Nowa ustawa regulująca odbiór odpadów z gospodarstw domowych od początku budziła duże emocje. Jednym z jej elementów jest zapis mówiący o tym, że gmina nie może zarabiać na wywozie śmieci. Ustalenie stawek za odbiór odpadów w większości gmin odbywało się „w ciemno”. Efekt? Bunt mieszkańców i często zawyżone stawki, które nie zostały zmienione.

Rozpiętości stawek za wywóz śmieci były bardzo duże. Często ustalone ceny okazywały się zbyt wysokie – zaczęły powstawać nieplanowane oszczędności. Albo zbyt niskie – wtedy gmina musiała z czegoś zrezygnować, przeważnie z częstego odbioru śmieci. Niektóre gminy musiały do odpadów dopłacić, ale są też takie, zwłaszcza duże miasta, które miały wielomilionowe oszczędności.

Zgodnie z ostatnim stanowiskiem RIO gminy zgodnie z zasadą roczności budżetu, środki te pozostają do dyspozycji gminy, która decyduje na co przeznaczyć je w następnym roku. Jednak, jak przypomniał prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski gminy powinny wykorzystać tę wiedzę i zmienić opłaty za wywóz śmieci. Stawka powinna pokrywać tylko koszty wywozu i utylizacji odpadów. – Gmina nie może zarabiać na ustawie śmieciowej – twierdzi Kwiatkowski. Jednak z całej Polski płynęły do NIK sygnały, że gminy nie planują zmian stawek za wywóz odpadów, mimo że w budżecie powstały z tego tytułu wielomilionowe oszczędności. Stąd wrześniowa kontrola NIK skupi się m.in. na tym problemie.

800 tysięcy złotych miesięcznie więcej niż potrzeba trafiało do budżetu Katowic. Władze miasta nie chcą jednak obniżyć opłat za wywóz śmieci. W zamian miasto proponuje nowa usługę: odbiór odpadów wielkogabarytowych.

Podobna sytuacja panuje w Krakowie. Tu miesięczny koszt wywozu i utylizacji śmieci to 13 mln zł. Wpływy z opłat pobieranych od mieszkańców są wyższe. W nowym przetargu wyłoniono firmę, która wywiezie odpady o połowę taniej. Miasto obniżyło jednak opłaty jedynie o 16 proc.

Z kolei w Gdańsku już w styczniu wiadomo było o powstającej od września nadwyżce, ale dopiero w kwietniu mieszkańcy zaczęli płacić mniej. Jak tłumaczył w połowie grudnia prezydent miasta Paweł Adamowicz miasto potrzebowało więcej czasu na analizę kosztów i czekało na nowelizację ustawy śmieciowej.

Problem dotyczy jednak głównie małych gmin. Choć tu kwoty nadwyżek są mniejsze, to opłaty za wywóz śmieci budzą bardzo duże emocje.

W Mońkach (woj. podlaskie) powstał na tym tle konflikt między burmistrzem a radnymi. Nadwyżka w budżecie gminy z tytułu zawyżonych opłat za wywóz śmieci wyniosła 140 tys. zł. Burmistrz nie zdecydował się na obniżenie stawek wszystkim mieszkańcom, a jedynie rodzinom co najmniej pięcioosobowym. Podobnie sytuacja wygląda w Wadowicach – tu jednak nadwyżka jest dużo większa i wynosi 1,7 miliona zł.

Wiele gmin jednak podwyższa opłaty za śmieci, ponieważ okazało się, że uchwalone stawki są dużo niższe niż koszty wywozu odpadów.

Tak jest np. w Brzegu (woj. opolskie),w którym radni uchwalili stawki opłaty w wysokości 16 zł od osoby. Obecnie rada poszukuje źródeł na pokrycie strat miasta wynikających z wyższych od wpływów z opłat kosztów odbioru śmieci. Zastanawiają się m.in. nad obniżeniem o połowę swoich diet, a także wynagrodzenia burmistrza.