Starostowie muszą zwracać budynki, w których działają szkoły i domy pomocy społecznej. Upominają się o pieniądze z Funduszu Reprywatyzacji
Za co płacą samorządy nie ze swojej winy / Dziennik Gazeta Prawna
Już nie tylko miasta, lecz także powiaty mają problem z roszczeniami byłych właścicieli nieruchomości. Tym większy, że choć przez lata łożyły na utrzymanie tych obiektów, to teraz nie mają gdzie przenieść np. mieszczących się w nich szkół. A to może oznaczać ich likwidację.
Problem dotyczy nieruchomości znacjonalizowanych na podstawie dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej (Dz.U. z 1945 r. nr 10, poz. 51 ze zm.). Jak się później okazało – znacjonalizowanych bezprawnie, bo choć dekret przewidywał przejmowanie majątków ziemskich, to wysiedlano też właścicieli domów.
Powiaty alarmują, że umożliwia to spadkobiercom byłych właścicieli przejmowanie np. zespołów pałacowo-parkowych, w których funkcjonują dziś zespoły szkół i domy pomocy społecznej. Jak ustaliliśmy w Ministerstwie Skarbu Państwa (MSP), w ostatnich pięciu latach wydano 16 prawomocnych decyzji stwierdzających nieważność decyzji komunalizacyjnych ze względu na bezprawne znacjonalizowanie mienie.
– W moim powiecie jest problem domu pomocy społecznej, sąd nakłania nas do ugody. Podobny kłopot ma np. powiat jarociński, gdzie jeden z domów pomocy społecznej został już zasądzony na rzecz byłego właściciela i samorząd musiał znaleźć inny budynek – opowiada Lecha Janicki, starosta ostrzeszowski i przewodniczący konwentu powiatów woj. wielkopolskiego. Jego zdaniem w Polsce mogą być setki takich przypadków.
Konwent powiatów woj. wielkopolskiego domaga się więc, by rząd zapewnił samorządom pomoc finansową np. ze środków Funduszu Reprywatyzacji (w zeszłym roku było w nim ok. 5 mld zł). To właśnie z niego decyzją Sejmu w latach 2014-2016 dotację celową pobierać będzie Warszawa, by móc dalej wypłacać odszkodowania za nieruchomości przejęte na podstawie dekretu Bieruta. Suma roszczeń w samej stolicy może sięgać nawet 1 mld zł.
Zdaniem MSP nie ma jednak prawnych możliwości wykorzystania środków Funduszu Reprywatyzacji, gdy możliwy jest zwrot mienia w naturze.
– Przeznaczeniem funduszu jest finansowanie celów związanych z zaspokajaniem roszczeń byłych właścicieli mienia przejętego przez Skarb Państwa poprzez wypłatę odszkodowań wynikających z prawomocnych wyroków i ugód sądowych oraz ostatecznych decyzji administracyjnych wydanych w związku z nacjonalizacją mienia. Odszkodowania te wypłacane są w sytuacjach, w których orzeczono o wystąpieniu nieodwracalnych skutków prawnych uniemożliwiających zwrot mienia w naturze – poinformował nas wydział prasowy resortu.
Powiaty chciałyby jednak nowelizacji tych przepisów. Zamiast tego wiceminister Rafał Baniak w przesłanej im odpowiedzi zasugerował inne rozwiązania. Pierwsze z nich to wejście na drogę postępowania cywilnego z roszczeniem wobec spadkobierców o zwrot poczynionych nakładów w trakcie władania daną nieruchomością. Drugie to podjęcie negocjacji z prawowitymi właścicielami, by ustalić zasady dalszego odpłatnego korzystania z obiektów.
Zdaniem Grzegorza Kubalskiego ze Związku Powiatów Polskich rząd znów zostawił samorządy same z problemem, który nie one spowodowały.
– Uznawanie, że przejście majątku na rzecz samorządu jest czymś innym niż przejście na osobę prywatną, jest niezbyt fortunne. Bo oba przypadki powinny być kwalifikowane jako zaistnienie nieodwracalnego skutku prawnego (np. budynek ktoś nabył w dobrej wierze i uruchomił tam hotel – red.) – uważa Grzegorz Kubalski.
Z problemem reprywatyzacji zmaga się coraz więcej samorządów. W najgorszej sytuacji jest Warszawa, gdzie rozpatrywanych jest ok. 3,5 tysiąca roszczeń o zwrot nieruchomości. W innych miastach spraw jest mniej, ale tendencja jest rosnąca. W Krakowie rocznie przybywa ok. 80 nowych roszczeń, a w Rzeszowie – ok. 100.