Drastycznie rosną stawki za wywóz odpadów w gminach. Mogą być dwukrotnie wyższe niż do tej pory
Rok po wejściu w życie zmienionych przepisów o odpadach mieszkańców setek gmin może czekać niemiła niespodzianka. W wielu miejscach zakończyły się dotychczasowe umowy z firmami wywożącymi śmieci. Szkopuł w tym, że efektem nowych przetargów coraz częściej są znaczne podwyżki cen.
Na razie problem dotyczy głównie mniejszych gmin. Duże ratuje fakt, że wciąż obowiązują w nich umowy z zakładami wywożącymi śmieci – np. w Warszawie kontrakt na wywóz odpadów w 10 dzielnicach zakończy się dopiero w lipcu 2017 r., a w pozostałych 8 – w styczniu 2017 r.
– Rozstrzygnięte przetargi w gminach ościennych wskazują na wzrost stawek za odbiór odpadów – potwierdza Alina Pawlicka-Mamczura, rzecznik prezydenta Opola. Podobnie dzieje się w innych województwach. W gminie Ładzice (woj. łódzkie) mieszkańcy do niedawna płacili za śmieci zmieszane 8 zł, a za segregowane – 5 zł. Od 1 lipca decyzją radnych płacić będą odpowiednio: 14 zł i 8,30 zł. – Nie mieliśmy na to wpływu, wybraliśmy najtańszą ofertę w przetargu – zapewnił nas jeden z urzędników.
Nowy przetarg musiała przeprowadzić też podkarpacka gmina Trzebownisko. Mimo starań urzędników, by do przetargu stanęło jak najwięcej firm, zgłosiło się tylko Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej z Rzeszowa. Spółka stwierdziła, że poprzednie opłaty były za niskie, by system utrzymać bez dokładania do niego, dlatego podwyżki były ponoć nieuniknione. Największa dotyczy śmieci niesegregowanych – 16 zł miesięcznie od osoby zamiast 10 zł.
Mieszkańcy nie mogą być spokojni o swoje portfele nawet wtedy, gdy nowo wybrana firma zaproponuje za usługi niższą cenę. Tak było w gminie Olszewo-Borki z woj. mazowieckiego. Tym większe zdziwienie wywołał komunikat wójta na stronie urzędu: „Gmina nie planuje podwyżek opłat do końca 2014 roku. Od nowego roku będą rozważane podwyżki opłat dla gospodarstw nieprowadzących segregacji odpadów”. Gdy pytamy, co jest powodem tych rozważań, słyszymy, że pojawiają się zaległości w ściąganiu opłat od mieszkańców, no i gmina chciałaby zmusić ich do segregacji odpadów.
Zdaniem Krzysztofa Choromańskiego, eksperta ds. gospodarki odpadami Związku Miast Polskich, obecne tendencje w gminach rozpisujących przetargi śmieciowe są bardzo niepokojące. – Napotkałem ostatnio na przetargi, w których startowała tylko jedna firma proponująca ceny za usługi nawet o 120 proc. wyższe. Mam sygnały o możliwych zmowach cenowych firm i podziałach rynku między nimi. Obawiam się, że problem nabrzmiewa, a temat nowej gospodarki odpadami sprowadzi się do problemu cen, a nie szukania optymalnych rozwiązań – martwi się ekspert.
Ryszard Brejza, prezydent Inowrocławia i zagorzały przeciwnik obowiązkowych przetargów na wywóz śmieci, jest zdania, że problem drastycznych podwyżek może mieć zasięg ogólnopolski.
– Gdyby usługi mogły świadczyć bezprzetargowo spółki komunalne, lokalne władze miałyby większą możliwość kontroli, a koszty systemu bilansowałyby się. Firmy prywatne zawsze będą dążyć do maksymalizacji zysku, tłumacząc się wzrastającymi kosztami. Samorządowcy są teraz między młotem a kowadłem, bo z jednej strony zbliżają się wybory, a z drugiej – fundowane są mieszkańcom podwyżki, na które gminy nie mają specjalnie wpływu – wskazuje prezydent Brejza.
Nie zgadza się z nim poseł PO Tadeusz Arkit, przewodniczący podkomisji stałej ds. monitorowania gospodarki odpadami. – Przetargi są konieczne, bo konkurencja wy dzi. – Być może firmy nie są aż tak zainteresowane świadczeniem usług w niewielkich gminach, ale samorządy mogą wchodzić w związki lub porozumienia międzygminne i wspólnie rozpisać przetarg na obsługę większego obszaru. W wielu miejscach taka forma kooperacji zdała egzamin, a mimo to samorządy wciąż niezbyt chętnie podejmują się takich inicjatyw na szerszą skalę – wskazuje poseł Arkit.
Branżę śmieciową bierze w obronę prezes Polskiej Izby Gospodarki Odpadami Dariusz Matlak. Jego zdaniem to, co dzieje się teraz w gminach, to efekt dążenia przez samorządy do jak najniższych cen, głównie z przyczyn politycznych.
– Pierwsze rozdanie przetargowe było walką o przetrwanie. Żadna firma nie miała pewności, czy uda jej się zdobyć kontrakt. Dlatego często świadczyły usługi na granicy opłacalności. Teraz, po roku funkcjonowania nowego systemu gospodarki komunalnej, łatwiej jest oszacować rzeczywiste koszty wywozu i zagospodarowania odpadów – tłumaczy Matlak. Jego zdaniem mieszkańcy dużych miast na razie mogą spać spokojnie, bo po pierwsze wciąż obowiązują tam dotychczasowe kontrakty, a po drugie – konkurencja między firmami jest znacznie bardziej zażarta niż w małych gminach. Co nie znaczy, że problemy nie przyjdą z czasem. – Jeżeli miasta nie zdecydują się na inwestycje w instalacje przetwarzające odpady, za kilka lat koszty funkcjonowania systemu wzrosną, bo albo śmieci trzeba będzie transportować na duże odległości do innych instalacji, albo samorządy będą płacić kary za nieosiągnięcie efektów ekologicznych – wskazuje Dariusz Matlak. W obu przypadkach i tak w końcu zapłacą mieszkańcy.

Najbardziej drożeje w małych gminach. W dużych miastach jest konkurencja