1,3 tys. samorządów uważa, że program Natura 2000 hamuje ich rozwój. Szykują prawne podstawy do wprowadzenia tzw. subwencji ekologicznych.
Na terenach połowy polskich gmin znajdują się tereny chronione unijnym programem Natura 2000. Samorządy nie mają wpływu na decyzje dotyczące ich wyznaczania oraz późniejszego zagospodarowywania – robią to rząd i Bruksela, po uprzednio przeprowadzonych badaniach. Tylko w ciągu pięciu minionych lat ustanowiono w Polsce ponad 140 obszarów ochrony ptaków i ok. 820 obszarów ochrony siedlisk. Czasami zajmują one powierzchnię kilkunastu hektarów, ale nieraz nawet kilka tysięcy kilometrów kwadratowych.
Gminy nie mogą prowadzić żadnych inwestycji na chronionych terenach, co hamuje ich rozwój. Domagają się, aby władze im to zrekompensowały. Jak zapowiadają, do końca kwietnia przedstawią podstawę prawną, na mocy której zażądają od państwa nawet miliarda złotych odszkodowania. I to wypłacanego co roku.
– Będziemy domagać się od 700 milionów do miliarda złotych – potwierdza Tomasz Bystroński, krajowy koordynator inicjatywy. Jego zdaniem pieniądze te mogłyby pochodzić m.in. z opłat za korzystanie ze środowiska, jakie wpływają do narodowego i wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej.
Subwencja nie jest polskim wymysłem – ekologiczne rekompensaty wypłacane są już np. w Niemczech i Portugalii. Początkowo samorządy domagały się, aby złagodzono przepisy dotyczące inwestowania na terenach objętych Naturą 2000, ale resort środowiska rozwiał nadzieje na to. Kilka dni temu wiceminister resortu Janusz Zaleski stwierdził oficjalnie, że „uproszczenie procedur nie jest możliwe”. Zasugerował samorządom, aby „w walorach przyrodniczych upatrywały szans na tworzenie nowych miejsc pracy”. To rozwścieczyło przedstawicieli gmin. Ale i zmotywowało do przyspieszenia prac nad projektem subwencjonowania.
– Jesteśmy na etapie wyboru firmy, która przeprowadzi audyt w gminach, na których są tereny chronione, oraz określi prawne możliwości przeprowadzenia inicjatywy – tłumaczy Bystroński. Audyt ma kosztować między 30 a 50 tys. zł, a sfinansuje go Związek Gmin Wiejskich RP.
Na marzec samorządowcy planują spotkanie z organizacjami ekologicznymi – będą namawiać je do poparcia inicjatywy. Na przełomie kwietnia i maja powstanie projekt ustawy, pod którym lokalne władze zaczną zbierać podpisy. Postarają się zainteresować nim posłów, a jeżeli ten scenariusz się nie powiedzie, to inicjatywa zostanie zgłoszona jako projekt obywatelski.
Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska najwyraźniej już odczuwa presję, ponieważ zadeklarował „chęć przygotowania nowych, preferencyjnych zasad ubiegania się o dofinansowanie dla gmin z terenami chronionymi”. Gminy w to jednak nie wierzą. – To obietnice bez pokrycia, nieraz je słyszeliśmy – odpowiadają samorządowcy i zapowiadają ostrą walkę o miliard złotych. Mogą otrzymać je w ekologicznej formie – przelewem na konto w banku.