców: dlaczego nie u nas? – mówi dyrektor Szafraniak. I przyznaje jednocześnie, że gdyby nie radni i urzędnicy z jej gminy, wysiłki bibliotekarzy spełzłyby na niczym. – Odkąd pracuję, władze dbały o to, żeby były nowości na półkach. W skali gminy to nieduże pieniądze, a biblioteka tylko wtedy żyje, kiedy ma nowe książki. Inaczej do niej nikt nie przyjdzie – wyjaśnia.
– Jak może być inaczej? Jak może gmina nie współpracować? – zastanawia się burmistrz i dodaje, że on po prostu robi swoje. Ale bibliotekarze nie mają wątpliwości, że trzecią kadencję pomogły mu wygrać właśnie te biblioteki. Urząd wziął w pierwszej turze 61 proc. głosów.
– Nadrabiamy zaległości cywilizacyjne – nie ma wątpliwości Grzegorz Gauden, dyrektor Instytutu Książki. – Przez 25 lat odrobiliśmy mnóstwo różnych lekcji, zbliżając się do standardów europejskich. Po drogach i kanalizacji teraz czas na budowę społeczności lokalnych. Dla nich biblioteka gminna jest najważniejszym miejscem. Szkoda, że nie wszyscy politycy to rozumieją – dodaje. Gauden sam jeździł po gminach i rozmawiał o bibliotekach z samorządowcami. – Zadawałem im pytanie: postawiliście w gminach aquaparki, których i budowa, i utrzymanie kosztuje fortunę. Pytanie, dla kogo wydajecie te setki tysięcy złotych? Która emerytka zjedzie do basenu w tej rurze? – wspomina.
Dyrektor Instytutu Książki ocenia, że mieszkańcy tych gmin, w których udało się zmodernizować placówki, zwyczajnie polubili swoje biblioteki. Przykładem jest gmina Wschowa, gdzie również bibliotekę zmodernizowano w ramach „Kultury+.” Przeniesiono ją do zabytkowego budynku dawnego Kolegium Jezuickiego, który został wyremontowany, a wnętrza utrzymane w barokowym klimacie. Regały z książkami przeplatają się tam z pluszowymi sofami, lustrami w grubych, pozłacanych ramach. W budynku działa punkt informacji turystycznej, w ogólnodostępnej części stoją kawiarniane stoły i krzesła. Bibliotekarze wstawili tam ekspres do kawy i zaprosili na nią mieszkańców. Efekt był taki, że biblioteka błyskawicznie zużyła swój fundusz na ciepłe napoje. Teraz dodatkowo wspiera ją gmina. Biblioteka stała się bowiem centrum spotkań.
– To jest mechanizm walki z wykluczeniem społecznym i z samotnością. Dla wielu czytelników bibliotek do pewnego momentu jedyną aktywnością, gdzie spotykali innych ludzi było wyjście na mszę. Jeżeli my nie stworzymy systemu, który ludziom biednym czy starszym stworzy możliwość funkcjonowania w społeczeństwie, będziemy później ponosić tego dotkliwe konsekwencje – nie ma wątpliwości Gauden.
Odpowiedzialny za czytelnictwo sekretarz stanu w MKiDN Andrzej Wyrobiec przekonuje, że wiele jest jeszcze do zrobienia. – Najważniejsze w naszej ocenie jest przedłużenie programu infrastrukturalnego i zapewnienie gwarancji długoletniego finansowania budowy i modernizacji budynków bibliotek – mówi. – Tym bardziej że z badań wynika, że wszystkie działania na rzecz bibliotek to niezwykle ważne działanie proczytelnicze. A nowoczesne biblioteki potrafią przyciągnąć, co udowadnia dynamiczny wzrost odwiedzin w odnowionych bibliotekach – ocenia.
– Podejmowane działania już przyniosły pierwsze, wspomniane już, efekty. Przybyło czytelników zarejestrowanych w bibliotekach publicznych, a także książek w placówkach. Zakładamy, że celem strategicznym na najbliższe lata jest stały wzrost czytelnictwa w Polsce – mówi Wyrobiec.
– Człowiek czytający to świadomy obywatel. Jeżeli Polacy nie będą czytać, to będziemy skręcać meble i lodówki. Jeśli chcemy je projektować, to musimy czytać – podsumowuje Grzegorz Gauden.
PARTNERZY