A to się producenci kostki brukowej obłupią. Do 2020 r. mamy do wydania na rewitalizację 25 mld zł. A biorąc pod uwagę, że całkiem spora część tej, przepraszam za wyrażenie, rewitalizacji polega na tym, że centralne place miast zamienia się w pustynie, pozbawione roślinności, za to wyłożone brukiem – jest się o co bić.

Głupota? Zła wola? Korupcja? A może wszystko naraz? Plus źle pojęta oszczędność. Przy wybieraniu najtańszej, nie najlepszej oferty. No i lokalni włodarze kombinują, że utrzymanie bruku jest tańsze niż opieka nad terenem zielonym. Nie trzeba nic sadzić, przycinać, podlewać. Najwyżej przejechać raz na jakiś czas polewaczką.
Niektóre samorządy się tłumaczą, że „zrewitalizowały” na śmierć trawę i drzewa, bo chciały powrócić do czasów przedwojennych, kiedy te miejsca właśnie tak wyglądały. Hm, gdyby brać rzecz dosłownie, to rewitalizacja kamienic powinna polegać na tym, że wyburzamy łazienki i WC, a zamiast nich instalujemy sławojki na dworze.
Mówiąc poważnie, problemem jest to, że często rewitalizacja rozumiana jest jako szansa na dorwanie się do unijnej kasy, aby dać zarobić znajomym królika.
Szanowni samorządowcy: rewitalizacja to nie prosty remont. To takie zmodernizowanie tkanki społecznej i przestrzennej, aby ludziom żyło się lepiej, dostatniej, przyjemniej, zdrowiej. Jeśli nie będziecie o tym pamiętać, zostaniecie „zrewitalizowani” podczas najbliższych wyborów. Na śmierć, jak te drzewa.