Ludzie nie identyfikują się z krajem i lokalnymi problemami. Zamiast tego myślą o wyjeździe za granicę - mówi w wywiadzie dla DGP prezydent Poznania Ryszard Grobelny.



Co uznaje pan za największe osiągnięcie mijającej kadencji?

Wskazałbym dwie rzeczy. Pierwsza to utrzymanie bardzo dobrze rozwiniętego rynku pracy i niskiej stopy bezrobocia. Drugą rzeczą, o której już trochę zapominamy, jest organizacja Euro 2012. To było wielkie wydarzenie, które wypromowało Poznań.

Czy zmierzyliście realne efekty organizacji turnieju?

Oczywiście trudno oszacować wymierny, ekonomiczny efekt, bo takiej metodologii w Polsce nie ma. Ale są na pewno efekty pośrednie. W zeszłym roku w punktach informacyjnych odnotowaliśmy wzrost liczby turystów zagranicznych o 60 proc. w stosunku do 2012 r. Bardzo rozwinął się rynek hosteli, który przed mistrzostwami praktycznie nie istniał w naszym mieście.

Co jest obecnie największą bolączką Poznania?

Na pewno wyzwaniem jest komunikacja publiczna, także w rozumieniu odkorkowania miasta. Często komunikacja miejska jest stawiana w opozycji do ruchu samochodowego. Moim zdaniem to błąd, bo sprawny ruch samochodowy wymaga sprawnej komunikacji publicznej. Trzeba mieszkańcom umożliwić poruszanie się także samochodami.

Może w takim razie pójdzie pan w ślady prezydenta Wrocławia, który chciałby zainwestować np. w wypożyczalnię samochodów elektrycznych?

To są pomysły bardzo modne i sprzyjające promocji, natomiast niemające jeszcze znaczenia dla ruchu w mieście. Dziś dużo większe znaczenie mają odpowiednie systemy sterowania skrzyżowaniami. Ulic gwałtownie nie poszerzymy, więc musimy nauczyć się lepiej wykorzystywać te zasoby, które mamy.

Z jakim wyzwaniem miasto musi się jeszcze zmierzyć?

Na pewno jest to budowa społeczeństwa obywatelskiego i zaufania społecznego. Oczywiście jest to związane z podnoszeniem jakości życia, a także inwestowania w kulturę czy sport i rekreację. W porównaniu do innych krajów europejskich, np. skandynawskich, jesteśmy dużo gorsi, jeśli chodzi o kapitał społeczny. To dotyczy całej Polski. Poznań ma relatywnie wysoki poziom kapitału społecznego, jednak i tak daleki od oczekiwań. Niestety można się spodziewać, że frekwencja w wyborach samorządowych będzie niska. Tym się różnimy od większości innych krajów, gdzie obywatele dużo chętniej idą głosować w wyborach samorządowych niż krajowych. A u nas jest ciągle na odwrót. Ludzie nie identyfikują się z krajem i lokalnymi problemami, a zamiast tego myślą o wyjeździe za granicę.

A co z finansami miasta? W 2013 r. zadłużenie Poznania było na poziomie 69 proc. rocznych dochodów. W pierwszym półroczu 2014 r. sięgnęło 1,85 mld zł. W trakcie opiniowania wyników budżetowych we wrześniu br. skarbnik miasta stwierdziła, że sytuacja, w której odnotowujemy wzrost gospodarczy na poziomie ok. 3 proc., nie sprzyja podejmowaniu wielkich decyzji inwestycyjnych. Czy Poznań w takim razie zaciąga inwestycyjny hamulec?

Mam nadzieję, że tak się nie stanie, choć już od 2007 r. twierdzę, że jest konieczność ostrożniejszego wydawania pieniędzy, zwłaszcza na sprawy bieżące. W związku z tym powinniśmy szukać rezerw, by utrzymać wysoki poziom inwestycji. Poznań ma w tej chwili program inwestycyjny i środki przewidziane na wkład własny. Ale to nie oznacza, że będziemy mieli pełną swobodę wydawania pieniędzy. Działanie wielu instytucji miejskich da się jeszcze zracjonalizować.

Podjął pan próbę wywalczenia większych pieniędzy dla samorządów. Był pan jednym z liderów akcji „Stawka większa niż 8 mld”, w ramach której lokalne władze przygotowały projekt zwiększenia udziału samorządów we wpływach z PIT. Skończyło się fiaskiem.

Dziś dostrzegam, że wprowadzenie komunalnego podatku od osób fizycznych czy jakiekolwiek inne zmiany w PIT są mało realne. Zresztą sam fakt, że coś będzie PIT-em komunalnym czy nie, nie zapewnia więcej pieniędzy. Od mieszania herbata nie staje się słodsza. Musimy pomyśleć nad systemowymi rozwiązaniami, które zapewnią samorządom poziom finansowania odpowiedni do zakresu ich zadań. Zmiany w systemie podatkowym na przestrzeni ostatnich lat z punktu widzenia samorządów były nieprzemyślane. Dlatego walczymy o rekompensaty za wprowadzenie kosztem samorządów ulg w PIT czy rezygnacji z ulg w podatku od nieruchomości.

Poznań modernizuje komunikację miejską. Czy to nie odbije się na kieszeni mieszkańców? Od 1 lipca za bilet jednorazowy trzeba zapłacić 4,60 zł, a wcześniej 3,80 zł.

Ale ten bilet nie jest przeznaczony dla mieszkańców. Poznań ostatnio obniżył nawet ceny komunikacji publicznej. Cena miesięcznego biletu sieciowego z ponad 110 zł spadła do 99 zł. Spadła cena biletu okresowego dla mieszkańców Poznania i gmin, w których obowiązuje poznański system komunikacyjny. Wprowadziliśmy znacznie tańszy bilet przystankowy, który pozwala się rozliczać za liczbę przejechanych przystanków, a nie tak jak dotychczas za czas spędzony w pojeździe. Oczywiście wprowadziliśmy relatywnie drogi bilet jednorazowy, ale zrobiliśmy to po to, by zachęcić ludzi do korzystania z biletów okresowych lub przystankowych. To się sprawdza, bo liczba sprzedawanych biletów jednorazowych maleje.

A czy wizja darmowej komunikacji miejskiej to czysta utopia w przypadku takich miast, jak Poznań?

To bardzo rzadkie przypadki w Europie. Wielu szefów miast przeanalizowało taką sytuację. Rozwiązanie takie wprowadziła m.in. Bolonia, jednak po kilku latach wycofała się z tego pomysłu. To bardzo drogie rozwiązanie, zwiększają się koszty dopłat dla użytkowników komunikacji publicznej, co byłoby mało sprawiedliwe społecznie.

Poznań ma kłopoty z polityką mieszkaniową. Wiele kontrowersji wzbudziły pomysły przenoszenia „kłopotliwych lokatorów” do kontenerów. Oskarżano pana o próbę tworzenia gett biedy.

Podtrzymuję moje zdanie, jeśli chodzi o konieczność eksmisji trudnych lokatorów do innego lokum. Jeśli nie ma takiego straszaka, to wtedy każdy mógłby przyjąć zasadę „hulaj dusza, wszystko wolno”. Problem mieszkaniowy jako taki wciąż w Polsce występuje ze względu na brak rozwiązań systemowych, bo przecież nikt chociażby nie urealnił czynszów i nikt nie chce tego zrobić. Poznań jest miastem rozwijającym się, dlatego problem ten będzie jeszcze długo występował. Zapewne jednym z rozwiązań jest umiarkowane budownictwo z udziałem gminy. Takie programy są w tej chwili przygotowywane.

W lutym 2013 r. opozycja złożyła wniosek o przeprowadzenie referendum odwołującego. Przeciwko panu obracają się ruchy miejskie, m.in. Stowarzyszenie My Poznaniacy czy Porozumienie Ruchów Miejskich – Prawo do Miasta. Po tylu latach rządzenia traci pan mandat społeczny?

Opór przeciwko mojej osobie jest na podobnym poziomie od kilku lat, co potwierdzają różnego typu badania. Niektóre grupy, atakując mnie, próbują zbić na tym kapitał polityczny, przygotowując się do startu w wyborach. W wielu miastach wykorzystuje się obecnie mechanizmy polegające na dyskusji o referendum dla podniesienia swojej popularności. Ale ostateczną weryfikacją moich decyzji i prowadzonej przeze mnie polityki będą listopadowe wybory lokalne.

Inni kandydaci na stanowisko prezydenta Poznania

Jacek JAŚKOWIAK, KW Platforma Obywatelska RP

Tomasz Jacek LEWANDOWSKI, KW SLD Lewica Razem

Zygmunt Bolesław KOPACZ, KW Kongres Nowej Prawicy JKM

Anna Małgorzata WACHOWSKA-KUCHARSKA, KWW Anny Wachowskiej-Kucharskiej

Tadeusz Antoni DZIUBA, KW Prawo i Sprawiedliwość

Maciej Jakub WUDARSKI, KWW Koalicja Prawo do Miasta

Bogdan Edward GROBELNY, KWW Lista Bogdana Grobelnego