Zdaniem GIODO gminy wymagają od mieszkańców ujawniania zbyt wielu informacji w deklaracjach potrzebnych do ustalenia stawek za wywóz śmieci. O możliwość blokowania gminnych uchwał w tej sprawie pytają już wojewodowie.
dr Wojciech Rafał Wiewiórowski generalny inspektor ochrony danych osobowych / DGP / Wojtek Gorski
Zanim nowy system zagospodarowania śmieci wejdzie w życie (1 lipca br.), gminy muszą zebrać od wszystkich mieszkańców wypełnione przez nich deklaracje. Każdy określa w nich wysokość stawki za wywóz śmieci, jaką powinien wnosić co miesiąc w zależności od tego, na jaką metodę naliczania zdecydowała się gmina.
Jeśli np. opłaty będą naliczane od liczby osób w gospodarstwie domowym, gmina – oprócz tak podstawowych rzeczy jak adres i dane osobowe osoby składającej deklarację – może się domagać informacji o liczbie lokatorów i zamiarze segregowania odpadów. Bez tego określenie wysokości opłat będzie niemożliwe.
Okazuje się jednak, że samorządy domagają się o wiele więcej. Żądają numeru PESEL wszystkich lokatorów (a nieraz ich pełnych danych osobowych), adresów e-mail, numerów telefonów, a nawet określenia stopnia pokrewieństwa między lokatorami.
To zaczęło budzić niepokój mieszkańców, którzy o problemie poinformowali generalnego inspektora ochrony danych osobowych (GIODO). – Do tej pory wpłynęło kilkadziesiąt pytań w tej sprawie, przy czym najwięcej w ostatnim miesiącu – informuje rzecznik GIODO Małgorzata Kałużyńska-Jasak. Do GIODO piszą nawet wojewodowie, którzy są zaniepokojeni uchwałami podjętymi przez gminy m.in. w sprawie wzorów deklaracji śmieciowych. Pytają, czy w ramach działań nadzorczych nad ich działalnością powinni zablokować uchwały budzące ich wątpliwości.
GIODO zapewnia, że analizuje wszystkie przypadki. W ciągu kilku dni przygotuje opracowanie, w którym wskazany zostanie zakres danych rzeczywiście niezbędnych gminom do realizacji zadań wynikających z ustawy z 1 lipca 2011 r. o zmianie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. nr 152, poz. 897 z późn. zm).
Większość gmin albo już zebrała wypełnione przez mieszkańców deklaracje, albo przynajmniej je rozesłała.
– Lepiej późno niż wcale – komentuje Krzysztof Choromański ze Związku Miast Polskich. Przyznaje jednocześnie, że tłumaczenie się gminie np. z relacji między domownikami to niezręczność ze strony urzędników.
– Mam nadzieję, że problem dotyczy tylko pojedynczych przypadków. Bo jeśli nie, to będzie kłopot z wdrażaniem nowego systemu gospodarki odpadami – dodaje.
Jeśli bowiem na podstawie wskazówek GIODO wojewodowie zaczną masowo blokować uchwały podjęte przez gminy, może dojść do ogólnokrajowego paraliżu w przygotowaniach do śmieciowej rewolucji.
Bałagan związany z deklaracjami śmieciowymi wynika z braku precyzyjnych regulacji w tym zakresie. Ustawa (art. 6n ust. 1 i 2) nie określa jednolitego wzoru deklaracji, z którego korzystać mogłyby samorządy.
– Założenie było takie, że system ma być zdecentralizowany i wdrażany przez samorządy – tłumaczy współtwórca ustawy poseł Tadeusz Arkit (Platforma Obywatelska).
Dlatego gminy robią to na własny, twórczy sposób. We wzorze deklaracji rozsyłanej przez władze Zawiercia (woj. śląskie) oprócz podania imienia i nazwiska wszystkich lokatorów należy też uzasadnić ewentualne rozbieżności między liczbą osób zameldowanych i zamieszkałych. Z kolei urząd w Kartuzach (woj. pomorskie) dopytuje się o stopień pokrewieństwa osób wspólnie mieszkających. W Ciechanowie trzeba wpisać m.in. numer telefonu, adres e-mail czy REGON.
Mieszkańcy zastanawiają się, po co urzędom aż tak szczegółowe informacje i czy potem nie będą przetwarzane przez firmy zajmujące się wywozem śmieci.
– Myślę, że część gmin, mimo dobrej woli, po prostu poszła za daleko. A to daje pole do niepotrzebnych spekulacji dla przeciwników nowego systemu gospodarki odpadami – kwituje poseł Arkit.

Pozyskiwanie danych musi być adekwatne do celu

Kwestia formularzy informacyjnych dołączanych do uchwał rad gmin w związku z realizacją ustawy śmieciowej jest obecnie przedmiotem analizy GIODO. To efekt doniesień medialnych, wpływających do nas pytań, a także pism wojewodów, którzy zwracają się z prośbą o wskazówki dotyczące tego, czy w ramach nadzoru nad działalnością gmin powinni blokować tego typu uchwały. Musimy przeanalizować kilkadziesiąt przypadków, które do nas zgłoszono, co będzie niekiedy o tyle trudne, że do niektórych dołączono formularze zawierające nawet po trzysta pozycji do wypełnienia – niekiedy, muszę przyznać, bardzo twórczych. W co najmniej kilku przypadkach nie widzę powodu, dla którego część tych informacji ma być zbierana. W ciągu kilku dni przygotujemy opracowanie, które będzie wskazywało, jakiego rodzaju dane są rzeczywiście adekwatne do celu, który ma być przez gminę osiągnięty. Należy pamiętać, że podstawową zasadą wynikającą z art. 51 Konstytucji RP jest to, że władza publiczna nie może pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym. Dlatego gmina poprzez uchwałę nie może zmuszać obywateli do ujawniania danych wykraczających ponad to, co jest absolutnie konieczne do realizacji danego zadania.