Za umiejscowienie produkcji telewizyjnej w danym mieście urzędy są gotowe zapłacić w tym roku nawet pół miliona złotych. Jedna edycja serialu TVP „Komisarz Alex” kosztowała Urząd Miasta Łodzi 500 tys. zł. Tyle samo miasto zapłaciło za drugą serię i serial „Paradoks”. Fundusze w przypadku pierwszego serialu pochodziły z biura promocji, natomiast w drugim fundatorem był wydział kultury. Akcja tocząca się na ulicach miasta ma promować Łódź.
Podobnie w przypadku Lublina. Miasto promuje się przez nowy projekt TVP – „Wszystko przed nami”. Pieniądze pochodzą z Lubelskiego Funduszu Filmowego, którego cały budżet w tym roku wyniósł 700 tys. zł. Serial pochłonął prawie połowę tych środków, miasto wydało na produkcję 300 tys. zł.
– W 2013 r. planujemy kontynuowanie współpracy – zapewnia Beata Krzyżanowska, rzecznik prasowy prezydenta Lublina.
„Lekarze” to nowa produkcja TVN, której akcja rozgrywa się na terenie Torunia. Urząd miasta za umiejscowienie serialu właśnie u nich zapłacił 350 tys. zł. Pieniądze pochodziły w części z wydziału promocji (200 tys. zł) i z wydziału kultury (150 tys. zł).
– Decydując się na przekazanie środków dla konkretnego projektu, chcemy przede wszystkim promować miasto – mówi Krzysztof Romański z urzędu Gdyni. Bydgoszcz, prezentowana epizodycznie w serialu TVN „Prawo Agaty”, także przeznaczyła na ten cel pieniądze. Jednak nie została ujawniona wysokość tej sumy.
Jak wskazuje Grzegorz Linkowski z Lubelskiego Funduszu Filmowego, miasta są w stanie zweryfikować efekty współpracy podjętej z producentami seriali. – Wykorzystujemy do tego np. badania telemetryczne dostarczone przez telewizję. Wtedy wiemy, jaki zasięg miała promocja miasta w serialu.
Dodaje, że city placement będzie przyciągał coraz więcej samorządów. – Taki projekt jest dla miasta bardziej rentowny niż zamówienie kampanii reklamowej z billboardami i spotami telewizyjnymi – mówi.
Jak przekonują urzędy, znany serial, którym w swoim portfolio pochwalić się może miasto, jest wabikiem dla inwestorów szukających partnera biznesowego.
Nie tylko polskie miasta zabiegają o promocję w filmach i serialach. Od kiedy Woody Allen zaczął kręcić filmy w Europie, miasta zaczęły zasypywać go propozycjami umiejscowienia akcji kolejnej produkcji właśnie u nich.
Oferują np. zwrot części kosztów (tak robią francuskie miasta w zamian za zatrudnienie francuskiej ekipy filmowej) czy bezproblemowo udostępniają filmowcom wszystkie lokalizacje w mieście. Tak powstały np. „Vicky Cristina Barcelona”, „O północy w Paryżu” czy „Zakochani w Rzymie”.
Do wyścigu o względy amerykańskiego reżysera dołączył Kraków. Z nieformalnym pomysłem, by swój kolejny film Woody Allen nakręcił w stolicy Małopolski, wyszła Wisława Szymborska, której twórczość Allen wysoko sobie ceni. – Władze miasta podchwyciły pomysł i doszło do wymiany korespondencji z reżyserem. Zaoferowaliśmy ułatwienia w uzyskaniu niezbędnych zezwoleń na kręcenie w mieście, a także cały filmowy know-how.
Najbliższe dwa lata reżyser ma zajęte, ale samej propozycji nie mówi „nie” – opowiada Aleksandra Nalepa z Krakowskiego Biura Festiwalowego.
Problemem są pieniądze. Każde miasto, w którym Allen kręcił, musiało wyłożyć 10 mln dol. Krakowa na taki wydatek nie stać. Urzędnicy liczą, że jeśli negocjacje z reżyserem odniosą skutek, potencjalni inwestorzy sami zaczną się zgłaszać, by współfinansować film.