Jedna z podwarszawskich miejscowości zaskoczyła ostatnio mieszkańców pomysłem odbioru odpadów komunalnych tylko raz na miesiąc. Prawo na to pozwala, ale eksperci proponują skuteczniejsze rozwiązania

Zgodnie z art. 6r ust 3b ustawy z 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 1439; ost.zm. Dz.U. z 2020 r. poz. 2361) w okresie zimowym dozwolone jest zbieranie odpadów, także zmieszanych i bio, rzadziej niż raz na dwa tygodnie. Mimo to koncepcja władz Wieliszewa, w której na I kwartał br. zapowiedziano odbieranie śmieci selektywnych, zmieszanych i bio raz w miesiącu, nie podoba się mieszkańcom – nawet jeśli dzięki temu opłaty za śmieci miałyby pozostać na tym samym poziomie albo nawet zmaleć. I trudno się dziwić, bo w podmiejskich gminach takich jak ta powstaje dużo jednorodzinnych osiedli skupionych na niewielkim terenie. Domki, wielkością nieróżniące się często od mieszkań, dysponują niewielką przestrzenią na pojemniki z odpadami, nierzadko nie mają też piwnic. Gdzie więc trzymać – przez miesiąc – gnijące, brzydko pachnące resztki?
Odchudzić czarny worek
Karol Wójcik ze Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami zwraca uwagę, że odpady zmieszane, czyli resztkowe, wciąż dominują i stwarzają bardzo dużo problemów. – Zmniejszenie częstotliwości odbioru nie sprawi, że tej frakcji będzie mniej. A fetor, przepełnione pojemniki, bałagan w altanach rzutują na to, jak postrzegamy cały gminny system gospodarki odpadami – dodaje. Popiera go Maciej Kiełbus, partner w kancelarii Dr Krystian Ziemski &Partners. – Gminy zapominają, że najtańszym dla systemu jest odpad, który nigdy nie zostanie wytworzony przez świadomego i wyedukowanego ekologicznie mieszkańca – mówi prawnik. I żałuje, że coraz częściej gminy oszczędzają na działaniach edukacyjnych.
Karol Wójcik radzi mniejszym samorządom, by, jeśli chcą zaoszczędzić, nie tworzyły specyfikacji zamówienia na odbiór śmieci, wzorując się na dużych miastach. – Wymagania dla firm odbierających odpady są tam nierzadko wygórowane: kosztowny system informatyczny, najnowocześniejsze pojazdy. Obowiązkowe jest zatrudnienie pracowników etatowych. To wszystko pięknie, nowocześnie i europejsko wygląda, przedsiębiorcy temu sprostają, ale generuje to koszty – wyjaśnia nasz rozmówca. Na wagę umów z odbierającymi zwraca też uwagę Maciej Kiełbus. Zauważa on, że na koszty systemu wpływają także przewidywane kary umowne. A te w wielu przypadkach ustalane są przez gminy na rażąco wysokim poziomie. To zaś wpływa na wartość składanych ofert. Wpływ na koszty ma też sposób zbierania pozostałych frakcji, które nie muszą być odbierane z domów (czy tylko w stacjonarnym punkcie selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, czy przewidziano też zbiórkę mobilną z określoną częstotliwością itp.).
Karol Wójcik wskazuje, że gminy mogą zaoszczędzić w bardzo prosty sposób – przerzucając koszt zakupu pojemników na mieszkańców. Jak mówi, wygodniej jest, gdy ktoś otrzyma pojemnik pod dom, od firmy odpadowej, ale jest to jednak dużo droższe, niż gdy zapewni go sobie sam. Bo firma musi zamortyzować je w ciągu rocznego czy dwuletniego kontraktu, na jaki została zawarta umowa. I dodatkowo często wymieniać nieodpłatnie te, które się zużyją bądź zostaną ukradzione.
Tylko tam, gdzie dobrze segregują
Przeciwnikiem ograniczania częstotliwości wywózki śmieci jest również dr inż. Jacek Pietrzyk ze spółki Atmoterm SA, doradzającej w kwestiach środowiskowych. Jeśli frakcja bio i odpady zwierzęce zostaną odebrane po miesiącu, to będą na tyle zgniłe, że do żadnych procesów przetwarzania nie będą się nadawać, czyli koszty ich unieszkodliwiania będą wysokie. Zdaniem eksperta częstotliwość ich odbioru od mieszkańców należałoby raczej intensyfikować. Jacek Pietrzyk przekonuje, że mądra gmina powinna do sprawy oszczędzania na śmieciach podejść kompleksowo. Zwrócić np. uwagę na odległość między siedzibą firmy odbierającej a miejscem, skąd zabiera ona śmieci. Wybór takiej, której baza znajduje się blisko, może oznaczać znaczącą obniżkę kosztów, niewiążącą się z rzadszym odbiorem odpadów. Ekspert dodaje, że o zmniejszeniu częstotliwości można mówić np. tam, gdzie przynajmniej połowę śmieci się segreguje. Furtka powinna być też otwarta dla gmin o bardzo rozproszonej zabudowie, w których sekcji bio się praktycznie nie wyrzuca. – Ale nie może być zgody, by śmieci kisiły się przez miesiąc w intensywnej zabudowie jednorodzinnej na 200- czy 300-metrowych działkach – twierdzi Pietrzyk.
Mniejszym autem
– Koszty odbioru odpadów są bardzo wysokie, stanowią nawet 50 proc. w całym systemie – nie ma wątpliwości Paweł Głuszyński z Towarzystwa na rzecz Ziemi. Jak mówi, można je redukować, chociażby odbierając selektywnie zebrane resztki bio mniejszymi samochodami. Ilość paliwa jest wówczas znacznie mniejsza, ponadto silnik nie musi być cały czas włączony jak w dużej śmieciarce, w której mechanizm wrzucania wymaga działania silnika. Poza tym Głuszyński proponuje, by odpady mięsne, kości, resztki zawierające ser czy śmietanę zbierać razem z innymi odpadami kuchennymi, a nie rozdzielać w sposób sztuczny. Przekonuje, że dostępne są sprawdzone technologie, które umożliwiają przetworzenie tej frakcji na pełnowartościowy kompost. Dzięki temu upraszamy mieszkańcom segregację oraz zmniejszamy ilość resztek wymagających składowania lub spalania. – Takie kombinowanie przy segregacji u źródła, gdzie te organiczne resztki wyrzucać, nie ma sensu. Wprawdzie takie wspólne przetwarzanie jest droższe, ale nie ma wówczas problemu z zagospodarowaniem odpadów zmieszanych i końcowy efekt jest lepszy – mówi Paweł Głuszyński.
Włodarze widzą sens
Jednak niektórym włodarzom pomysł Wieliszewa się podoba. – Rzadsze odbieranie odpadów zmieszanych może wymusić na mieszkańcach bardziej selektywna zbiórkę, która przecież jest obowiązkowa – mówi Krzysztof Kosiński, prezydent Ciechanowa. Nie dziwi się, że lokalne władze sięgają po takie możliwości, szukając sposobu na minimalizowanie bardzo wysokich kosztów systemu zbiórki odpadów. Do korzystania z rzadszego odbioru odpadów przyznaje się Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol. Ale, jak mówi, z inną częstotliwością należy zbierać odpady tam, gdzie mieszka duża liczba osób, a inaczej tam, gdzie zabudowa jest bardzo rozproszona. – Wszystko powinno zależeć od potrzeb danej jednostki, a nawet jej części, a zasady zbiórki muszą być ustalane przez nie samodzielnie, choć wraz z mieszkańcami. Bo częstotliwość odbioru śmieci musi też być dostosowana do ich możliwości finansowych – wyjaśnia Krzysztof Iwaniuk. ©℗
68 proc. ogółu wszystkich śmieci komunalnych stanowiły w 2019 r. odpady zmieszane
Art. 6r ust. 3b ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach
„Dopuszcza się zróżnicowanie częstotliwości odbierania odpadów, w szczególności w zależności od ilości wytwarzanych odpadów i ich rodzajów, z tym że w okresie od kwietnia do października częstotliwość odbierania niesegregowanych (zmieszanych) odpadów komunalnych oraz bioodpadów stanowiących odpady komunalne nie może być rzadsza niż raz na tydzień z budynków wielolokalowych i nie rzadsza niż raz na dwa tygodnie z budynków mieszkalnych jednorodzinnych”.