Część samorządów, które wspólnie organizują przejazdy dla mieszkańców różnych miejscowości, balansuje na granicy legalności.
Przepisy nie przewidują zawierania porozumień komunikacyjnych pomiędzy różnymi związkami międzygminnymi ani też pomiędzy takim związkiem a gminą, która do niego nie należy. Do Sejmu wpłynął już projekt, który ma to zmienić.
Problem występuje m.in. na Górnym Śląsku. Od lat działają tam związki międzygminne organizujące transport publiczny. Największy z nich to Komunikacyjny Związek Komunalny Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Należy do niego prawie 30 samorządów. KZK GOP zawarł porozumienia z innymi związkami międzygminnymi lub gminami, przez które przejeżdżają jego autobusy, np. z MZK Tychy, MZKP Tarnowskie Góry, MZK Jastrzębie-Zdrój. Problem w tym, że są one bezprawne w świetle ustawy z 16 grudnia 2010 r. o publicznym transporcie zbiorowym (Dz.U. z 2011 r. nr 5, poz. 13 ze zm.).
– Gdyby trzymać się ściśle przepisów, kierowca powinien wysadzać pasażerów na granicy gminy lub miasta, ci przechodziliby 10 metrów na terenie nowej jednostki i wsiadaliby do autobusu innego związku, by kontynuować podróż – tłumaczy Czesław Sobierajski, poseł PiS, współautor projektu zmian.
Urząd marszałkowski dostawał sygnały od wojewody, że sytuacja musi się zmienić. Inaczej nakaże likwidację linii. Aby tego uniknąć, w 2012 r. znaleziono prowizoryczne rozwiązanie: urząd marszałkowski wziął na siebie organizację przewozów pasażerskich na obszarze Górnego Śląska, po czym powierzył ich wykonywanie związkom międzygminnym. Kłopotliwe są jednak kwestie finansowe.
– Finansowanie komunikacji zbiorowej spoczywa na podmiocie realizującym usługę, czyli w tym przypadku na związku – wyjaśnia Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich.
Problem w tym, że KZK GOP nie ma prawa opłacać autobusów, które jeżdżą na obszar innego związku czy gminy. Urząd marszałkowski formalnie przejął więc finansowanie transportu w tym zakresie, choć nie miał na to środków. Dlatego podpisał z zainteresowanymi umowy o pomocy. Na ich mocy gminy najpierw udzielają mu wsparcia, po czym samorząd wojewódzki przekazuje te pieniądze związkom na cele komunikacyjne.
– W ten sposób uniknięto zarzutu naruszenia dyscypliny finansów publicznych, czyli finansowania przez gminy transportu wykraczającego poza ich terytorium – wyjaśnia Maciej Lisowski z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. Dodaje, że podobny problem – do dziś nierozwiązany – mają też Trójmiasto i aglomeracja łódzka.
– Mechanizm ten budzi moje podejrzenia. Ustawodawca wyraźnie rozdziela zadania lokalne i regionalne leżące w gestii województw. Na Śląsku dochodzi do ich wymieszania, co jest niedopuszczalne. W dodatku samorząd wojewódzki wchodzi w kompetencje związku komunalnego, który powstał po to, by samodzielnie realizować statutowe cele – uważa dr Stefan Płażek z Katedry Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Rozwiązanie tej sytuacji zaproponowali posłowie PiS. Zgodnie z ich projektem możliwe byłoby zawieranie przez związki międzygminne porozumień transportowych. Mogłyby one też współpracować z gminą, która nie jest ich członkiem.
– Projekt nie budzi naszych zastrzeżeń, zyskał też aprobatę samorządowców. Być może połączymy go z rządową nowelizacją ustawy o samorządzie gminnym – zapowiada Waldy Dzikowski (PO), wiceprzewodniczący sejmowej komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej.
Ważne
Zgodnie z obecnymi przepisami gminy mogą zawierać porozumienia w zakresie organizowania i finansowania komunikacji publicznej tylko między sobą oraz z powiatem lub województwem
Etap legislacyjny
Projekt w trakcie konsultacji