Brak samochodów, przestarzały sprzęt komputerowy i za mało czasu – to główne problemy, na jakie wskazują samorządowcy w związku z planami uruchomienia mobilnych stacji do pobierania odcisków palców

Zgodnie z projektowaną nowelizacją ustawy o dowodach osobistych znaleźć się w nich mają podpis i odciski palców. To oznacza, że nie będzie możliwości złożenia wniosku o wydanie dokumentu elektronicznie (pisaliśmy o tym w DGP nr 186/2020, „Dowód z odciskami palców i znowu z podpisem”). Ponieważ pobranie odcisków będzie dotyczyło również osób, które ze względu na chorobę czy wiek nie są w stanie osobiście udać się w tym celu do urzędu, projekt zakłada utworzenie mobilnych punktów, umożliwiających złożenie wniosku w miejscu zamieszkania.

Więzień nie wyjdzie do urzędu

Zgodnie z założeniami jedna stacja miałaby obejmować obszar jednego powiatu. Uwzględniając liczbę wniosków przyjmowanych obecnie poza urzędem (średnio ok. 30 tys. rocznie w skali kraju) oraz fakt, że jest wiele gmin, w których w ogóle ich w ten sposób nie składano, uznano, że to wystarczy.
Nie do końca zgadzają się z tym jednak wojewodowie. – Należy mieć na względzie, że poza większą liczbą mieszkańców, na terenie miast powiatowych znajdują się: zakłady karne, szpitale i liczne domy pomocy społecznej – zwraca uwagę Józef Ramlau, wicewojewoda kujawsko-pomorski w uwagach do projektu. Wskazuje, że ze względu na dużą liczbę wniosków kierowanych przez osoby przebywające w takich jednostkach, za pośrednictwem dojeżdżającego do nich urzędnika, niewielkie są szanse, by miesięczny termin oczekiwania na dowód osobisty (od zgłoszenia potrzeby złożenia wniosku w miejscu pobytu po jego odbiór) był zachowany.
Na dodatek, w opinii wojewodów przepis dotyczący mobilnych stacji jest zbyt ogólny. Ich zdaniem z projektu nie wynika, na jakich zasadach gminy miałyby zapewniać obywatelom taką obsługę ani kto miałby kwalifikować ich do możliwości skorzystania z niej. Nie wspominając już o kwestiach technicznych, związanych m.in. z dostępnością samochodu służbowego (czasem wraz z kierowcą), kosztami delegacji w przypadku korzystania z prywatnego pojazdu pracownika czy pominięciem w szacunku kosztów mobilnego internetu – koniecznego do uruchomienia czytnika. – W uzasadnieniu wskazano, iż nie ma konieczności wymiany sprzętu obsługującego proces wydawania dowodów osobistych. Jednak jednostki gminne sygnalizują, że obecnie użytkowany sprzęt komputerowy jest wyeksploatowany, awaryjny i wymaga wymiany. Podłączenie do niego czytników linii papilarnych może być utrudnione – przekonuje wojewoda wielkopolski.

Optymizm nie napełni budżetu

Za zbyt optymistyczne uznano też szacowanie czasu, w jakim miałoby się odbywać złożenie wniosku o dowód poza urzędem gminy. Autorzy projektu wskazali bowiem, że jest to wykonalne w ciągu dwóch godzin. – Obowiązek przyjęcia wniosku spocznie na mieście Gorzowie Wlkp. W ramach powiatu najbardziej oddaloną miejscowością jest Kostrzyn nad Odrą (50 km) – oznacza to czterokrotne pokonanie trasy przez pracownika, przy braku udzielenia pełnomocnictwa. Sama podróż zajmie orientacyjnie ponad cztery godziny – analizuje własny przypadek przedstawiciel wojewody lubuskiego. Również Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP uważa, że standaryzacja na poziomie ustalonym przez resort nie jest właściwa. – Moim zdaniem w takich sytuacjach powinno się szacować czas na możliwie maksymalnym poziomie, jaki wynika choćby z powierzchni powiatów. Z własnego doświadczenia wiem, że „objechanie” gminy trasą o długości nawet 60 km jest standardem w wielu samorządach. Oczywiście jeśli w ogóle standaryzacja i szacowanie czasu zadania, które jest czymś nowym i zupełnie niesprawdzonym w praktyce, jest możliwa – zastrzega.
Z podobnym sceptycyzmem uczestnicy konsultacji podeszli do szacunków, iż procedura złożenia wniosku w urzędzie gminy trwać będzie 37 minut pracy w miejsce dotychczasowych 30 minut. Zdaniem Roberta Magdziarza, wicewojewody śląskiego, urzędnicy już teraz wskazują, że cały proces – od przyjęcia wniosku, pobrania odcisków, nadania kodów PIN, wydania dowodów osobistych aż po przechowywanie kopert z kodami PUK czy cykliczne audyty dowodów nieodebranych – zabierze więcej czasu.
– Po raz kolejny spotykamy się tu ze starciem dwóch pionów administracji – samorządowego i wojewódzkiego. Nie można bowiem doprowadzać do sytuacji, które niestety miały miejsce w przeszłości, gdzie – mimo teoretycznego finansowania zadań państwowych z budżetów wojewodów – samorządy i tak muszą dopłacać z własnej kieszeni – podkreśla Leszek Świętalski.
– Praktyka pokazuje, że rządowe założenia w odniesieniu do czasochłonności i pracochłonności zadań, które mają realizować samorządy, są z reguły zbyt optymistyczne – wtóruje mu Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich. Jego zdaniem dzieje się tak dlatego, że ograniczają się do czynności stricte związanych z danym zadaniem i realizowanych nie w przeciętnych, ale w idealnych warunkach. Tymczasem w przypadku obsługi np. w zakładzie karnym czy podmiocie leczniczym czas niezbędny do zrealizowania usługi ulega drastycznemu wydłużeniu.

Czego potrzeba?

Zdaniem samorządowców i wojewodów liczba mobilnych stacji powinna być większa – należy w nie wyposażyć gminy, w których liczba mieszkańców przekracza 20 tys., a na ich terenie zlokalizowany jest zakład karny, szpital lub zakład pomocy społecznej. Innym pomysłem zaproponowanym w toku konsultacji społecznych jest możliwość wyposażenia konkretnej gminy w mobilną stację na jej wniosek.
Resort spraw wewnętrznych i administracji, poproszony przez nas o odniesienie się do tych uwag, podkreślił, że nowelizacja nie dokonuje zmian w zakresie powodów, które muszą wystąpić, aby możliwe było przyjęcie wniosku o wydanie dowodu osobistego w miejscu pobytu wnioskodawcy. – Tak jak do tej pory są to: choroba, niepełnosprawność lub inna niedająca się pokonać przeszkoda. Zaś przyjęcie wniosku zapewniać będzie organ gminy będącej siedzibą władz powiatu lub organ miasta na prawach powiatu, na terenie których przebywa wnioskodawca – czytamy w przesłanym do nas stanowisku.
Etap legislacyjny
Projekt ustawy po konsultacjach społecznych