Wyliczenia przygotowane przez dr. hab. Jarosława Flisa jasno pokazują, skąd biorą się filary polityki PiS wobec samorządów.

PiS ma realnie wpływ na jedynie co dziesiąty samorząd. Dane dotyczące afiliacji włodarzy, które publikujemy obok, opierają się nie tylko na oficjalnych danych PKW dotyczących przynależności partyjnej czy tego, kto i z jakiego komitetu startował w 2018 r. Takie ujęcie jeszcze nie rozstrzyga politycznego kontekstu, w jakim funkcjonował dany kandydat. Stąd w tych obliczeniach wziął się podział na pięć grup: tzw. blok senacki, anty-PiS, neutralni, anty-blok senacki i PiS.
Patrząc na dane, wiadomo, skąd sceptycyzm partii rządzącej – małe zaufanie do samorządowców jako pozostających poza partyjną kontrolą i polityka dążąca do wzmocnienia rządowego centrum kosztem jednostek samorządu terytorialnego (JST). Jak wskazują zapowiedzi polityków PiS, w tej kadencji ten model będzie rozwijany.
Jedną z najważniejszych tendencji jest kwestia finansowania samorządów. Z jednej strony rząd przekonuje, że sytuacja finansowa JST nie jest zła, nawet pomimo pandemii. Po III kw. 2020 r. budżety samorządowe zamknęły się nadwyżką w wysokości 18,7 mld zł, przy planowanym deficycie rzędu 26 mld zł. Z kolei dochody własne JST w III kw. 2020 r. były wyższe niż w III kw. 2019 r. o 5,4 proc. Na to jednak samorządy odpowiadają, że wzrost byłby wyższy, gdyby nie pandemia oraz zmiany ustawowe, które uszczuplają ich wpływy z PIT. Eksperci zwracają jeszcze uwagę na jeden aspekt – choć pieniędzy w systemie samorządowym jest więcej, to jednak lokalne władze mają coraz mniejszy wpływ na to, jak te środki mogą zagospodarować (w strukturze dochodów ogółem maleje procentowy udział dochodów własnych, a rośnie np. poziom dotacji celowych od rządu). Rząd tworzy kolejne, centralnie zarządzane fundusze – jak choćby Rządowy Fundusz Rozwoju Dróg czy Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych (RFIL). Samorządy muszą aplikować po środki z tych źródeł, a te następnie są dzielone przez centralę – jak twierdzi wielu samorządowców – nie zawsze w transparentny sposób. Aktualnie prowadzony jest nabór na pulę 250 mln zł w ramach RFIL z przeznaczeniem dla gmin popegeerowskich. Zarzuty co do sposobu dystrybucji środków odpiera wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker. – W pierwszej turze RFIL wszystkie samorządy otrzymały środki, które rozdzielono według algorytmu. W ramach drugiej tury wsparcie uzyskało wiele samorządów, które wcześniej nigdy takich środków nie otrzymały. W tej chwili rozpoczął się nabór na inwestycje na terenach popegeerowskich. To tereny, na których często w ogóle się nie inwestuje. Nasze działanie wpisuje się w strategię zrównoważonego rozwoju kraju – przekonuje Szefernaker.
PiS woli wzmacniać struktury podległe rządowi kosztem tych, które realizują zadania jako jednostki podległe różnym rodzajom samorządów. Chodzi o zmiany systemowe. W tej chwili szykowana jest zmiana modelu właścicielskiego szpitali; dziś dla większości z nich organem założycielskim jest powiat. Pomysł partii rządzącej zakłada przekazanie ich pod nadzór wojewodów lub resortu zdrowia. Ma to ułatwić prowadzenie polityki zdrowotnej. Autorzy tego rozwiązania argumentują, że obecna wielość organów założycielskich powoduje chaos w zarządzaniu ochroną zdrowia. Ten pomysł może wrócić, jednak zapewne na realizację PiS poczeka do zakończenia pandemii.
Jeśli ta idea zostanie wdrożona, to będzie oznaczało odebranie powiatom jednego z głównych zadań, jakie mają do wykonania. Kolejne obecne zadanie samorządów powiatowych także może stanąć pod znakiem zapytania, chodzi o urzędy pracy. Jednym z zadań powiatów jest przeciwdziałanie bezrobociu oraz aktywizacja lokalnego rynku pracy, co jest realizowane za pomocą powiatowych urzędów pracy, obok nich istnieją także wojewódzkie. Dziś podległe są odpowiednio marszałkowi i staroście. W niedawnym wywiadzie dla DGP wiceminister rozwoju, pracy i technologii Iwona Michałek zapowiedziała ich reformę. Nie wiadomo, czy to może oznaczać także zmianę modelu podległości urzędów, ale w tamtej kadencji można było o tym usłyszeć jako o jednym z rozważanych wariantów zmian.
Silnym sygnałem, pokazującym nastawienie PiS do samorządów, są same dążenia do zmian o charakterze administracyjno-terytorialnym. Problem w tym, że jak dotąd nieskuteczne, bo albo są odgórnie narzucane, co wywołuje bunt lokalnych władz (jak nieudany projekt stworzenia metropolii warszawskiej), albo służą bardziej jako element rozgrywek na poziomie polityki ogólnokrajowej niż realna reforma samorządowa (wciąż znajdujący się na jałowym biegu podział administracyjny woj. mazowieckiego na stolicę i resztę regionu czy pomysły utworzenia zupełnie nowych województw, np. środkowopomorskiego czy staropolskiego). Inna sprawa, że jeśli uruchomiony zostanie mechanizm odbierania kompetencji powiatom, to zadanie pytania o to, co dalej z powiatami, będzie miało ustrojowe uzasadnienie. Choć pytani o pomysły takiej systemowej korekty podziału administracyjnego politycy PiS dziś zaprzeczają.